Ośmielony licznymi tekstami poświęconymi aktywności fizycznej, chciałbym podzielić się nowymi, niezwykle przyjemnymi doznaniami, jakich doświadczam zgłębiając naturę swego ciała w pobliskim parku.
REKLAMA
Argumenty ewolucjonistów i przeróżnych naukowców dowodzących, że bieganie jest czynnością naturalną wydawały mi się zawsze dość przekonywujące. A w każdym razie bardziej przekonywujące, niż zapewnienia sprzedawców i marketingowców, że bieganie bez nowoczesnych i drogich butów jest absolutnym szaleństwem. Po dojrzałym namyśle spróbowałem biegać boso, co okazało się przeżyciem niemal orgiastycznym – osiągalnym niestety jedynie podczas wakacji nad Bałtykiem. Jako że wakacyjne bieganie boso po plaży wspominam z równym rozmarzeniem, jak inne bogate w doznania wakacje spędzane na międzynarodowych koloniach, nie przestałem kombinować, jak by tu biegać boso w Warszawie.
Nie myślcie, że od razu dałem się omotać cynicznym manipulantom reklamującym obuwie minimalistyczne! Najpierw przeczytałem wszystko, co tylko mogłem o bieganiu naturalnym, a potem sam biegałem boso. Nie zamieniałem zatem jednych modnych butów na inne, jeszcze modniejsze. Raczej szukałem czegoś, co pozwoli mi utrzymać styl biegania boso, w warunkach miejskiego parku, w którym psy srają, a pijacy tłuką butelki.
Nie myślcie, że od razu dałem się omotać cynicznym manipulantom reklamującym obuwie minimalistyczne! Najpierw przeczytałem wszystko, co tylko mogłem o bieganiu naturalnym, a potem sam biegałem boso. Nie zamieniałem zatem jednych modnych butów na inne, jeszcze modniejsze. Raczej szukałem czegoś, co pozwoli mi utrzymać styl biegania boso, w warunkach miejskiego parku, w którym psy srają, a pijacy tłuką butelki.
...A bieganie boso, to całkiem inna sprawa! Kto próbował, ten wie, że przechylamy wtedy ciało ku przodowi, lądujemy na śródstopiu, które wreszcie może pracować zgodnie z wolą bożą. Jeśli zaczynamy biegać boso niedługo po bieganiu w butach biegowych, odkrywamy, że nasze łydki i stopy mają całą masę mięśni i ścięgien, o których istnieniu nie mieliśmy pojęcie. Na początku odczuwamy pewne bóle, bo używamy mięśni skutecznie dotychczas chronionych przed wysiłkiem przez te cholerne, usztywniające i stabilizujące buty biegowe, dla których inspiracją wydają się być buty narciarskie. Kiedy jednak rozćwiczymy stopy, odczuwamy satysfakcję kontaktu z matką ziemią, satysfakcję nieskrępowanej bliskości natury. Przyrównać te doznania mógłbym jedynie do tych, kiedy odrzucamy silikonowe rygory i kochamy się bez prezerwatywy.
Niestety, bieganie boso, jak i uprawianie seksu bez prezerwatywy wiąże się z pewnym ryzykiem, i poprzedzać je winien namysł. Tak samo bowiem uciechy płynące z nierozważnej aktywności prącia, tak i nóg – mogą nas narazić na kłopoty. W przypadku biegania chodzi o to, że skoro nic nie stoi pomiędzy nami i naturą, odczuwamy „całym sobą” każdy giętki patyk, twardy kamień, czy śliskie psie gówno. W warunkach miejskich koniecznością jest zatem obuwanie stopy w coś, co winno ją chronić jak najostrożniej, zamiast usztywniać, stabilizować, i krępować na różne przemyślne sposoby. Ochrona nie powinna powodować zmiany naturalnego, anatomicznego sposobu biegania (z wychylonym ku przodowi tułowiem, lądując na śródstopiu).
Nie znam wiele modeli butów minimalistycznych, bo wypróbowałem dotychczas zaledwie jeden – raczej tani. Nie reklamuję zatem tych akurat butów (których zdjęcie celowo jest rozmazane), bo całkiem możliwe, że inne są dalece lepsze, wygodniejsze, wytrzymalsze. Ale zachęcam każdego, kto biega, by spróbował kiedyś pobiegać boso po miękkim i bezpiecznym podłożu (bałtyckie plaże są super!), a potem rozważył doskonalenie techniki biegania boso w samodzielnie dobranym obuwiu. Pamiętać tylko należy, by to obuwie (pod pozorem wzmocnienia) nie krępowało stóp uniemożliwiając naturalną pracę ich mięśni, a także, by dając złudny komfort amortyzacji nie prowokowały biegania sprzecznego z normą anatomiczną (tj. lądowania na pięcie).
Jeśli powyżej zamieszczone rekomendacje nie uznaliście za całkowiecie idiotyczne, to polecam także zbiór porad pod wiele mówiącym tytułem:
Jak biegać, kiedy jest się grubasem
Jak biegać, kiedy jest się grubasem
