W drodze na plaże codziennie mijamy dorodny, ponad dwumetrowy krzak dzikiego rozmarynu. Wspominamy to zioło bardzo ciepło z ostatniej naszej bytności na pięknej wyspie Hvar, gdzie do małej, dzikiej zatoczki na jednej z Piekielnych Wysepek (tak się naprawdę nazywają) musieliśmy przedzierać się przez rozmarynowe zarośla. Korzystaliśmy z tej okazji, obficie zaopatrując się w tą aromatyczną przyprawę, używając jej potem do, między innymi, domowej roboty rozmarynowej oliwy. Teraz, kiedy trafiliśmy na wyspę Rab postanowiliśmy również skorzystać z okazji i popróbować lokalnego, dzikiego rozmarynu. Takie małe, rozmarynowe studium komparatywne nam się zamarzyło.

REKLAMA
Dziki, chorwacki rozmaryn smakuje zupełnie inaczej niż ten z naszego ogrodu. Ma mniejsze, nieco bardziej twarde listki i jest o wiele bardziej aromatyczny. Tak jakby ostre, chorwackie słońce odsączyło z niego niepotrzebną wilgoć, zostawiając jedynie mile kręcący w nosie zapach i intensywny, oleisty, lekko słodkawy posmak. Od naszej wizyty na Hvarze minęło już trochę czasu, więc smak tamtejszego rozmarynu zatarł się trochę w pamięci wraz z kieliszkami lokalnego, domowego wina. Zostało po nim tylko miłe kulinarne wspomnienie, a z tym – jak wiadomo – nic nie może skutecznie konkurować. Rabski rozmaryn jednak nie rozczarowuje; wręcz przeciwnie doskonale kusi swoją intensywnością, a dodany do potraw oddaje im całą swoją słoneczną rozmarynowość. Z naprędce sporządzonego dania (w końcu mamy wakacje) uczynił małą, kulinarną perełkę.
Inna sprawa, że rozmaryn wystąpił w towarzystwie kupionej od pana Stepanica cukinii (prosto z domowego ogródka), pysznej chorwackiej masliny (tak tu nazywają oliwki), lokalnej papryki oraz (prawie) domowego ajwaru, który można kupić w małym sklepiku w naszym miasteczku. Nic więc dziwnego, że rozmaryn dodany do takich składników zdał egzamin celująco. Ponieważ skończył nam się już ryż podaliśmy nasze danie z przywiezioną z domu, niepaloną kaszą gryczaną. Ten słowiański akcent naszej chorwackiej potrawy sprawdził nam się zaskakująco dobrze z rozmarynową cukinią. Na tyle dobrze, że – gdyby nie nasi węgierscy i austriaccy sąsiedzi – zaśpiewalibyśmy po obiedzie gromkim głosem: „O mój rozmarynie, rozwijaj się!”
Składniki:
1 spora cukinia
2 czerwone papryki
4 łyżki ostrego ajwaru
Garść czarnych oliwek
2 ząbki czosnku
½ cebuli cukrowej
2 łyżki posiekanego, świeżego rozmarynu
Szczypta tymianku
Szczypta oregano
Kieliszek białego wina
3 łyżki oliwy
Sól, pieprz do smaku
Przygotowanie:
Cukinie kroimy wzdłuż na pół, a potem na plasterki. Wrzucamy ją na rozgrzaną oliwę na której zaczął właśnie skwierczeć czosnek. Do cukinii dodajemy pokrojoną w kostkę paprykę i cebulę. Podsmażamy wszystko przez ok. 10 minut, często mieszając. Dodajemy ajwar, rozmaryn i pozostałe zioła, oliwki, wino i dokładnie mieszamy. Dusimy pod przykryciem aż cukinia będzie miękka – czyli ok. 15-20 minut. Przed podaniem przyprawiamy solą i pieprzem. Tego typu danie zwykle podajemy z ryżem, ale tym razem świetnie nam się sprawdziło z niepaloną kaszą gryczaną.