Sąsiadka przekazała mi w głębokim sekrecie, co moja córka wyznała jej synkowi. Otóż kochana i mądra Helenka, lat 7, rozmawiając ze swym rówieśnikiem o św. Mikołaju wyznała, że ona właściwie w niego nie wierzy. ...Ale nie mówi o tym, bo nie chce sprawiać przykrości rodzicom.
Mój ojczym, ze wstydem wspominał, jak to będąc młodym komuszkiem wpuszczał do synagogi białe gołąbki z uwiązanymi u nóżek czerwonymi wstążeczkami. Śmiała ta demonstracja ideologiczna miała wstrząsnąć społecznością zamieszkujących Kołomyję Żydów - (w tej liczbie dziadków mego ojczyma).
Ja z zażenowaniem wspominam błazeństwa wyprawiane z moim bratem. Swymi popisami chcieliśmy dowieść babci, że stoimy po stronie postępu, odrzucając wsteczne myślenie i zabobon. Z upodobaniem raczyłem swą babcię deklaracjami, że gdybym żył w „jej czasach”, to bym napadał na dwory i je palił, a szlachcianki gwałcił. Znosiła to dzielnie ma zacna kochana babcia, i tylko dziwiła się wzdychając ciężko: skąd w naszej rodzinie się wzięło takie bolszewickie nasienie?
Wszyscy odczuwamy czasem nieodpartą potrzebę, by zamanifestować swą nie cierpiącą sprzeciwu odwagę, światły umysł, błyskotliwą inteligencję. Pomny własnych grzechów apeluję najpokorniej, byśmy nie czynili tego zaprzeczając wymogom elementarnej wrażliwości na innych. Manifesty ideologiczne pozostawmy na okazję sporu z biskupami czy posłami. Wobec bliskich (a może i dalszych) okażmy raczej takt, niż waleczność w służbie prawdy.