Wyprawa kijowska Jarosława Kaczyńskiego chociaż miała miejsce tydzień temu co rusz przynosi nowe konsekwencje. Niezbyt mile dla prezesa. Najpierw zauważono, że stał pod sztandarem UPA, potem że pozdrowił zebranych zawołaniem, którym witali się sprawcy rzezi wołyńskiej. Teraz zwrócono uwagę na to, że obok Kaczyńskiego stał Ołeh Tiahnybok, lider nacjonalistycznej partii Swoboda.
REKLAMA
Zwrócił na to uwagę nie byle kto, ale poważany w środowiskach prawicowych ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski.
"Parę dni temu w Kijowie Jarosław Kaczyński stanął w cieniu czerwono-czarnych flag UPA przy boku banderowca i faszysty Oleha Tiahnyboka, szefa antypolskiej i antysemickiej partii "Swoboda", która depcze pamięć pomordowanych Polaków, Ormian i Żydów oraz domaga się m.in. oderwania 19 południowo-wschodnich powiatów pod Polski. Czy którykolwiek polityki niemiecki czy francuski stanąłby przy boku gloryfikatora SS i Gestapo lub kogoś, kto domaga się rewizji granic państw należących do Unii Europejskiej i NATO?" – pyta ksiądz Isakowicz-Zaleski.
Mnie z księdzem łączy raczej niewiele, ale pomimo tych różnic przyłączam się do tego pytania.
