O konferencji "Ludzka seksualność: piękno czy zagrożenie?", czyli katolickiej wizji seksualności, piszą Izabela Jąderek i Iwona Nowowiejska
REKLAMA
W minioną sobotę, 8 czerwca, odbyła się w Warszawie, na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego (UKSW), konferencja „Ludzka seksualność: piękno czy zagrożenie? Jak kształtować prawidłowe, wolne od uzależnień postawy wobec seksualności człowieka?” Konferencja się zakończyła, jednak my nie pozostajemy obojętni zarówno na „pseudonaukową” wiedzę przedstawioną zgromadzonym, jak i na postawy reprezentowane przez panelistów wobec edukatorów seksualnych.
Wielokrotnie podczas konferencji mówiono o środkach antykoncepcyjnych. Stosowanie antykoncepcji jest podobno skutkiem seksualizacji dzieci i młodzieży, a prezerwatywy nie chronią przed HIV, gdyż rzekomo zawierają mikropory, przez które wirusy z łatwością mogą się przedostać. Zastanawia nas, skąd i z którego roku jest ta wiedza. Na stronie Krajowego Centrum ds. AIDS, agendy Ministerstwa Zdrowia, jest wyraźnie napisane, że prezerwatywa jest jedynym środkiem, którego skuteczność w zapobieganiu HIV udowodniono. Podobne treści można znaleźć również na www.aids.org. Przez lateks nie przedostaje się przecież ani tlen, ani woda, a tym bardziej wirus HIV. Argument, jakoby przekazywanie wiedzy o antykoncepcji powoduje, iż młodzież wcześniej zaczyna wchodzić w sferę seksu, nie został do tej pory poparty żadnymi obiektywnymi badaniami naukowymi. Wręcz przeciwnie, duża aktywność seksualna młodzieży nie wiąże się ze stosowaniem antykoncepcji, lecz z brakiem podstawowej wiedzy o życiu seksualnym („Zbyt młodzi rodzice”, Izdebski, Niemiec, Wąż, 2011, Wydawnictwo TRIO).
Usłyszałyśmy również, że edukatorzy rzekomo są nieprzeszkoleni, nieprofesjonalni i nie umieją przekazywać swojej wiedzy. W naszej organizacji, a z tego, co wiemy, nie tylko w naszej, osoby chcące prowadzić zajęcia z edukacji seksualnej z młodzieżą są odpowiednio selekcjonowane (u nas mogą to być wyłącznie absolwenci lub studenci ostatnich lat studiów psychologicznych /położnictwa /seksuologii) oraz szkolone. Podlegają też superwizji, a po każdych zajęciach zbierają ankiety ewaluacyjne od młodzieży oraz opinię od nauczycieli.
Nie jest również prawdą, jakoby edukatorzy seksualni byli przeciwko rodzicom i ich sposobom wychowywania dzieci. Nie ma żadnych prawdziwych danych w stwierdzeniu, że rodzice nie wiedzą nic na temat zajęć prowadzonych w szkołach lub tego, że nauczyciele nie znają tematów prowadzonych przez nas lekcji. Aktywność edukatorów seksualnych w szkole jest za każdym razem uzgadniana z Dyrekcją, pedagogiem i wychowawcami. Rodzicie zaś są odpowiednio wcześniej informowani i mają prawo nie wyrazić zgody na udział dziecka w zajęciach. Zadaniem edukatora jest przekazanie obiektywnej, naukowej wiedzy, popartej badaniami, a nie ingerowanie w moralne czy etyczne wartości rodzin.
Na konferencji padło sformułowanie, iż należy pamiętać, że najważniejszym aktem w Polsce jest Konstytucja. Trudno się z tym stwierdzeniem nie zgodzić. Warto jednak dodać, że akt ten, uchwalony przez Zgromadzenie Narodowe i zatwierdzony w ogólnonarodowym referendum, za naród uważa nie tylko osoby wierzące i nie tylko wyznawców religii katolickiej: „Naród Polski – wszyscy obywatele Rzeczypospolitej, zarówno wierzący w Boga będącego źródłem prawdy, sprawiedliwości, dobra i piękna, jak i niepodzielający tej wiary, a te uniwersalne wartości wywodzący z innych źródeł, równi w prawach i w powinnościach wobec dobra wspólnego – Polski…„ (Preambuła KONSTYTUCJI RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ z dnia 2 kwietnia 1997 r.)
