
Pracuję od 5 lat (czyli od kiedy jestem studentem) jako barman i chcąc nie chcąc, naoglądałem się już wielu niekulturalnych zachowań ze strony klienta przychodzącego do restauracji czy pubu. Te najbardziej wkurzające pozwolę sobie wypisać poniżej.
REKLAMA
Trochę kultury!
Przerażające jest to, jak wielu z was nie potrafi zachować się w restauracji/pubie/kawiarni.
Nie, nie potrafi. Dlaczego? Może to nie ich wina, może ktoś zawinił, jak byli młodzi, a może nikt im nie pokazał, nie wytłumaczył?
Nie wiem.
Tym wpisem, chcę dać kierunek tym, którzy w tej ciemnej dolinie kultury kawiarnianej zagubili się.
Nie wiem.
Tym wpisem, chcę dać kierunek tym, którzy w tej ciemnej dolinie kultury kawiarnianej zagubili się.
Zamykanie drzwi. Cholernie trywialne i prozaiczne, a jednak, nagminnie występujące zwłaszcza w te najbardziej mroźne wieczory. Dla mnie logiczne jest to, że gdy mamy (jak teraz) zimę, to drzwi powinny być zamknięte. Zwłaszcza, że wchodzę do kogoś, nie do siebie. Czy naprawdę myślicie, że drzwi się same zamkną? Nie, ktoś (barman tudzież kelnerka) musi to zrobić, także dzięki za dodatkową robotę.
Dzień dobry/do widzenia. Ja pamiętam lata, gdy chodziłem do podstawówki, gdzie uczyli mnie magicznych słów, niestety, co drugi z was już nie. Jak już zamkniecie za sobą drzwi, to warto powiedzieć to ''dzień dobry'', a zwłaszcza wtedy, gdy ktoś się tak do ciebie zwraca.
Wyobraźcie sobie sytuację, gdy wchodzi grupa 10 osób i po kolei mówię ''dzień dobry'' i ''witam'', a ŻADNA z 10 osób nawet mi nie odpowiedziała, bym chociaż pocałował się w dupę. Nic. Zero. Jestem powietrzem.
I tak dzieję się często. Albo jak mówię ''miłego dnia życzę'', a ludzie patrzą na mnie z przerażeniem, bo nie wiedzą, co odpowiedzieć i tylko mruczą ''wzajemnie''.
Nie bójmy się być grzeczni, i mówmy to ''dzień dobry'' i ''dobranoc'' czy ''do widzenia'', by chociaż sprawiać wrażenie kulturalnych.
Wyobraźcie sobie sytuację, gdy wchodzi grupa 10 osób i po kolei mówię ''dzień dobry'' i ''witam'', a ŻADNA z 10 osób nawet mi nie odpowiedziała, bym chociaż pocałował się w dupę. Nic. Zero. Jestem powietrzem.
I tak dzieję się często. Albo jak mówię ''miłego dnia życzę'', a ludzie patrzą na mnie z przerażeniem, bo nie wiedzą, co odpowiedzieć i tylko mruczą ''wzajemnie''.
Nie bójmy się być grzeczni, i mówmy to ''dzień dobry'' i ''dobranoc'' czy ''do widzenia'', by chociaż sprawiać wrażenie kulturalnych.
Zachowanie przy barze. Wyobraźcie sobie taką sytuację przy barze, podchodzi mi taki 20-paro-latek, wyglądający na wiernego fana Star Treka, a dokładnie na klińgońską kobietę i krzyczy mi – PIWO. No i co mam odpowiedzieć? Mówię, że jest. A on, daj. No najchętniej, to dałbym mu w tą klingońską i pryszczatą mordę, ale wytrzymuję i pytam się – a PROSZĘ?!
To słowo, należące również do tych ''magicznych'', ładnie brzmi, do wszystkiego pasuje. Proszę, używajcie go jak najczęściej.
