www.filmweb.pl

Rok 2013 był ciekawym czasem dla kina. Powstały świetne produkcję jak Grawitacja, Kapitan Philips czy Django. Na każdym z nich świetnie się bawiłem w kinie. Jednak, jeżeli miałbym wybierać film roku, film który byłby genialny w każdym calu, gdzie motywy czy dane sceny przejdą do historii kinematografii i gdzie aktorzy popisali się fenomenalnymi kreacjami - wybór byłby prosty jak myślenie Trybsona – Wilk z Wall Street.

REKLAMA
Uwielbiam Martina Scorsese. Absolutnie. Kocham go całym swoim filmowym serduszkiem. Zarówno Martin jak i jego filmy są genialne w każdym calu. To jest jeden z tych reżyserów, któremu nie udało się zrobić filmu słabego (przy Aviatarze się starał, nie wyszło mu). To również jeden z tych twórców, który jest Oscarowym pechowcem. W końcu Akademia zrehabilitowała się przy (bardzo dobrej – nie genialnej) Infiltracji. W tym roku, miała premiera jego najnowsza produkcja, Wilk z Wall Street (tutaj chciałem pochwalić polskich tłumaczy, którzy pokazali, że DA SIĘ przetłumaczyć tytuł filmu poprawnie i nie stworzyli czegoś na miarę Skok na Kase albo The Wolf of Wall Street – Chciwość jest zła). Ta produkcja to absolutny HIT!
Fabuła jest oparta na faktach (tak, tych autentycznych). Opowiada perypetie maklera, Jordana Belforta, który dorobił się fortuny na manipulacjach giełdowych oraz na sprzedawaniu, przez jego firmę, śmieciowych akcji. Historia sama w sobie nie jest jakaś oryginalna, ot mamy biednego faceta znikąd który postanawia zostać maklerem. W końcu dorabia się majątku, tyle że ''trochę'' nieuczciwie, więc zaczyna się nim interesować FBI. Nic ciekawego?!
NIE!
Scenariusz, reżyseria, zdjęcia, montaż, aktorzy – do niczego nie można się przyczepić!
Po pierwsze, Wilk z Wall Street to fantastyczna komedia a Jim Carrey ma w końcu konkurenta a jest nim – Leonardo Di Caprio. Tak. Ten sam co utonął w Titanicu a w Incepcji wypłynął.
Jest absolutnie FE – NO – ME – NAL – NY.
logo
http://fileking.pl
Tutaj będę prorokował ale wydaję mi się, że jego próba dotarcia do Ferrari przejdzie do historii kinematografii! (kto widział film, ten wie o co mi chodzi).
Dawno nie widziałem tak dobrze zagranej roli. On nie wczuwał się w Jordana Belforta – on nim był. Jego charyzmatyczne przemówienia, spazmatyczne krzyki, stany upojenia. To jest majstersztyk najwyższych lotów. Cały film to taki Las Vegas Parano tylko, że na bogato.
Na pochwały zasługuję Jonah Hill, który gra lekko stukniętego partnera biznesowego naszego głównego bohatera oraz Kyle Chandler, którego kojarzyłem głównie z amerykańskich głupich komedii romantycznych, zaś w tym filmie pokazał, że jak chce – to potrafi zagrać nieustępliwego i nieprzekupnego agenta FBI.
Oddzielny akapit przeznaczam Matthew McConaughey'owi. Facet pojawia się w filmie w praktycznie w jednym momencie gdzie, głównie mówi o masturbacji i wciąganiu koksu. Dla samej tej sceny warto wybrać się do kina. Jak dla mnie, Matthew za tą role powinien zostać ozłocony przez Akademie. Udowodnił, że potrafi grać na najwyższym poziomie! Nie mogę się doczekać jego najnowszego filmu - Dallas Buyers Club - gdzie gra nosiciela HIV (dlatego był taki wychudzony w produkcji Scorsese!).
Wilk z Wall Steet trwa 2 godziny i 59 minut. Jest to najdłuższy film w dorobku Martina Scorsese. Mimo to, nie czujesz tego. Ja wyszedłem z projekcji nawet nie wiedząc, że minęło tyle czasu. To zasługa scenariusza i świetnie poprowadzonej przez reżysera historii. Ten film trzyma w napięciu, jak najlepszy dreszczowiec i to do samego końca. Absolutnie nie wiemy co przyniesie nam kolejna scena, jak się potoczą dalsze losy głównego bohatera ani nie jesteśmy w stanie przewidzieć zakończenia.
Wyję z zachwytu.
Warto podkreślić, że nie jest to produkcja dla dzieci. Oj nie. W Wilku z Wall Street, doświadczymy wszystkiego co niezdrowe, nielegalne i nieprzyzwoite. Mamy nagość (i to w całym tego słowa znaczeniu), narkotyki (''cocaine, cocaine everywhere''), alkohol (morze alkoholu), seksualne orgie (które zawstydziłyby samego Charliego Sheena) oraz wulgarność (przy tym filmie, uczestnicy Warsaw Shore to bardzo kulturalni i ułożeni ludzie ze szlacheckich rodzin).
logo
dziennik.pl
Wilk z Wall Street jest bezsprzecznie filmem roku. Oczywiście, można się zachwycać efektami z Pacific Rim, Hobbita, Grawitacji czy jednej z najbardziej dresiarskich sag ever – Szybcy i Wściekli 6. Tyle, że to tylko wydmuszki. Bez drugiego dna. Najnowszy film Martina Scorsese, mimo niewielu efektów specjalnych, nie dość że ogląda się wyśmienicie to w dodatku pokazuję, że czasami trzeba wypić piwo, które się sobie nawarzyło.
MUST SEE.