Społeczność Saskiej Kępy zaniepokoiła wiadomość, że jakiś mężczyzna, w biały dzień, obnażał się przed dziećmi w pobliskim parku. Mnie zaniepokoiło to, co zrobiono z tym mężczyzną, kiedy ujęła go straż miejska.
REKLAMA
Najpierw poprzez FB, a potem ze stron GW dowiedziałem się, że zaalarmowana przez jednego z ojców Straż Miejska przybyła w okolice Ronda Waszyngtona, a potem bez trudu ujęła sześćdziesięcioletniego mężczyznę. Mężczyzna ten przyznał się do zarzucanego mu czynu. Notka prasowa kończy się informacją, że sprawcę nieobyczajnego zachowania ukarano mandatem w wysokości 500 zł. I to tyle. Czegoś mi tu brakuje...
Nie wiem, ale podejrzewam, że strażnicy wywiązali się należycie ze swych obowiązków: zgłoszenie przyjęto, interwencję podjęto ,sprawcę ujęto, mandat wypisano. W papierach pewnie wszystko się zgadza. Ale przecież obnażanie się przed dziećmi wykracza poza granice wygłupu, ekstrawagancji, czy wręcz chuligaństwa, które z racji swej banalnej natury, wystarczy karać mandatami. Przecież dojrzały (60. letni) mężczyzna czerpiący przyjemność z pokazywania obnażonych genitaliów dzieciom jest z cała pewnością „poza normą”. ...Tylko nie wiadomo w jakim stopniu!
Nie jestem w najmniejszym stopniu zainteresowany podsycaniem poczucia zagrożenia, czy broń Boże, agresji wobec tego nieszczęśnika. Ale nie trzeba być Freudem, by dociec, że z tym mężczyzną dzieje się coś bardzo niepokojącego. Czy ten niepokój znikł w chwili wypisania mandatu w wysokości 500 zł. Czy nikt naprawdę nie jest zainteresowany tym, co z tym mężczyzną dzieje się dalej? Jak on sobie radzi psychicznie, w jakim środowisku żyje, czy jest pod opieką specjalisty, choćby dyskretnym dozorem policji?
Przeczytałem dzisiaj, że jakiś prowincjonalny szeryf u małym amerykańskim miasteczku ustawił tablice podające imiona i nazwiska osób skazanych za przestępstwa seksualne w pobliżu miejsc ich zamieszkania. Akt ten wydał mi się dość obrzydliwy, bo podsyca agresję wobec konkretnych ludzi, i wzbudza reakcje niepożądane w państwie prawa. Co też bowiem mają zrobić ludzie z sąsiedztwa: bać się, czy łapać za widły? Co by jednak nie powiedzieć, ten szeryf kierował się nie tylko regulaminem, ale przede wszystkim poczuciem odpowiedzialności za bezpieczeństwo obywateli. Nie wiem, czy u nas kiepskie są regulaminy, czy szeryfowie. Ale najwyraźniej jedyne co u nas działa bez zarzutu, to wypisywanie mandatów!
