Polska bieda ma twarz dziecka. Najnowsze dane GUS mówią, że pół miliona polskich dzieci nie dojada. Taka sama liczba dzieci nie ma wszystkich podręczników, bo ich rodziców nie stać na wykupienie pełnego kompletu. 600 tys. dzieci nie chodzi do dentysty.
Rocznik 1974. Poseł do Parlamentu Europejskiego, Przewodniczący SLD w latach 2005-2008, Przewodniczący Klubu Poselskiego Lewicy w latach 2007-2009, Wicemarszałek Sejmu V kadencji, Minister Rolnictwa w rządach Leszka Millera i Marka Belki
Jaki jest powód tych zatrważających statystyk? Błędny model polityki społecznej. Ulga prorodzinna, zamiast usług publicznych. W pełni korzystają na tym tylko rodziny z klasy średniej i wyższej, głównie z dużych miast. Rodziny rolnicze z ulgi nie korzystają w ogóle, rodziny o niższych dochodach mogą nie są w stanie skonsumować jej w całości.
Państwo usług publicznych to państwo, gdzie dentysta jest szkole. To państwo, gdzie w szkole jest ciepły posiłek. To państwo, gdzie dzieci w szkole otrzymują podręcznik. Zamiast korepetycji w szkole są zajęcia pozalekcyjne. A do szkoły i ze szkoły dziecko podróżuje wygodnym i bezpiecznym transportem publicznym.
Jasne, podręcznik rząd zamierza zapewnić. To zmiana w dobrą stronę – za to trzeba rząd pochwalić. Ale jedna jaskółka nie czyni wiosny. Potrzebne są poważne zmiany systemowe. Tak naprawdę potrzebujemy resetu państwa w zakresie polityki społecznej.
Ze swojej strony mam za sobą ciężką batalię ws. banków żywności, czyli pomocy żywnościowej dla najuboższych. W kończącej się kadencji Parlamentu Europejskiego istniało poważne zagrożenie, że program ten zostanie wygaszony. Na szczęście udało się temu zapobiec. Mam do tego tematu stosunek bardzo emocjonalny. Sam bowiem tworzyłem w Polsce system banków żywności. Będę go bronił do końca. Aby polska bieda nie miała twarzy dziecka.