Reklama.
I dobrze. Jeśli przyjeżdża do Polski poważny kandydat na prezydenta poważnego państwa to spotkać się z nim wypada. Szkoda, że premier Donald zapomniał o tej zasadzie podczas wizyty w Polsce Francois Hollande’a. Jeszcze zanim został prezydentem. Wówczas Tusk nie znalazł dla Hollande’a czasu.
Dobrze, że premier uczy się na błędach. To byłaby wersja optymistyczna. W wersji mniej optymistycznej Tusk swoim cennym czasem gospodaruje w zależności od tego do jakiej politycznej rodziny należy zagraniczny gość…
A może po prostu po raz kolejny przyjaciół szukamy daleko, a tych będących blisko lekceważymy.