Czy każdy fałsz, który się dobrze medialnie opakuje można ludziom wcisnąć? Każdą bzdurę przeczącą zdrowemu rozsądkowi? Piewcą rewolucyjnej walki o demokrację ma być karierowicz i oportunista Siwiec, prawdziwą damą Jolanta Kwaśniewska, a strażnikiem dobrych obyczajów i kultury wysokiej Kuba Wojewódzki?
Mea culpa, czy mea pulpa? Czy rozmowa Wojewódzkiego i Lizuta opublikowana w Newsweeku to świadectwo autentycznej refleksji, a nawet żalu, czy tylko sprytny marketing promujący nowy produkt medialny: poranną audycję radiową. Myślę, że niestety ani jedno, ani drugie. Wojewódzki naprawdę uwierzył, że będzie jednocześnie Dodą i Władysławem Bartoszewskim; że brawurowe chamstwo zapewni mu kasę i fame wśród gimnazjalistów, zaś protekcjonalne mędrkowanie szacunek złaknionej autorytetów klasy średniej.
Szanuję wyznanie winy Wojewódzkiego, ale że dawno nie był w kościele to mu przypomnę, że warunkiem udanej spowiedzi, oprócz wyznania grzechów, jest jeszcze postanowienie poprawy. Czy zatem jesteśmy świadkami przemiany Kuby Wojewódzkiego? Zainteresowany nową audycją Wojewódzkiego i Lizuta obejrzałem jej zapowiedź zamieszczoną na YouTube. W ciągu półtorej minuty nowym prowadzącym udało się wykpić autorów audycji zdejmowanej z anteny, ich zwolnienie skwitować lakonicznie „czas grzybów się skończył”; przypomnieć, że jeden z nich już strasznie dawno nie nagrał żadnego przeboju, a także wymienić z nazwiska kilku znanych mężczyzn, którzy jakoby mieli zwyciężyć w rankingu biustów. Oczywiście, jak w przypadku żartów o Ukrainkach, znowu okaże się, że jestem prymitywnym idiotą i nie rozumiem subtelnego humoru, sarkastycznego dowcipu i wysublimowanego przekazu. ...ale rzeczywiście tego nie łapię, a teksty wygłaszane przez naszych mędrców zatroskanych schamieniem mediów wydają mi się zwyczajnie chamskie. Chamskie i głupie. Każdy zresztą sam może sobie wyrobić zdanie na temat wzorca dobrego smaku, jakiego dostarczają Wojewódzki i Lizut.
Upewniwszy się, że mam do czynienia z niekwestionowanymi autorytetami w dziedzinie kultury, wdzięku i dobrych obyczajów, zasiadłem do lektury przemyśleń Kuby Wojewódzkiego w Newsweeku. Czy uda mu się wzruszyć zatwardziałe serca, wstrząsnąć sumieniem narodu? Nasz nowy ks. Skarga biada nad rozlewającym się po całej Polsce chamstwem, i wyznaje przy tym samokrytycznie, że przyłożył do tego rękę, jest uwikłany i współwinny; że to, co jemu samemu wydawało się jedynie konwencją przełamującą obowiązujący w mediach blichtr, upowszechniło się i króluje. Że teraz nadszedł czas Ekipy z Warszawy i Trybsona.
Głęboko nie zgadzam się z Kubą Wojewódzkim co do oceny szkodliwości Trybsona z Warsaw Shore. Otóż dla wszystkich oglądających show w MTV jasnym jest, że Trybson to zwykły prostak i matoł, którego pokazują dla beki. Znacznie szkodliwszy od prymitywa Trybsona jest inteligent, dziennikarz i bywalec salonów, który raz rozmawia z premierem o jego rodzinie, a raz z Dodą o bzykaniu w kiblu. To on, a nie prymitywny cham, sankcjonuje chamstwo, dopuszcza jego stosowanie, przedstawia w formie akceptowanej społecznie – czyli z wdziękiem, lekko, dowcipnie. Kuba nie przyłożył ręki do schamienia - on stał się jeźdźcem na białym koniu tej ofensywy chamstwa. Wątpię by teraz szczerze się frasował spopularyzowaniem swojego poczucia humoru – raczej troska się, że to co było jego osobistym znakiem firmowym teraz tak umiejętnie kopiują liczni naśladowcy.
