,,Rzekł do nich Jezus: Jeżeli nie będziecie spożywać ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie” /J 6,53/
proboszcz parafii Narodzenia Pańskiego w Jasienicy
Mało kto z nas interesuje się na co dzień składem powietrza, którym oddycha. Kto z nas każdą szklankę wody, zanim ją wychyli, niesie do odpowiedniego laboratorium albo sprawdza na liściach sałaty, czy nie jest czasem genetycznie modyfikowana. A przecież to ma ogromne znaczenie nie tylko dla jakości naszego życia, ale nawet dla samego istnienia. A promieniowanie kosmiczne, a skoki ciśnienia, a anteny zamontowane na naszych dachach i przy naszych telefonach, a cieki wodne, a dziura ozonowa, a wycinanie lasów w Amazonii i dziesiątki tysięcy obiektów krążących wyżej lub niżej nad naszymi głowami, a globalne ocieplenie...
To wszystko i wiele, wiele więcej czynników wpływa na to, jak żyjemy, na co chorujemy, czy wypadają nam włosy, czy chodzimy od rana tak podekscytowani, że wszystko leci nam z rąk, a w głowie dudni i huczy. Oj, gdybyś ty bracie wiedział, co ci szkodzi, to w podziemnym bunkrze umarłbyś z głodu, czytając w masce gazowej jakieś sonety na uspokojenie. A wszystko to dotyczy tylko życia materialnego, cielesnego. A gdzie cały świat uczuć, a relacje międzyludzkie, a niezgłębiony świat życia duchowego ?
Nie szukajmy prostych rozwiązań, te mają w sobie zdolność do spłycania i do bolesnego okaleczania tych, którym mają służyć. Życie jest zbyt ważne, by leczył je niedouczony felczer dwoma rodzajami pastylek z ziół. Jeśli już powierzyć ten skarb w czyjeś ręce, to niech to będą ręce tak oddane, jak spracowane ręce matki, jak przebite boleśnie gwoździem ręce Jezusa. Wolę zaufać Jego opowieści o krwi, bez której nie ma życia, niż patrzyć w kryształową kulę albo na miedziane wahadełko. Wierzę, że to niepojęte nauczanie o Ciele i Krwi Syna Człowieczego będzie równie skuteczne, choć nie podejmuję się tego wyjaśniać. Nie jestem specjalistą. Ja Mu wierzę.