Właściwie wszystkie komentarze na temat najnowszej propozycji ustawowej ministra Zbigniewa Ziobry skoncentrowały się na karaniu za “polskie obozy zagłady” i inne formy „przypisywania narodowi lub państwu polskiemu odpowiedzialności za popełnione przez III Rzeszę Niemiecką zbrodnie nazistowskie”. Tymczasem ten akurat aspekt proponowanego nowego zapisu o IPN jest dużo mniej ważny, niż drugi element – o którym za chwilę.
Filozof prawa i konstytucjonalista, publicysta, bloger
To, że ściganie za „polskie obozy koncentracyjne” jest piramidalną prawniczą bzdurą, wie każdy, kto ma choćby elementarne pojęcie o prawie, a do tej kategorii należy chyba jednak zaliczyć ministra sprawiedliwości, który – choć był marnym studentem, do tego stopnia, że nawet nie dostał się na aplikację prokuratorską, to jednak jakoś tę magisterkę z prawa na UJ wymęczył. W Polsce takie sformułowania o „polskich obozach” nie padają, a karanie za nie zagranicą nie ma najmniejszych szans. Pomijając już skomplikowane sprawy procesowe, koszty itp., - aby uzyskać pomoc prawną innych państw w ściganiu domniemanego przestępcy na ich terytorium, należy udowodnić, że podobny czyn jest karany także w kraju sprawstwa. W żadnym znanym mi państwie demokratycznym nie ma analogicznego „przestępstwa”. (Kłamstwo oświęcimskie jest czymś zupełnie innym – gdyż czym innym jest negowanie zbrodni, a czym innym – przypisywanie odpowiedzialności za nią innemu „państwu lub narodowi”).
A zatem idea karania za „polskie obozy koncentracyjne” jest wyłącznie zabiegiem PR-owskim, mającym na celu przypodobanie się Prezesowi i prawicowym radykałom, których PiS kokietuje. Ani jedno oskarżenie nie zostanie przedstawione, a jeśli już zostanie przedstawione – to nie zostanie uwieńczone wyrokiem. Jestem tego absolutnie pewny.
Ale w propozycji Zbigniewa Ziobro jest jeszcze drugi element, na który opinia publiczna w postaci żurnalistów i polityków zupełnie nie zwróciła uwagi. Taka sama kara (do 3 lat) grozić ma za „rażące pomniejszanie odpowiedzialności rzeczywistych sprawców tych zbrodni”. Z całą pewnością, inspiracją dla tej propozycji ministra Ziobry były szokujące i karygodne wypowiedzi ważnych osób publicznych, negujących niedawno odpowiedzialność polskich mieszkańców Jedwabnego i Kielc za mordercze pogromy, dokonane na ludności żydowskiej w tych miejscowościach.
Gdy minister edukacji narodowej w rządzie Beaty Szydło, Anna Zalewska, osoba normalnie wyszczekana, nie potrafi z siebie wydusić, kto był sprawcą zbrodni w Kielcach (mówiąc tylko niezbornie o „jakichś antysemitach”) albo gdy ówczesny kandydat na Prezesa IPN, a obecnie już Prezes, Jarosław Szarek, wyraża teorię, że to Niemcy mordowali w Jedwabnem – oboje dokonali świadomego, publicznego i karygodnego „pomniejszania odpowiedzialności rzeczywistych sprawców” wypełniając w ten sposób znamiona nowego przestępstwa.
Nowelizacja ustawy o IPN proponowana przez Zbigniewa Ziobro, nie dotknie bezpośrednio ani Anny Zalewskiej ani Jarosława Szarka, gdyż prawo nie działa wstecz. Ale Zbigniew Ziobro wysyła im bardzo poważne ostrzeżenie. Nie kłamcie więcej publicznie na temat zbrodni, popełnionych przez Polaków! Nie łżyjcie tak bezczelnie! Mam nadzieję, że zarówno minister Zalewska jak i prezes Szarek wezmą sobie to ostrzeżenie do serca. A jeśli nie, jeśli będą brnąć w przestępczą recydywę – to niech Prokurator Generalny Zbigniew Ziobro, już po wejściu prawa w życie, ściga ich z największą surowością. Ma w tym moje poparcie.