Nie chcę odbierać ministrowi Nowakowi prawa do dobrych intencji w jego walce z prędkością na drogach. Podobnie jak on chciałbym, aby liczba osób ginących na drogach nadal malała. Wczorajszy program Tomasza Lisa nie rozwiał jednak wątpliwości tych, którzy twierdzą, że Nowakowi chodzi tylko o zapełnienie kiesy ministra Rostowskiego.
Rocznik 1974. Poseł do Parlamentu Europejskiego, Przewodniczący SLD w latach 2005-2008, Przewodniczący Klubu Poselskiego Lewicy w latach 2007-2009, Wicemarszałek Sejmu V kadencji, Minister Rolnictwa w rządach Leszka Millera i Marka Belki
Nie chcę odbierać ministrowi Nowakowi prawa do dobrych intencji w jego walce z prędkością na drogach. Podobnie jak on chciałbym, aby liczba osób ginących na drogach nadal malała. Wczorajszy program Tomasza Lisa nie rozwiał jednak wątpliwości tych, którzy twierdzą, że Nowakowi chodzi tylko o zapełnienie kiesy ministra Rostowskiego.
Przede wszystkim uderzająca była bezradność Nowaka, gdy Lis zarzucił mu, że za stówkę (lub kilka) można wykupić się od punktów karnych. To rozwiązanie stawia pod wielkim znakiem zapytania tezę, że nie chodzi o pieniądze, lecz o bezpieczeństwo. Oczekuję od Nowaka prostej deklaracji, że to rozwiązanie zostanie zlikwidowane.
Zasadniczym problemem jest rosnący fiskalizm państwa uderzający w kierowców. Mamy płatne autostrady, wysoką akcyzę na paliwo, teraz rosnącą liczbę fotoradarów. I zapowiedź podwyżek mandatów. To poważne obciążenie dla kierowców.
Pamiętam, jak w 2003 roku koalicja SLD-PSL rozpadła się o winiety. Powiedzmy szczerze, to były grosze w porównaniu z dzisiejszymi obciążeniami nakładanymi na kierowców. Dzisiaj politycy z koniczynkami w klapach z rządu wychodzić nie zamierzają…
Najbardziej uderza to w niezamożnych kierowców. Osoba bogata płaci mandat i dalej wciska pedał gazu. Dla biednego każdy list ze zdjęciem to poważne uszczuplenie budżetu. Wszystkie formy handlu punktami muszą zostać ukrócone.
Bardziej uciążliwą karą od kilkuset złotych może być dla wielu kierowców czasowe odebranie prawa jazdy za przekroczenie prędkości. Na 2-3 tygodnie. Taka kara nie tylko uderza po kieszeni ale i zmusza do refleksji. Wówczas nikt nie wysunie argumentu, że chodzi o zapełnianie kiesy Rostowskiego.