proboszcz parafii Narodzenia Pańskiego w Jasienicy
Przed nami kolejne w historii Kościoła konklawe. Jak wierzymy - my katolicy, przy asystencji Ducha Świętego kardynałowie wybiorą następcę papieża Benedykta XVI. Warto jednak pamiętać, że czuwający nad tymi wyborami Duch Święty, to będzie ten sam Duch, który czuwał również nad wyborami poprzednich papieży. Wystarczy zajrzeć do historii Kościoła wykładanej w seminariach duchownych, na katolickich uniwersytetach i zapisanej w opasłych tomach zalegających biblioteczne półki, by się przekonać, że było to raczej zmaganie Ducha Świętego z grzeszną naturą ludzi Kościoła. Zgorszenia, skandale, zbrodnie, korupcja, zawiść, mściwość, ale i pokora, mądrość, bezinteresowność, męczeństwo, świętość - przeplatają się w historii papiestwa, czyniąc tę historię głęboko niejednoznaczną. Warto o tym pamiętać na progu kolejnego konklawe, które może nas wprowadzić w czasy religijnego, moralnego, a kto wie, może nawet organizacyjnego odrodzenia Kościoła. Może niestety stać się ten wybór pierwszą strofą stronicy tej historii, o której mówić się będzie – kolejna czarna stronica w historii papiestwa. Historia dzieje się na naszych oczach i równie dobrze może to być historia rozkwitu i odnowy, jak rozłamu, upadku i zgorszenia.
Po pierwsze życzę kardynałom, by po ludzku mądrze i po katolicku z wiarą dokonali wyboru kolejnego papieża. Życzę, by zajęło im to znacznie mniej czasu niż przy wyborze papieża Grzegorza X (wybierano go trzy lata). To życzenie powinno się spełnić bez większego problemu, bo nauczony historycznym doświadczeniem Kościół ustalił zasady, które ograniczają czas na wybór papieża. Nie trzeba będzie się już tym razem posuwać aż do rozbierania dachu nad zgromadzonymi na konklawe, jak to miało miejsce w roku 1271 (szkoda byłoby fresków Michała Anioła na suficie kaplicy Sykstyńskiej).
Nie muszą kardynałowie słuchać przy tym wyborze wskazówek papieża-emeryta Benedykta XVI, bo choć papież Lucjusz I sam wyznaczył swojego następcę (papieża Stefana I), to dziś naśladownictwo takich zwyczajów nie byłoby dobrze przyjęte.
Z drugiej strony życzę kardynałom, by się z wyborem zbytnio nie spieszyli. Może się bowiem powtórzyć sytuacja z elekcji papieża Urbana VI, którego wybrano bardzo szybko, ale niebawem kardynałowie pożałowali pochopnej decyzji i bezskutecznie prosili papieża, żeby abdykował. Może się bowiem okazać, że na kolejną abdykację przyjdzie tym razem czekać równie długo, jak po papieżu Celestynie V.
Przy wyborze nowego papieża nie muszą również kardynałowie kierować się opiniami nawet najświętszych i najbliższych współpracowników kandydata na papieża. Święty Piotr Damiani papieża Grzegorza VII nazywał publicznie „świętym szatanem”, co nie przeszkodziło Kościołowi kanonizować również tego papieża. Podobnie Święta Katarzyna ze Sieny i Święty Wincenty Ferreriusz popierali konkurujących papieży, którzy obłożyli się nawzajem ekskomunikami.
Gdy już papież zostanie wybrany, to chciałoby się, żeby był tak aktywny i gorliwy, jak Jan Paweł II (szczególnie w pierwszej części swego pontyfikatu), tak pokorny jak Celestyn V i tak oczytany jak Benedykt XVI. Nie miałbym nic przeciw temu, żeby był tak otwarty na „innych” jak papież Jan XXIII. Dobrze by było, żeby nie był synem papieża (jak to się przytrafiło papieżowi Sylweriuszowi) ani nawet wnukiem papieża (jak to było z papieżem Grzegorzem I). Wskazanym by było, by nowy papież nie pozostawił po sobie syna ani córki (choć to się udało niejednemu z papieży).
