Reklama.
A było tak: Kupiłem w empiku książki, zamówiłem sobie kawę i czekałem na przyjaciela, który zawsze się spóźnia. Książki były dwie, na okładce jednej z nich umieszczono zdjęcie Kaczyńskiego, na okładce drugiej – Mazowieckiego. Siedzę, piję kawę, wertuję czasopisma na które szkoda mi pieniędzy. Wtem staje przede mną dziwacznie odziany czarnoskóry obywatel w futrzanym kapeluszu i wskazując na przemian to jedną, to drugą moją książkę pyta: Lubi? Nie lubi? Chwilkę to zajęło, zanim pojąłem, że nieznajomy jest ciekaw czy moje sympatie skłaniają się raczej ku osobie Tadeusza Mazowieckiego, czy Jarosława Kaczyńskiego. Zaskoczyła mnie nawet znajomość polskiej polityki, jaką wykazał się tajemniczy cudzoziemiec – bo przecież lubi się albo Mazowieckiego, albo Kaczyńskiego. Nigdy obu naraz. Tak czy siak, zaspokoiłem ciekawość czarnoskórego właściciela futrzanego kapelusza. Miałem nadzieję że na tym ta krępująca scena się zakończy, ale gdzież tam. Facet zdjął kapelusz, rozpiął płaszcz, usiadł obok mnie i wskazując na swą daleką od kanonów nordyckiej urody twarz powiedział: Nie, Nie Afryka! Kuba!
Przyznam szczerze, że byłem nieco zakłopotany. Na regałach książki, płyty, czasopisma z całego świata, wokoło inteligencja polska popija kawę, a tu diabli nadali takiego dziwaka. Cudacznie odziany czarnoskóry Kubańczyk w futrzanym kapeluszu - wszystko to razem jakoś mnie zdetonowało. Na dobitkę, nie mogłem dociec o co tak naprawdę chodzi facetowi, który tak życzliwie się do mnie uśmiecha. Nie wiem, czy sprawiła to dość głośna serdeczność mego rozmówcy, czy moje zakłopotanie - dość, że zaczęli się nam przyglądać ludzie siedzący dookoła. To mnie dodatkowo skrępowało, a przecież i tak nie wiedziałem jaką przyjąć strategię wobec przyjacielskiego Kubańczyka. Na początku podejrzewałem (kojarząc bardzo skromny strój i wylewną życzliwość), że zaraz usłyszę prośbę o finansowe wsparcie. Potem, kiedy mój rozmówca rozwinął temat komunizmu, nabrałem podejrzeń, że mam do czynienia z wariatem. Kiedy zaś poklepał mnie po ramieniu, zacząłem rozważać, czy aby nie czyni mi homoseksualnych awansów. We wszelkich wymienionych powyżej ewentualnościach staram się zawsze zachować spokój i godność osobistą. I tym razem chyba się udało – bo z trudem, ale podołałem dyskusji o Kaczyńskim, komunizmie, Fidelu Castro, Pałacu Kultury, itp. Siedzieliśmy tak gwarząc jakiś kwadrans, a po jego upływie Kubańczyk wstał, zapiął płaszcz, założył swój futrzany kapelusz i powiedział, że musi już iść (poklepując mnie przy tym po ramieniu). Dopiero wtedy, gdy się pożegnaliśmy, uwolniłem się od swych idiotycznych podejrzeń. Kubańczyk nie chciał ani moich pieniędzy (w istocie sam ubrany jestem dość skromnie), ani nie pożądał mych wdzięków (wyglądam jeszcze skromniej, niż się ubieram). Pogląd na działalność publiczną Jarosława Kaczyńskiego też miał dość rozsądny. Tak w ogóle, to był nawet sympatyczny. Uświadomiłem sobie (gdy siedziałem już sam), że może ten Kubańczyk chciał po prostu chwilę pogadać.
Niech Was nie zwiedzie, Drodzy Czytelnicy, żartobliwy ton tej relacji. Tak naprawdę, to całkiem serio zawstydziłem się moją idiotyczną lękliwością. Ja, który lubię o sobie myśleć, że jestem otwarty i chętnie poznaję nowych ludzi; ja, który naśmiewam się z homofobii, oburzam rasizmem; ja, który uczyłem się aż trzech języków obcych - teraz lękam się pogawędki z przyjaznym, czarnoskórym cudzoziemcem?
Oczywiście można uznać, że wszystko to są wyłącznie moje przywary i deficyty emocjonalne, których przyczyn winienem szukać w dzieciństwie. Ale może problem dotyczy nie tylko mnie? Może ta nasza polska gościnność to rytuał, który pomaga radzić sobie pomimo braku spontanicznej życzliwości. Gość który zajdzie pod naszą strzechę nie wyjdzie zanim nie skosztuje bigosu, pierogów, barszczu i cholera wie czego jeszcze. Ale czy zdarza nam się postawić piwo komuś obcemu, wobec kogo nie mielibyśmy oczywistych seksualnych zamiarów? Czy nie jest tak, że facet wykrzykujący na ulicy: „kurwa, ja pierdolę” - nie zrobi na nikim silnego wrażenia, ale ktoś kto by się uśmiechał do nieznajomych, traktowany będzie podejrzliwie? Strasznie jestem ciekaw, jak na te pytania odpowiedziałby mój znajomy Kubańczyk? Polska - Lubi? Nie lubi?