Tym wszystkim, którzy zdumiewają się coraz bardziej przyśpieszającą bezczelnością Prezydenta i jego obozu politycznego, który łamie Konstytucję, prawo i obyczaje demokratyczne, odpowiadam: a czego się spodziewaliście?

REKLAMA
Już na progu kampanii o Andrzeju Dudzie wiadomo było, że jego sylwetka jest połączeniem pokornego urzędasa i drobnego kombinatora. Pokorność urzędnicza nakazała mu przygotować wniosek do TK na podstawie pisma lobbystów, co spowodowało, że stał się de facto cichym wspólnikiem największej afery III RP: afery SKOK-ów. Skłonność do kombinowania skłoniła go do dorabiania za duże pieniądze na dziadowskiej uczelni, przy wzięciu urlopu z UJ, na dodatek posługując się delegacjami sejmowymi na cele parlamentarne – z czego nigdy się nie wytłumaczył.
Dziś o tych rzeczach się nie wspomina, bo zostały niejako przesłonięte przez wyborcze zwycięstwo i inaugurację. Ale one nie wyparowały w czarnej dziurze. A przynajmniej – pozwalają zrozumieć haniebne posunięcia Prezydenta w ostatnich dniach. Podżyrowanie bzdur smoleńskich (teraz słyszę, że jego społecznym doradcą w tej sprawie będzie laborant chemiczny dr Nowaczyk, mianowany przez prawicowe media „profesorem”), ułaskawienie skazanego nieprawomocnym wyrokiem domniemanego przestępcy Mariusza Kamińskiego, odmowa wykonania konstytucyjnego obowiązku zaprzysiężenia prawidłowo wybranych sędziów TK… Z tym samym, niezbyt mądrym uśmieszkiem przylepionym do buzi, Prezydent przekracza kolejne granice przyzwoitości i praworządności. Ale to wszystko już było „prefigurowane”, by użyć naukowego terminu, przez działania Andrzeja Dudy sprzed wyboru.
W swym liście do uczestników kolejnej „konferencji smoleńskiej” pisze pretensjonalnie: „Nie godzimy się, by raporty oficjalnych komisji pozostawiły naukową prawdę poza progiem naszej wiedzy, naszych możliwości i umiejętności dochodzenia do wiarygodnych ustaleń”. Pozostawiły prawdę poza progiem naszej wiedzy – co to znaczy, jaki normalny człowiek tak pisze? O referatach konferencji smoleńskich przyznaje, że powstały „pomimo bardzo ograniczonego dostępu do materiałów i dowodów” – czy nie zaprzecza to ich wiarygodności, którą jednocześnie w swym liście afirmuje? Dwukrotnie w liście pochyla się nad naukowcami smoleńskimi, że „nie mogli liczyć na przychylność mediów”. No a Nasz Dziennik, telewizja Trwam, media SKOK-ów, w tym „W Sieci” i wpolityce.pl, Gazeta Polska i jej odnogi – to nie media? No może nie, ale chodzi pewno Prezydentowi o to, że były także inne media, które miały czelność krytykować naukowców Macierewicza – ale czy nie na tym polega wolność prasy?
Dziennikarzom mówi dziś, że postanowił „uwolnić” wymiar sprawiedliwości ze sprawy Kamińskiego. Z czego jeszcze uwolni polskie prawo i polskie państwo – z jakich sędziowskich wyroków, zasad konstytucyjnych, obyczajów? Uwolnił, jak na razie, z nowych członków Trybunału, z rządowego raportu w sprawie Smoleńska… Kiedy uwolni z tego przejmującego poczucia wstydu, jakie towarzyszy obserwatorom jego działań?
No więc, czego się właściwie spodziewaliście?