Czasem coś za nami chodzi i nic już na to poradzić się nie da. Nie tylko zresztą my tak mamy. Za Dodą ciągle chodzą paparazzi, za Dudą marzenie o strajku generalnym, a za prezydentem Komorowskim chodzi BOR. Nawiasem mówiąc pewnie Duda z tego strajku by zrezygnował, gdyby ktoś mu obiecał, że to za nim będzie chodził BOR. Borowikom i paparazzim pewnie wszystko jedno za kim chodzą, byle im za to na czas płacili, choć pewnie przyjemniej byłoby im chodzić za Dodą niż za którymś z dwóch wyżej wymienionych panów. Za nami jednak chodzi hummus.

REKLAMA
Ta pyszna cieciorkowa pasta chodzi za nami od powrotu z sylwestrowego wypadu w góry, kiedy to zrobiliśmy sobie mały przystanek w naszym ulubionym Krakowie na coś małego na ząb przed dalszą drogą. Spacerując po Kazimierzu i okolicach, zauważyliśmy, że nastąpił tam istny wysyp miejsc hummus serwujących, pieszczotliwie przez nas „hummusiarniami” zwanymi. Miejsca to mniej czy bardziej ortodoksyjnie trzymające się tradycji bliskowschodnich, ale łączy je wspólna miłość do hummusu w najrozmaitszy sposób serwowanego i najróżniejszym przyprawami dosmaczanego. Zagorzali strażnicy kulinarnych tradycji, przez niektórych nieco złośliwie zwani kuchennymi talibami, pewnie zaprotestowaliby przeciwko nazywaniu niektórych z tych past hummusem. Klasyczny hummus powinien być bowiem z robiony z cieciorki z dodatkiem oliwy, pasty sezamowej i przypraw. Nam to jednak specjalnie nie przeszkadza czy obłędnie pyszna, zielonkawa masa, której próbowaliśmy to hummus czy tylko pasta z bobu. Nie dbamy wcale o to, czy zamiast oliwy z oliwek ktoś doprawił hummus olejem z pestek dyni – olej z pestek dyni kochamy i konsumujemy go w różnych kombinacjach. A już zupełnie nie obchodzi nas, że – zdaniem naszego znajomego kuchennego taliba – do hummusu w żadnym wypadku nie wolno dodawać przypraw dalekowschodnich. Wierni misji naszego bloga (w końcu nazwa „Z niejednego garnka” zobowiązuje), zajadaliśmy się krakowskim hummusem pod różnymi postaciami i w różnych smakach, wyjadaliśmy go łyżeczką, kawałkami warzyw, chlebkiem pita i naszą przaśną, pszenną bułką. I tę humusową przygodę bardzo miło zapamiętaliśmy.
Nic więc dziwnego, że od tamtej pory chodził za nami hummus uparcie i wytrwale, aż wreszcie się dzisiaj doigrał. Ponieważ świeżego bobu już nigdzie nie uświadczysz, a tym bardziej szparagów (tak, tak, robiliśmy kiedyś hummus ze szparagami), zrobiliśmy go tradycyjnie – z cieciorki. Aby nie wyjść jednak zupełnie na hummusowych ortodoksów przyrządziliśmy go z dodatkiem suszonych pomidorów i przybraliśmy kiełkami z brokułów.
logo
Składniki:
1 szklanka cieciorki
2-3 łyżki oliwy
2 ząbki czosnku
5-6 suszonych pomidorów marynowanych w oliwie
Kiełki brokułów
Sól, pieprz do smaku
Przygotowanie:
Cieciorkę namoczyć na noc. Wypłukać i ugotować w lekko posolonej wodzie. Lekko przestudzić i zmiksować z dodatkiem suszonych pomidorów, czosnku i oliwy. Jeżeli masa jest zbyt gęsta, można podczas miksowania dodać trochę wody, w której gotowała się cieciorka. Doprawić solą i pieprzem.