Plotka o dyminji ministra Rostowskiego może być prawdziwa lub nieprawdziwa. Jej siła rażenia wynika jednak z tego, że nawet jeśli nie jest prawdą, brzmi prawdopodobnie.
Bawię z dala od Polski, więc informacje o rzekomej dymisji ministra Jacka Rostowskiego - Newsweek podtrzymuje, premier zaprzecza - dotarły do mnie tylko za pośrednictwem internetu (telefon mam wyłączony). Plotka może być oczywiście prawdziwa lub nieprawdziwa. Jej siła rażenia wynika jednak z tego, że nawet jeśli nie jest prawdą, brzmi prawdopodobnie.
Z jednej strony minister prowadził od kilku lat całkiem zręczną grę z rynkiem, docenianą chyba bardziej za granicą niż w Polsce, utrzymując wysoką wiarygodnośc kraju i pomagając mu nieźle radzić sobie z trwającymi od lat zawirowaniami. Z drugiej strony, popełnił w tej grze również pewne błędy, których konsekwencją stało się (w największym skrócie, bo rzecz jest bardziej skomplikowana niż się zazwyczaj pisze) tegoroczne, krępujące zamieszanie z budżetem. Jeśli ktoś miałby za to dać głowę, to oczywiście minister finansów. Zwłaszcza że:
(a) robił w przeszłości bardzo wiele, by stać się najbardziej znienawidzonym przez opozycję członkiem rządu,
(b) jako ostrożny keynesista wspierający impulsem fiskalnym w latach 2009-10 gospodarkę naraził się ekonomicznym liberałom,
(c) a z kolei dokonując od 3 lat poważnych oszczędności budżetowych w naturalny sposób stał się jednym z najbardziej nielubianych ministrów przez ogół Polaków.