Naród ten ustanowił Konstytucję naszego kraju „w poczuciu odpowiedzialności przed Bogiem lub przed własnym sumieniem”. (Preambuła KONSTYTUCJI RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ, z dnia 2 kwietnia 1997r.). Wygląda więc na to, iż uznano, że ateiści wyżej wymienione sumienie posiadają.
Naród ten ustanowił Konstytucję naszego kraju „w poczuciu odpowiedzialności przed Bogiem lub przed własnym sumieniem”. (Preambuła KONSTYTUCJI RZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ, z dnia 2 kwietnia 1997r.). Wygląda więc na to, iż uznano, że ateiści wyżej wymienione sumienie posiadają.
Nie bardzo rozumiemy zatem ataki i odsądzania od czci i wiary organizacji świeckich decydujących się na prowadzenie edukacji seksualnej. Dlaczego zakłada się, że nie zgadzając się z wytycznymi dotyczącymi życia seksualnego wiernych Kościoła katolickiego, sieją demoralizację i nawołują do uprawiania seksu na lewo i prawo, z kimkolwiek, jakkolwiek i bez poczucia odpowiedzialności?
Ustawa o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży mówi w art. 4, iż: „Do programów nauczania szkolnego wprowadza się wiedzę o życiu seksualnym człowieka, o zasadach świadomego i odpowiedzialnego rodzicielstwa, o wartości rodziny, życia poczętego oraz metodach i środkach świadomej prokreacji”. Środki i metody świadomej prokreacji to nie tylko naturalne metody planowania rodziny to również mechaniczne, chemiczne i hormonalne metody antykoncepcji. Dlaczego więc o tym nie mówić, dlaczego nie informować młodych ludzi, co mają do wyboru podczas podejmowania decyzji o tym, czy chcą czy też nie chcą zostać rodzicami i kiedy?
Odnośnie szkodliwości tabletek antykoncepcyjnych, to ostrzeżenia i zalecenia dotyczące stosowania są nawet na herbatce z dziurawca. Nikt nie twierdzi, że środki hormonalne są dla organizmu obojętne, dlatego sprzedaje się je wyłącznie na receptę. Decyzję o przepisaniu pacjentce takiego a nie innego preparatu podejmuje lekarz, na podstawie przeprowadzonych wcześniej badań i wywiadu. Straszącym szkodliwością antykoncepcji umyka też fakt, że każdy lek, zanim zostanie dopuszczony do obrotu, przechodzi skomplikowaną procedurę rejestracyjną, w tym trwające latami badania kliniczne, na przeprowadzenie których zgodę ZAWSZE musi wydać komisja bioetyczna. Notabene, w większości polskich komisji bioetycznych, oprócz lekarzy specjalistów, farmaceutów, prawników i pielęgniarek, zasiada również osoba duchowna. Można więc chyba przyjąć, iż są to gremia posiadające wysoki autorytet moralny i równie wysokie kwalifikacje specjalistyczne.
„Przestępcy”, „przestępców się nie zaprasza do dyskusji”, „spotkamy się w sądzie” – to nie jedyne słowa, jakie padły z ust panelistów w kierunku Pontonu – na tej bowiem organizacji zajmującej się edukacją seksualną skupili się naukowcy z UKSW, jak również zaproszeni goście. Informacje, jakoby Ponton przekazywał młodzieży nieprawdziwą, nierzetelną wiedzę, są w naszej opinii bezpodstawne. Prowokacyjne próby wciągnięcia przedstawicielek Pontonu w niemerytoryczną dyskusję były niczym innym jak budząca niesmak manipulacją. Ponton nie dość, że nie został zaproszony do dyskusji jako równorzędny partner, to był także publicznie oskarżany o działanie na szkodę młodzieży. Nie zgadzamy się, aby takie słowa padały w kierunku naszych Koleżanek i Kolegów.
„Każdy jest obowiązany szanować wolności i prawa innych” – to cytat z ustawy zasadniczej, na sam koniec.