To słowo, należące również do tych ''magicznych'', ładnie brzmi, do wszystkiego pasuje. Proszę, używajcie go jak najczęściej.
Albo podchodzą mi takie małpy do baru, walą ręką o blat, jakby to w jakiś sposób pomogło. Niestety, to nie pomaga, wręcz przeciwnie, takie marne imitacje człowieka obsługuje się na samym końcu. Cierpliwość to domena królów, niestety coraz częściej obsługuję samych niecierpliwych wieśniaków.
Zwracanie się do barmanów czy do kelnerek zwrotami typu kochanie, mistrzu, byku, majster, stary, bufetowy, nędzna-imitacjo-barmana itd. No delikatnie pisząc, nie jest to mile widziane.
Sięganie po coś (lub wchodząc bez zezwolenia) za bar, będąc gościem, jest równoznaczne z obcięciem/wygięciem-do-bólu rąk lub co najmniej poinstruowaniu, że tak się nie robi.
Klepanie po tyłku i pstrykanie palcami. Każdy troglodyta, który klepnie czy złapie kelnerkę za tyłek powinien zostać wyprowadzony za jądra z baru. Obecnie jest to bagatelizowane i kończy się wymianą głupich uśmieszków i skwitowaniem ''przyzwyczaiłam się'' (tragedia!).
Drodzy panowie, kelnerka jest po to, by umilić wam czas, ale nie w taki sposób, w jaki zapewne przywykliście w burdelach. Kelnerka jest po to, by zebrać zamówienie, przynieść je i w wolnej chwili porozmawiać/pożartować, klepać to możecie siebie po głowie (albo Niemca po kasku).
Pstrykanie palcami w stronę kelnerki, by ta podeszła, jest po pierwsze uwłaczające, a po drugie można wylądować za takie coś w sądzie (przynajmniej tak słyszałem). Nie polecam.
Krzyki i wrzaski na obsługę. Bo jedzenie jest zimne, bo źle zostały wydane pieniądze, bo mamy zły humor, bo pada śnieg, bo nie smakuje mi koktajl. W swoim doświadczeniu barowym miałem parę sytuacji, gdy komuś zrobiłem koktajl czy shota (częściej :-) ), który danej osobie nie smakował lub czasami (przy dużym ruchu) źle komuś wydam, pomylę się. Zdarza się. Jestem w końcu tylko człowiekiem.
Jeżeli tak się wydarzy, nie krzyczmy. Krzykiem nic nie zdziałamy, co najwyżej możemy pogorszyć sytuację. Wiele kelnerek zostało doprowadzonych przez krzyk czy złośliwości klientów do płaczu. Zamiast krzyku, uśmiechnij się albo zażartuj z sytuacji. To działa!
Stali klienci i ich wymagania. Jeżeli przychodzisz do knajpy, gdzie znasz szefa, kelnerów, barmanów, zmywaka, w dodatku masz zniżkę, to gratuluję jesteś stałym klientem. Jesteś gościem, który często do nas przychodzi, ma swoje upodobania, które każdy zna. Fajna sprawa.
Niestety, zdarza się i tak, że takie osoby się zapominają. Bo stali klienci mają przekonanie, że mogą więcej i będziemy ich obsługiwać jak jakiegoś VIPa, bo jak nie to będą krzyczeć urbi et orbi, że więcej tu nie przyjdą.
To, że często przychodzicie do jakiegoś baru, nie zwalnia was z przestrzegania kultury. Ja osobiście, będę tępił każdy przejaw chamstwa, nawet u stałych klientów.
BTW – nie krzyczcie nigdy na całą knajpę, że macie karty rabatowe, żebyśmy pamiętali o zniżce itd. To takie słabe.
