proboszcz parafii Narodzenia Pańskiego w Jasienicy
Nieuchronnie zbliża się 70 rocznica wybuchu powstania w warszawskim getcie. Przez ostatnie dziesięciolecia sporo wydarzyło się dobrego w odkrywaniu prawdy o tamtych wydarzeniach, o ich genezie, o uwarunkowaniach historycznych, kulturowych, religijnych, socjologicznych. Kto chciał, mógł sięgnąć do źródeł wszelakich, by z nich zaczerpnąć wiedzę o Żydach w przedwojennej Polsce, o „ostatecznym rozwiązaniu”, o losach Żydów i ich mienia już w Polsce powojennej. Każdy może dawać wiarę jednym relacjom, inne pomijając milczeniem, albo też odwrotnie. Te przemilczać, omijając szerokim łukiem, tamte zaś cytować, nagłaśniać, upamiętniać. Można nawet, wzorem prof. Jasiewicza, najpierw postulować wprowadzenie pojęcia „kłamstwa jedwabieńskiego”, by je następnie samemu szerzyć.
Pojawił się, nienowy zresztą, pomysł postawienia pomnika Polakom, którzy ratowali Żydów z pożogi Holokaustu. Idea jak najbardziej godna nie tylko uwagi, ale i realizacji. Novum okazała się zaproponowana ostatnio lokalizacja tego pomnika. Pomysłodawcy chcą, by pamięć o tych Polakach ratujących Żydów wcisnąć gdzieś możliwie najbliżej pomnika Bohaterów Getta i powstającego muzeum Żydów polskich. Niby cóż w tym złego? Zebrać w tym jednym pomniku wszystkich polskich „Sprawiedliwych wśród Narodów Świata” i niech oni sobie tam, na skrawku wydzielonym z wydzielonego kiedyś z miasta getta, stoją, przypominają, upamiętniają, świadczą i co by kto jeszcze chciał. Niech stoją w jednym, wydzielonym miejscu, które można mijać szerokim łukiem, które nie rzuca się w oczy, ale które jest i można tam poprowadzić zagraniczne wycieczki.
A dlaczego nie postawić im pomników w tych miejscach, gdzie ci „Sprawiedliwi” żyli, mieszkali, pracowali, ratowali Żydów, narażali siebie i swoje rodziny na niebezpieczeństwo? Wyobrażacie sobie taki pomnik tuż przy kościele Wszystkich Świętych w Warszawie, na granicy getta, na styku dzielnic żydowskiej i aryjskiej? Albo pomnik Antoniny Wyrzykowskiej na rynku w Jedwabnem, albo pomnik częstochowskich „Sprawiedliwych” gdzieś przy Alei Najświętszej Maryi Panny, albo pomnik księdza Wolskiego i komendanta Marchlewicza, i siostry Gertrudy przy stacji kolejowej w Otwocku. Tam ich miejsce. Ale nie, stojąc w spiżu w tych miejscach przypominaliby mieszkańcom, że w ich mieście byli Żydzi i że ich już nie ma, i że ratowali ich nieliczni mieszkańcy, którzy często nie tylko długie lata, ale wręcz do śmierci ukrywali prawdę o pomocy udzielanej Żydom - z obawy przed sąsiadami.
Zapytajcie mieszkańców Jedwabnego, czy zechcieliby gdzieś na rynku upamiętnić swoich sprawiedliwych ratujących Żydów, albo w Łomży, albo w Szczuczynie, albo w Prostyni, w Otwocku, w Chotomowie, w Czortkowie, w Falenicy, w Górze Kalwarii, w Przemyślu, w Siedlcach...
W pewnym mieście zaproponowaliśmy takie upamiętnienie licznej grupy bohaterskich mieszkańców miasta poprzez nazwanie ich imieniem miejscowego parku. To zbyt wiele – usłyszeliśmy. Po co przypominać tamte straszne dni, po co jątrzyć zabliźnione rany, po co epatować w miejscach publicznych wspomnieniem mrocznej przeszłości. Tak jak jest, jest dobrze. Takie upamiętnienie mogłoby wzbudzić niepotrzebne emocje. Znów nieznani sprawcy mogliby, jak na grobie Ireny Sendlerowej, wymalować swój sprzeciw. A więc zbudujmy im pomnik w wydzielonym getcie. Tam im miejsce, razem z tymi, których ratowali...