Czy łatwo powstrzymać się przed wyświechtaną frazą, że historia dzieje się pierwszy raz jak tragedia, a powtarza jako farsa? Tyle że, tym razem, jest to farsa psychoterapeutyczna dla uczestniczących w niej aktorów.
Filozof prawa i konstytucjonalista, publicysta, bloger
W wywiadzie-rzece z Michałem Karnowskim i Piotrem Zarembą “O dwóch takich… Alfabet braci Kaczyńskich”, Jarosław Kaczyński wspomina, jak 13 grudnia 1981 poszedł do punktu informacyjnego w związku literatów w Warszawie: “Tam dochodzą do mnie pierwsze szczegóły wydarzeń, niestety nikt nie wie o tym, co się dzieje w Gdańsku. Pojawia się ktoś już zwolniony z internowania, ja jestem zszokowany, że mnie nie internowano” (s. 137).
Ta trauma tkwi w Prezesie do dzisiaj, skoro w 31 rocznicę stanu wojennego wybiera się na czele demonstracji o demokrację i wolność mediów. Czy zdoła w ten sposób przezwyciężyć żal, że komuna nie dostrzegła jego roli w ruchu dysydenckim i pierwszej Solidarności i zostawiła go spokojnie w domowych pieleszach w tamtą dramatyczną noc?
Radzę, by uczestnicy grudniowej demonstracji wznosili okrzyki „Precz z komuną!”, „Jaruzelski musi odejść!” tudzież „Orła WRONa nie pokona!”. Może ta psychoterapeutyka pomoże zwolennikom i publicystyczno-ideologicznym apologetom PiS-u pokonać żal, że nie odkryli w sobie dzielności na miarę Michnika, Kuronia czy Bujaka w czasie, gdy odwaga była w cenie i uzasadnić ich dzisiejsze flekowanie przez ‘prawicę’? Wszak w ideowym otoczeniu Kaczyńskiego mnóstwo ludzi, którzy swój antykomunistyczny, a zaraz potem anty-lewicowy (jakby komuna była lewicowa!) bunt odkryli wraz z upadkiem komunizmu. A potem, zgodnie z bolszewicką filozofią, że walka klas nasila się wraz z krzepnięciem socjalizmu, uznali, że walkę z komunizmem należy prowadzić coraz gorliwiej wraz z odsuwaniem się komuny w przeszłość.
Czy towarzysze partyjni i dawni dziennikarze mediów PZPR-owskich: towarzysze Krzysztof Czabański, Marcin Wolski, Krystyna Grzybowska – ruszą do spóźnionej walki o wolność mediów i o demokrację? Jestem pewny, że tak, a ktoś doda, że lepiej późno niż wcale. Rekonstruktorzy wydarzeń, w których mogli lecz nie śmieli uczestniczyć za pierwszym razem, mają przecież swojego Wieszcza (tego od „trzeba cos zrobić w tej sprawie, … Panie Jarosławie”) i swego Uczonego (tego z Torunia od układów) – obaj przegapili ruch odnowy Ojczyzny, gdy to było naprawdę niebezpieczne, więc mają teraz szansę.
Nie dostrzegają tylko jednego. Kreśląc symboliczną analogię miedzy PRL a niedoskonałą ale przecież demokratyczną III RP (w której właściciel prywatnej gazety wyrzuca dziennikarza, który następnie bryluje w dziesiątkach legalnych mediów – i to się liczy jako złamanie wolności prasy, a całkowicie legalne i wpływowe medium nie dostaje na razie licencji na satelitarny przekaz bo nie chce dostarczyć kwitków finansowych – i to jest łamaniem wolności słowa, a Prezes ostatnio insynuuje brawurowo, że trzeba lepiej sprawdzać obliczanie głosów w wyborach bo „strzeżonego Pan Bóg strzeże” – i to jest dowodem zagrożenia demokracji, no bo prawdziwą demokrację poznać po tym, że Prezes wygrywa) – otóż kreśląc taką analogię, mimowolnie dokonują oni rehabilitacji PRL-u. Jeśli bowiem na TYM polega walka o wolność i demokrację, do czego nawiązuje symboliczna data 13 grudnia – to może ta komuna, symbolizowana przez swój agresywno-samoobronny ruch przeciw społeczeństwu w tamtą noc, nie była aż taka zła? Poniżając III RP – wywyższają komunę. Zrównując dzisiejszą Polskę z PRL-em, wysyłają mimowolnie sygnał, że PRL miał wypaczenia, ale był zasadniczo OK.: dziennikarze przechodzili z jednej roboty do drugiej, telewizje katolickie nadawały choc nie zawsze z tego nadajnika, z którego chciały, pracownikom komisji wyborczych trzeba było patrzeć na ręce…Oto paradoksalnie, przekaz trzynasto-grudniowych demonstrantów, mających się za najgorliwszych wrogów komuny. Czy to zrozumieją?
I czy łatwo powstrzymać się przed wyświechtaną frazą niemieckiego brodacza, że historia dzieje się pierwszy raz jak tragedia, a powtarza jako farsa? Tyle że, tym razem, jest to farsa psychoterapeutyczna dla uczestniczących w niej aktorów.