Ale Wojewódzki nie ogranicza się do drobnomieszczańskiego zgorszenia natury estetycznej, a trwoży zagadnieniami etycznymi - to jest powszechną nienawiścią. Tylko, że to on pokazywał jak można być zwyczajnie okrutnym wobec słabszych, jak wykorzystywać przewagę, by kogoś upokorzyć. I teraz to on narzeka na nienawiść? Bo okrucieństwo wobec młodej dziewczyny z prowincji jest ok (to rozrywka!) ale zapiekłość w sporze politycznym jest taka oburzająca – zwłaszcza jeśli towarzyszy jej deklaracja patriotyzmu. Przypominają mi się żarty Wojewódzkiego z prezenterów audycji zdejmowanej z anteny – ja rozumiem, że to jedynie konwencja i sarkazm, którego moja tępota nie pozwala mi docenić. Ale czy naprawdę nie wynika z tego taki przykład, że fajnie jest publicznie ośmieszać kogoś, kto ustępuje w roli pokonanego?
Mniej ważnym, ale nie mniej groteskowym bohaterem tej rozmowy był Lizut. Jak wiadomo Kaczyński każdy problem tłumaczy knowaniami Tuska. Zdaniem Lizuta szczególny udział w popularyzacji chamstwa ma prawica. To „Gazeta Polska” i Pudelek, oraz Karnowscy i Ziemkiewicz odpowiadać mają za zapaść kultury w polskim narodzie.
W swoim ostatnim tekście napisałem, że „Do Rzeczy” to rasistowski szmatławiec i gadzinówka, a 2 tygodnie wcześniej, że Karnowscy są podli i niemądrzy. Ale, drogi Panie Mikołaju, nie ma potrzeby wrzucać ich do jednego gara z Pudelkiem. Żaden portal prawicowy na swej głównej stronie nie ma stałej rubryki Pudelka, jest za to stała rubryka Plotka na stronie głównej portalu Gazeta.pl. ...A przecież to Pański matecznik. Czy Gazeta umieszczając na stronie głównej swego portalu stałą rubrykę Plotka, w którym relacjonuje się popisy Trybsona nie jest czasem odpowiedzialna za popularyzację chamstwa, za jego uszlachcenie. Co Pan czuł, Panie Mikołaju, kiedy Wojewódzki biadał, że „pękły gdzieś granice pomiędzy tym co ważne, istotne i posiadające rangę, a tym, co głośne, puste i nachalne”? Co Pan czuje widząc na stronie głównej portalu Gazeta rubrykę Plotka? Oczywiście, może mój argument jest chybiony, bo Plotek ma moralną wyższość nad Pudelkiem - poza tą najzupełniej oczywistą, że jest częścią misji cywilizacyjnej Agory wobec wszechogarniającego chamstwa i prymitywizmu. Jeśli jest tak istotnie, to zawstydzony swą ignorancją przepraszam światłych i wrażliwych redaktorów Plotka.
A skoro jesteśmy przy wyższości moralnej Agory nad mediami prawicowymi. Przywoływano w rozmowie książkę „Resortowe Dzieci”, która ma być dowodem brutalizacji i chamstwa polskiej prawicy. Istotnie, sama książka, jej pomysł i konstrukcja logiczna są haniebne, a ja osobiście napisałem o jej autorach, że mają mentalność szmalcowników. Ale znowu, Panie Mikołaju, źdźbło u bliźniego Pan widzi, a belki we własnym oku już nie. Pamiętam, jak Gazeta Wyborcza opisując obrońców krzyża z Krakowskiego Przedmieścia informowała społeczeństwo, że córka jednego ze starszych panów modlących się pod krzyżem gra w filmach porno i bije rekordy w liczbie odbywanych stosunków seksualnych. A więc ciekawość co do rodzinnych powiązań dziennikarzy z establishmentu jest hańbą polskich mediów, ale opisywanie seksualnych ekscesów córki obrońcy krzyża, to cenne społecznie dziennikarstwo uskuteczniane w służbie prawdy.
Wojewódzki i Lizut mają częściowo rację, co do schamienia Polaków. Częściowo, bo nie wszyscy Polacy schamieli, ale ja chyba tak. Dlatego odpowiadam Wojewódzkiemu i Lizutowi wprost: pieprzycie głodne kawałki!