Udało się braciom Karnowskim jedną okładką swego pisma odkryć przed nami prawdę. Chcieli dobitnie i wyraziście ukazać wroga tego wszystkiego, co dla nich i ich środowiska najcenniejsze. Wygląda na to, że tym razem im się udało. Podłożyli ładunek, podpalili lont, zdetonowali i... Ukazała się naga prawda - o nich.
proboszcz parafii Narodzenia Pańskiego w Jasienicy
To już nie pierwszy raz, gdy o księdzu Bonieckim, o środowisku "Tygodnika Powszechnego", o przedstawicielach tak zwanego "Kościoła otwartego" pisali ci dziennikarze, przyprawiając im gębę wrogów Kościoła. Każda okazja była dla nich dobra, by przestrzec przed najgroźniejszą według nich, bo ukrytą w szeregach ludzi Kościoła, "piątą kolumną". Ta okładka miała bez słów odkryć przed każdym, kto na nią spojrzy, prawdziwe zagrożenie dla Kościoła w Polsce. Paradoksalnie tym razem chyba im się to udało.
Gdy pisali swe artykuły do tygodnika "Idziemy", gdy występowali jako komentatorzy w salonie dziennikarskim Floriańska i w diecezjalnym radio, gdy wystawiali certyfikaty prawości swoim i wydawali wilcze bilety oponentom, wzbudzali zainteresowanie niektórych, politowanie innych i dezaprobatę wielu. Gdy występowali tuż obok księdza Zielińskiego, obok ojca Kowalczyka czy obok księdza Kruszyńskiego, można było odnieść wrażenie, że to są ci "prawdziwi Polacy" i "prawdziwi katolicy". Gdy plugawe artykuły z ich tygodnika cytowano na stronie arcybiskupa, mógł ktoś mniemać, że zdobyli jego uznanie, aprobatę a może, nawet błogosławieństwo dla swoich poczynań.
Co stanie się teraz? Pójdą dalej tą drogą? Tą drogą poszli nie tak dawno niemieccy dziennikarze, publikując obrzydliwą okładkę z papieżem Benedyktem. Więc może bracia Karnowscy zawrócą, przepraszając publicznie i nakładając na grzbiet włosiennicę? A może będą mataczyć, że to ktoś, a nie oni, że to pomyłka, drukarski chochlik, obrzydliwa prowokacja.... Skraj przepaści blisko. Najgorsze z możliwych położenie. Nie zazdroszczę braciom Karnowskim, zresztą nigdy im nie zazdrościłem. Doigrali się. Co teraz zrobią oni? Co zrobią ich kościelni promotorzy i apologeci? Jedna plugawa okładka i wszystko na jednej szali. Może to i dobrze. Teraz wszystko jasne.Teraz obwieścili dobitnie swoje cele, metody i wrogów. Oznajmili jedną okładką - kim są.
Jezus wyzwalał opętanych i rozkazywał złym duchom. Karnowscy i środowisko, które tworzą, nie tylko nie ma takiej mocy, nie przyświecają mu takie cele, ani nie kieruje się chrześcijańskimi pobudkami. Temu środowisku należałoby przydzielić nie tyle kościelnego asystenta, ale wyznaczonego przez Konferencję Episkopatu Polski nadwornego egzorcystę. Niechby przed każdym spotkaniem tego środowiska zmywał im głowy wodą święconą i pieczętował usta skutecznym egzorcyzmem. Nienawiść, jaka nimi owładnęła, może się jednak okazać tak ugruntowana, że polscy egzorcyści jej nie podołają. Mało skuteczny okazał się również dla tych ludzi cudotwórca z Afryki. Warto jednak szukać antidotum na tę groźną, śmiertelnie groźną chorobę. Tym bardziej, że jest zaraźliwa.