Niech nowy papież nie wtrąca starego do więzienia, jak to uczyniono papieżom Stefanowi VI, Leonowi V, Janowi X i wielu innym.
Niech nie wykańcza zwolenników innych kandydatów do tej godności, jak to uczynił papież Damazy I, mordując stu zwolenników papieża Ursyna, i jak papież Leon I, nakazujący stracić trzystu spiskujących przeciw niemu.
Niech nowy papież nie obcina swojemu poprzednikowi ani uszu, ani języka, ani nosa, jak to zrobiono antypapieżowi Janowi XVI. Niech więc nowy papież nie odcina staremu ani możliwości kontaktu z wiernymi, ani możliwości publikowania kolejnych książek, ani nawet dostępu do internetu.
Niech papież nie pójdzie w ślady papieża Stefana VI i niech nie wyciąga z grobu Jana Pawła II ani Pawła VI, ani żadnego ze spoczywających w podziemiach bazyliki Św. Piotra. Niech więc da im święty spokój i nie sadza ich na ławie oskarżonych (jak to uczyniono papieżowi Formozusowi), ani nawet nie porcjuje ich doczesnych szczątków na relikwie, ku ich jakoby większej chwale.
Niech nowy papież strzeże wiary katolickiej i apostolskiej i nie naśladuje papieża Marcelina, który wrogom Kościoła oddał księgi Pisma Świętego, a sam złożył ofiarę bożkom pogańskim. Albo papieża Liberiusza, który podpisał się pod innym niż katolickie wyznaniem wiary.
Nie musi nowy papież być tak płodny jak papież Leon XIII (pozostawił po sobie 88 encyklik) ani tym bardziej jak papież Aleksander VI (zostawił po sobie dziewięcioro dzieci z różnych matek).
Dobrze by było, gdyby nie był tak nieprzyjemny i arogancki jak papież Bonifacy VIII albo jak budzący strach i grozę papież Juliusz II.
Ja ze swej strony byłbym wielce rad, gdyby nowy papież przypomniał nauczanie papieża Marcina V, który potępił antysemickie kazania w kościołach (mógłby nawet taką adhortację napisać do kleru w naszym kraju) i pod karą ekskomuniki zabronił przymusowego chrztu dzieci żydowskich (to znaczy, że taka praktyka musiała być wtedy dosyć rozpowszechniona).
Wolałbym również, by nowy papież nie poszedł w ślady papieża Pawła IV i nie reaktywował w Rzymie getta dla Żydów albo papieża Leona XII, który kazał bramy getta zamykać na noc na klucz.
Niech nie idzie nowy papież w ślady papieża Piusa V, który Żydów wygnał z państwa kościelnego, i papieża Grzegorza XIII, który po wymordowaniu w noc Świętego Bartłomieja tysięcy hugenotów polecił odśpiewać w kościołach „Te Deum”.
Niech walczy ze złem tego świata, ale niekoniecznie naśladując papieża Sykstusa V, organizującego w Rzymie setki publicznych egzekucji.
Raczej niech się nowy papież wykaże taką wielkodusznością jak papież Pius VII, który na rozkaz Napoleona został zakuty w kajdany i wtrącony do więzienia, a sam po klęsce swego oprawcy udzielił schronienia jego rodzinie.
Niech będzie otwarty na nowe osiągnięcia nauki i techniki jak papież Benedykt XVI (surfujący na Twitterze) a nie jak papież Grzegorz XVI, który zabronił budować tory kolejowe, uważając je za dzieło diabła.
Niech zadba o poziom kleru diecezjalnego i zakonnego. Niech przestrzega przed molestowaniem dzieci, przed praniem brudnych pieniędzy, przed hazardem, przed symonią, przed karierowiczostwem. Ale niech nie reformuje tak jak papież Klemens XIV, jedną bullą likwidując zakon jezuitów, a ich generała wtrącając do lochów.
To tylko garść życzeń związanych z wyborem nowego papieża zaczerpnięta z lektury książki o papieżach przysłanej mi przez Wydawnictwo Apostolstwa Modlitwy w Krakowie. Zajmująca, budującą a miejscami przerażająca lektura. Zaglądajmy do historii, bo ta niestety lubi się powtarzać.