Dzisiaj na łamach „Gazety Wyborczej” pojawił się jednak głos rozsądku. Jacek Żakowski ma rację, gdy pisze: „Doradzanie rządom i firmom jest zajęciem w demokratycznym świecie powszechnym wśród polityków niepełniących publicznych funkcji. Wielu szanowanych Polaków doradza lub doradzało w krajach postsowieckich, arabskich (przed rewolucjami) i dalekowschodnich będących z demokracją na bakier. Powinniśmy być dumni, że dorobiliśmy się grupy polityków, od których inni chcą się uczyć modernizacji i transformacji”.
Gdy czytam te teksty przypominają mi się czasy narodzin IV RP. Wówczas również postanowiono poprzez atak na lewicę, spróbować wzmocnić Platformę. Uderzenie w Włodzimierza Cimoszewicza miało zapewnić zwycięstwo Tuskowi i zablokował dojście do władzy braci Kaczyńskich. Tak się nie stało. Cimoszewicz został opluty. Lech Kaczyński został prezydentem, a Jarosław Kaczyński w końcu sięgnął po fotel premiera.