Zebrali się , skrzyknęli z całej Polski, i głosikami prosto po mutacji wykrzykiwali hasła, przepisane z przedwojennych faszystów: o „Wielkiej Polsce”, o „przywróceniu porządku”, o „mocy” i o „duchu Bolesława Chrobrego”. No i oczywiście o „Polsce dla Polaków”. Napluli na „demoliberalną zgniliznę”, starając się wpasować w kostiumy wielkich europejskich wrogów liberalnej demokracji: Mussoliniego, Salazara, no i tego z wąsikiem, Bolesława Piaseckiego. Poprzypinali sobie znaczki organizacyjne, tylko trochę różniące się od swastyki. Zaprosili na ideologa marnego publicystę, Ziemkiewicza, który bełkotliwie połączył nacjonalizm z prymitywnym marksizmem, wykrzykując z oburzeniem, że „ten, kto ma więcej pieniędzy, może zrobić to co chce z tym, co ma mniej pieniędzy”. Dziwne w ustach liberała, z rodowodem z UPR? Nie, Ziemkiewicz wiedział do kogo mówi, nazizm też zaczynał od szczucia „prostych ludzi” na oligarchię finansową.
Zaprosili chuliganów z Węgier, wsławionych otwartym antysemityzmem i pogromami Romów. Do ONR-owców nawiązali explicite. O ich protoplastach, pierwszych ONR-owcach pisał wielki polski pisarz Henryk Dembiński przed wojną: “ONR żąda wprost całkowitego wyrugowania Żydów z wyższych uczelni. Jeżeli robi to w imię Hitlera I wiary rasistowskiej, to ma oczywiście rację. Jeżeli jednak robi to w imię interesów narodu polskiego (…) kłamie i cynicznie oszukuje”.
Czy już należy sie bać? Nie, nie i jeszcze raz nie. Te wykrzykiwane dyszkantem hasła nienawiści i walki z demokracją są pajacowaniem, a nie częścią brunatnej fali. Jesteśmy w Europie i to nie są lata 30-te XX wieku. Smarkaczy z Ruchu Narodowego nie nagłaśniać bez potrzeby, nie reklamować; tym bardziej – nie dowartościowywać obawami lub histerią.
Ale obserwować. Uważać. Zapamiętać nazwiska i buzie. Powpisywać do rejestrów. Nakreślić linię w piasku – i nie pozwolić przekroczyć jej, ani na krok. Żadnych zabaw z bronią. Żadnych nawoływań do przemocy. Żadnych prześladowań cudzoziemców. Obserwować uważnie – i w razie czego, linijką po palcach.
Zapowiedzieli, że „modlitwą odzyskają Polskę dla Polaków”. Tyle im wolno, tyle bardzo proszę. Ale niewiele więcej. Demokracja nie może być bezbronna w obliczu swych – naszych – wrogów.