Reklama.
Obejrzałem wczoraj program przypominający tragiczne zdarzenia w jednej z poznańskich plebanii, w wyniku których przy porodzie zmarło dziecko miejscowego wikariusza. Historia jest już powszechnie znana i właściwie niewiele nowego mogliśmy w tym programie usłyszeć. A szkoda, było wszak sporo czasu, by sprawę naprawdę dobrze zbadać, przemyśleć i sensownie na nią zareagować. Jednak wypowiedzi niechlubnego bohatera, nawet jeśli wyrwane z kontekstu i zmontowane do potrzeb krótkiego programu w TV, przerażają. Przeraża również wytrwałe milczenie Kościoła na ten temat. Milczy biskup poznański, milczy poznańska kuria, rzecznik Episkopatu odsyła do Poznania, a poznańscy księża nabierają wody w usta. Wkurzyło to chyba nawet redaktora Tomasza Terlikowskiego, który swoje oburzenie postawą księdza Mariusza G. i rady dotyczące rozwiązania tej sprawy wygłosił publicznie podczas tego programu. Ja chciałbym ze swej strony poddać pod rozwagę Panu TT i wszystkim zainteresowanym kilka pytań.
Pan TT powiedział, że ten ksiądz nigdy nie powinien być dopuszczony do święceń kapłańskich i do pełnienia tej odpowiedzialnej posługi. A któryż to biskup uznał Mariusza G. za wystarczająco przygotowanego i udzielił mu święceń kapłańskich w 2005 roku?
Czy ksiądz Mariusz G. przygotowywał się do święceń w tym samym seminarium, z którego podziemnym przejściem niektórzy klerycy wędrowali do siedziby poprzedniego arcybiskupa na spotkania, które zaowocowały ustąpieniem hierarchy z poznańskiej stolicy biskupiej? Czy to przejście zostało już zamurowane, czy nadal można z niego korzystać?
Jaką funkcję w Episkopacie piastuje dziś biskup, który wyświęcił księdza Mariusza G. i dziś jednym nawet słowem nie chce komentować tragedii w Junikowie i tego, co potem nastąpiło?
Czy ksiądz Mariusz G. mówi prawdę, czy konfabuluje, opowiadając, że nie został ukarany nie tylko przez prokuraturę, ale nawet przez swojego księdza biskupa? A może to była taka kara, o której nie wie nawet sam ukarany?
Co w sprawie narażenia na niebezpieczeństwo śmierci ciężarnej kobiety i doprowadzenia do śmierci nowo narodzonego dziecka ma do powiedzenia wiernym komisja bioetyczna naszego Episkopatu?
Redaktor TT postulował zajęcie się sprawą przez Watykan. Czy redaktor złożył już odpowiednie doniesienie do Stolicy Apostolskiej albo choćby do naszej Nuncjatury? Z tego co wiem, Watykan takimi sprawami nie zajmuje się z urzędu i czeka, często bezskutecznie, na reakcję miejscowego Kościoła.
Stosunkowo najwygodniejszym rozwiązaniem tej sprawy dla instytucji Kościoła w Polsce byłoby odejście z Jego szeregów Mariusza G. Mógłby to nawet zrobić spektakularnie, jak jeden z posłów naszego parlamentu. Niestety sam zainteresowany ani myśli odchodzić. Trochę się obawiam, że po tym, co zrobił Mariusz G. i czego nie zrobił w tej sprawie Kościół, chętnych do odejścia z Kościoła może być więcej. Zaś sam redaktor TT pouczał, że skutki chrztu są nieodwracalne i z Kościoła odejść nie można. Z tego co wiem, podobnie jest ze skutkami sakramentu kapłaństwa.
Co więc powinien Kościół zrobić z księdzem Mariuszem G. ?