
Długo zabierałem się za ten wpis. Whisky to temat tak szeroki i tak głęboki, że po prostu bałem się go dotykać. W końcu dzięki pomocy pewnej osoby* postanowiłem rozpocząć cały cykl poświęcony tylko i wyłącznie whisky. Dzisiaj, w części pierwszej, opisze historię tegoż magicznego trunku. Tak więc, dawno dawno temu…
REKLAMA
Na początku było gaelickie uisge beatha (czy. uszke beff), potem uisge, następnie uisky, aż wyewoluowało (w około 1715 r.) do whisky, co znaczy "water of life". Po łacinie aqua vitae (po staropolsku okowita). Dlaczego? Bo dawniej alkohol się używało tylko i wyłącznie w celach medycznych (i już wiemy czemu skandujemy - na zdrowie!). Pierwsze wzmianki destylacji, pochodzą z roku 1171. Pisał o tym podobno Geoffrey Chaucera w Powieściach Kanterbryjskich. Pewniakiem jest jednak data 1494 kiedy to zostało zapisane w rejestrach podatkowych Szkocji takie o to zdanie: Osiem boll słodu dla brata Johna Cora do produkcji aqua vitae.
Produkcja whisky w Szkocji jest ściśle regulowana prawnie dzięki – whisky act. Dzięki temu, że obowiązuje prawo zwyczajowe, raz uchwalony akt prawny obowiązuje do końca świata. Istnieje legenda jakoby słowo FUCK wzięło się właśnie od takiego aktu prawnego. Był to skrót od Fornication Under Consent of the King (z ang. cudzołóstwo pod rozkazem króla). Zaczęło się od epidemii czarnej śmierci w Europie, która spowodowała problem z dzietnością i król nakazał się chędożyć tworząc akt FUCK (ef ju si key). Wystarczyło przybić tabliczkę do drzwi z tym napisem i ani kobieta ani mężczyzna nie mógł być pociągnięty do odpowiedzialności karnej za cudzołóstwo. I tak o to ten akronim stał się słowem oddającym czynność.
Wracamy do whisky. W roku 1608 powstała pierwsza licencjonowana destylarnia whisky. Licencje otrzymał Irlandczyk sir Thomas Philipps z Country Atrim – która istnieje do dzisiaj pod nazwą Bushmills – i jest to oficjalnie najstarsza gorzelnia świata. Już wtedy zaczęto whisky destylować w miedzianych alembikach o pojemności 50 galonów. Dlaczego? Regulacja prawna. Wcześnie każdy pędził ile chciał i to nie tylko do celów medycznych ale i również do marketingowych. Ludzie w tamtych czasach używali whisky (wcześniej dodając do niej miód i zioła) do wszystkiego: płaczące dziecko, kobieta nie chcę współżyć, teściowa wrzeszczy, znajomego pocięli mieczem itd. Taka penicylina z dodatkiem alkoholu.
Regulacja (1823r.) została wymuszona, również, z powodu dziury budżetowej oraz plagi alkoholizmu - pierwszą wywołał gin, drugą właśnie whisky. By nad tym zapanować ustanowiono pewien nadpis (regulujący ceny, leżakowanie). Nadpis z Inverness do whisky act to początek 1908 roku. To wtedy doprecyzowano by whisky leżakowała w beczce minimum 3 lata. Stąd mówi się że whisky ma piękna biografie ale krótki życiorys. Również w tym roku ustabilizowano pojęcia single malt (jedna destylarnia, jeden rodzaj zboża) i blend (różne rodzaje zbóż z różnych destylarni). Nadpis z Iverness wszedł w życie w 1912 roku w UK więc podchodzą pod niego zarówno Szkoci jak i Irlandczycy.
Ciekawostka! Od 1912 roku alkohol biały, który uzyskujemy podczas dystylacji whisky, przestaje należeć do destylarni. Zostaj on własnością Jego Królewskiej Mości przez trzy lata. Po upływie tych trzech lat można wykupić prawa do alkoholu dzięki akcyzie (w Anglii nazywa się to duty – obowiązek). Oko na to ma urzędnik państwowy który przyjeżdża do destylarni i jako jedyny ma klucz do do magazynu gdzie whisky leżakuje minimum 3 lata. To prawo do dzisiaj obowiązuje na terenie Wielkiej Brytanii.
W 1915 roku został wprowadzony nowy (przynajmniej oficjalnie) element – dębową beczkę. Destylatorzy już wcześniej, choćby w Stanach Zjednoczony, zauważyli, że beczka wpływa na jakość alkoholu. Starzenie i leżakowanie whisky w beczkach to już wymysł dwudziestowieczny.
W latach 80. XIX wieku wstrętne stworzonka, zwane mszycami, spowodowały plagę we francuskich winnicach co mocno zaszkodziło głównemy konkurentowi whisky – koniakowi. Dzięki temu whisky ustabilizowało się dosyć mocno w Europie i na zachodzie. Złoty wiek na whisky przypadł po prohibicji w USA czyli w 1933 roku. Od tamtego czasu sprzedaż stale rośnie - z czego ja się bardzo cieszę.
*osoba o której warto tu wspomnieć to Mateusz Zabiegaj dzięki któremu powstał ten cykl. Jest on Brand Ambasadorem marki Grant's i moim Qui – Gon Jinnem. Dziękuje Ci.