Zamawianie jedzenia o bardzo późnej porze. Jeżeli kuchnia jest otwarta od godziny 10 do 22 to znaczy, że kucharz pracuję od 10 do 22. Uwierzcie mi, nie chcielibyście zobaczyć miny gościa, który pracuję przez 12 godzin, przy 40 stopniach Celsjusza w kuchni, i do końca zmiany zostały 4 minuty a tu nagle wychodzi bloczek. Kucharz podchodzi wkurzony do mnie, z wyrzutem, ale co ja mam zrobić. Jest godzina 21:58 a ten podchmielony jegomość ma ochotę na grzanki i sałatkę z kurczakiem. W dodatku krzyczy, że zna szefa…
Macie prawo zamówić 3 minuty przed zamknięciem kuchni. Oczywiście, że tak.
Ja osobiście, nigdy tego nie zrobię.
TIPY. Najważniejsza sprawa, jeżeli nie stać cię, by dać te 10% z rachunku kelnerom czy barmanom, to nie stać cię, byś przychodził w to miejsce. Mam już serdecznie dość wysłuchiwania skarg i przekleństw kelnerek, że miała stolik na 360 zł i zostawili jej 5 zł napiwku.
Postawcie się chociaż raz na miejscu osoby, która jest na każde wasze zawołanie, dba o to, by wszystko było jak najwyższej jakości, wymienia wam popielniczki, żartuje sobie z wami, ściera rozlane piwo (''a bo kolega chciał pokazać gangam style i to było takie śmieszne, że się rozlało'') i pod koniec, za to wszystko dajecie jej 5 zł. Istne kurestwo.
Zresztą, zauważyłem, że większość osób nie wie, jak zostawiać napiwki.
Garść przydatnych informacji:
- ''reszty nie trzeba'' – najprościej i najłatwiej. Można również użyć zwrotu ''wydaj do 20, 30, 40'' albo ''zaokrąglij do 40''
- zostawienie miedziaków jest nieeleganckie. Zostawia się albo większe monety albo banknoty. Koniec, kropka.
- Danie na start kelnerowi 20 zł spowoduję, że będziecie jako pierwsi obsługiwani, a wasze zamówienia będą naprawdę obfite (to samo tyczy się barmana).
- Danie pod koniec kelnerowi przyzwoitego tipa spowoduję, że będziecie u niego zawsze mile widziani i na pewno was zapamięta jako ''tych fajnych'' (to samo tyczy się barmana).
- Błaganie o rabat albo teksty typu ''bo nie dostaniesz napiwku'' świadczy o tym, że delikwent posiada IQ rzędu temperatury pokojowej.
- Pamiętajcie, przy większych rachunkach, gdzie było jedzenie, koktajle, butelki whisky – zostawcie te 10% napiwku. Jak stać was na kalmary, to stać was na napiwek.
- ''reszty nie trzeba'' – najprościej i najłatwiej. Można również użyć zwrotu ''wydaj do 20, 30, 40'' albo ''zaokrąglij do 40''
- zostawienie miedziaków jest nieeleganckie. Zostawia się albo większe monety albo banknoty. Koniec, kropka.
- Danie na start kelnerowi 20 zł spowoduję, że będziecie jako pierwsi obsługiwani, a wasze zamówienia będą naprawdę obfite (to samo tyczy się barmana).
- Danie pod koniec kelnerowi przyzwoitego tipa spowoduję, że będziecie u niego zawsze mile widziani i na pewno was zapamięta jako ''tych fajnych'' (to samo tyczy się barmana).
- Błaganie o rabat albo teksty typu ''bo nie dostaniesz napiwku'' świadczy o tym, że delikwent posiada IQ rzędu temperatury pokojowej.
- Pamiętajcie, przy większych rachunkach, gdzie było jedzenie, koktajle, butelki whisky – zostawcie te 10% napiwku. Jak stać was na kalmary, to stać was na napiwek.
To tyle. Więcej nie pamiętam albo nie przychodzi mi teraz do głowy.
Jeżeli o czymś zapomniałem, piszcie w komentarzach.
Na wszelkie wątpliwości odpowiem.
Na wszelkie wątpliwości odpowiem.
