Rym to trochę częstochowski, ale nie mogliśmy się powstrzymać, widząc jak w naszym zaprzyjaźnionym gospodarstwie pan Stefan wiezie pełną taczkę kalafiorów zebranych z pola. Oczywiście kalafior można kupić przez większą część roku, a przy braku produktu krajowego nasi sklepikarze ratują się importem, ale nasz, krajowy, młody kalafior trudno pomylić z jakimkolwiek importowanym. Jest chrupiący, soczysty, pełen nęcącej wilgoci - ugotowany na parze i polany bułką tartą wprost rozpływa się w ustach, racząc całym bogactwem kalafiorowego smaku. Dzisiaj jednak nie parą potraktowaliśmy nasze kalafiorowe cudo, ale zapiekliśmy go w piekarniku pod parmezanową pierzynką.
Beata Martynowska & Marek Łaskawiec. Założyciele firmy „Spiżarnia” specjalizującej się w tradycyjnej polskiej żywności. Wspólnie prowadzą blog kulinarny www.zniejednegogarnka.pl. Prywatnie małżeństwo...szczęśliwe.
Zanim jednak nasz młody kalafior do piekarnika trafił, delikatnie przyrumienił się na patelni, na klarowanym maśle w towarzystwie kilku ząbków czosnku i małej, ale za to piekielnie ostrej, papryczki. Dzięki temu zyskał na wyrazistości, stracił swój trochę siarczany zapach, i zmiękł nieco, dzięki czemu mógł w piekarniku krócej przebywać, co pozwoliło mu zachować jego młodzieńczą wilgoć. Tak upieczony kalafior podajemy najczęściej jako przystawkę lub dodatek do dania głównego. Dzisiaj jednak, z okazji naszego pierwszego kontaktu po zimowej przerwie, jedliśmy go jako danie główne z sałatą i młodymi ziemniakami.
Kalafior myjemy i dzielimy na różyczki, które kroimy wzdłuż. Podsmażamy przez chwile na maśle klarowanym z dodatkiem posiekanego czosnku i papryczki, a następnie wykładamy na blasze przykrytej papierem do pieczenie. Na wierzch kalafiora rozkładamy kawałki czosnku i papryczki, z którymi się smażył i posypujemy parmezanem. Wkładamy do piekarnika rozgrzanego do 160 stopni i pieczemy przez ok. 20 minut, aż parmezan się przypiecze.