Wczoraj byłem w Bielsku, komentowałem mecz Podbeskidzia z Lechem Poznań. W piłce czasami jest tak, że drużyna traci piłkarza i grając w 10 prezentuje się lepiej niż wcześniej. Tutaj tak właśnie było.
Można się zastanawiać, co by było gdyby. Gdyby sędzia nie wyrzucił z boiska Dariusza Pietrasiaka, zresztą kompletnie niesłusznie? Szkoda mi obrońcy, który wykonuje podręcznikowy wślizg, a potem ogląda czerwoną kartkę. Co by było, gdyby Ireneusz Jeleń wykorzystał karnego? Może Lech by nie wygrał, a tak poznaniacy, jak powiedziałem na antenie, wypunktowali rywala. Jak dobry bokser.
W Podbeskidziu nie dzieje się dobrze. Mają tylko 5 punktów. Kibice ich nie wspierają. Na szczęście w ostatnich meczach grają coraz lepiej i tu mogą szukać jakiejś nadziei. Widziałem dziś nagłówek w jakiejś gazecie. „Biednemu wiatr w oczy”, czy coś w tym stylu. Trafne!
To była kolejka, której dwaj najwięksi wygrani, Legia i Lech, nie zaprezentowali się dobrze. Z Warszawy zapamiętam twarz trenera Jana Urbana na konferencji prasowej. Jego piłkarze wygrali 1:0, zwiększyli swoją przewagę w tabeli, a on siedział zasmucony, jakby właśnie dostali 0:3. Ktoś powie, że powinien się cieszyć, bo potrafili wygrać, prezentując się słabo. Ja powiem, że bardzo cenię Urbana. Fajnie, że jest w naszej lidze ktoś, kto wymaga od swoich piłkarzy gry ładnej dla oka. A nie tylko wyniku. Zresztą spotkaliśmy się dzień później, w Chorzowie, na meczu Ruch – Wisła. Obserwował swojego najbliższego rywala, Ruch Chorzów. Bliski memu sercu klub, przecież grałem w nim w ostatnich latach i trochę niezręcznie jest mi pisać na jego temat. Ale dobrze. Nie jest to budujące, gdy klub przegrywa trzy mecze pod rząd. Z drugiej strony wydaje mi się, że paradoksalnie i Ruch, i Wisła zagrały swój najlepszy mecz w ostatnim czasie. Wisła nie była w tym meczu lepsza. Była skuteczniejsza. A sam mecz jak na realia naszej ligi był całkiem niezły. Tyle.
Wszyscy zachwycają się golem Kuby Koseckiego. Słusznie. Wiecie, co u niego najbardziej mi imponuje? To, że nie boi się wziąć odpowiedzialności za wynik na swoje barki. Widziałem wielu młodych, wchodzących do drużyny i oni często w ważnych momentach unikali piłki, nie brali na siebie ciężaru gry. Pewnie się trochę bali. Kuba przeciwnie – już teraz, w tak młodym wieku, ma zadatki na lidera drużyny. Piękna ta jego akcja. Inna rzecz, że zbyt łatwo mijał piłkarzy Widzewa. Jak kiedyś Tomba slalomowe tyczki. Obrona na ekstraklasowym poziomie nie może tak grać.
Jest Kuba Kosecki, ale przecież w Legii grają też Damian Łukasik i Dominik Furman. Mamy w lidze pewien trend stawiania na młodzież. W Ruchu w pierwszym składzie wybiegł na Wisłę Mateusz Kwiatkowski i nawet mógł strzelić gola, tylko źle przyjął piłkę. W Lechu gra Karol Linetty, a wczoraj do siatki trafił Bartosz Bereszyński. Rocznik 1992. Widzew od początku sezonu stawia na młodych, którzy, zwłaszcza wtedy, imponowali. W Górniku jest Arkadiusz Milik, którego obserwują skauci z całej Europy, a obok niego gra Konrad Nowak. Mamy się z czego cieszyć.
Choć… Wczoraj w Bielsku spotkałem Piotrka Reissa. Powiedział coś w stylu: „Wiesz, przychodzą teraz ci młodzi zawodnicy. Silni, zadziorni, z inną mentalnością niż kiedyś. Tylko brakuje im jeszcze trochę jakości piłkarskiej”.
Piotrek ma rację. Ale gdzie poprawić jakość, jak nie na ekstraklasowym boisku?