To była Wielkanoc, cztery lata temu. Dokładnie Wielka Niedziela. Zastawiony smakowitymi potrawami stół, rodzina w komplecie, świąteczny, leniwy nastrój. Piotrek, wtedy 24-latek, nie spodziewał się, że świąteczny nastrój pryśnie jak bańka mydlana. A jednak. Najpierw myślał, że problem spowodowało krojenie cebuli do wielkanocnej potrawy. Niestety zawężone pole widzenia było spowodowane czymś zupełnie innym.
– Moje oko wyglądało jakoś inaczej, no i zmniejszało mi się pole widzenia. Było to bardzo niepokojące. Rodzina zawiozła mnie na ostry dyżur. Stamtąd wysłano mnie pilnie do szpitala uniwersyteckiego. Okazało się, że powodem moich dolegliwości jest przerwanie i odklejanie się siatkówki w oku. Bałem się, że przestanę widzieć – opowiada nam Piotrek.
Trzeba ratować wzrok
W szpitalu uniwersytecki zdecydowano, że natychmiast trzeba wykonać u Piotrka zabieg witrektomii. Po nim szybciej tworzy się w oku zaćma, więc wiadomo było, że będzie potrzebna operacja zaćmy i wstawienie sztucznej soczewki. Powodem problemów Piotra okazało się zapalenie części pośredniej błony naczyniowej oka. Odklejanie się siatkówki nie było spowodowane urazem czy wysiłkiem.
Dopiero po czasie Piotrek dowiedział się, że efektem ubocznym ratowania jego wzroku, nie musiała być wada, która dość mocno przeszkadza mu w wykonywaniu pracy i w życiu codziennym. Gdyby podczas operacji zaćmy wszczepiono mu nowoczesną soczewkę, jego wzrok mógłby nawet się poprawić. Niestety w ramach ubezpieczenia w NFZ można mieć tylko taką soczewkę, która pozwala jedynie na czytanie w okularach. Owszem, człowiek widzi, ale ma wadę wzroku, która utrudnia mu funkcjonowanie.
Jeszcze kilka lat temu mógłby dopłacić za lepszą soczewkę, jednak NFZ uznał pobieranie opłat za lepszą soczewkę za niezgodne z prawem, co uderzyło w wielu pacjentów starszych, którzy potrzebują operacji zaćmy ale też tych młodych, takich jak Piotrek, którzy z innych powodów chorują, ale potrzebują takiej samej operacji jak osoby starsze.
Jednak to nie był koniec problemów Piotra ze wzrokiem. Jedno oko zostało uratowane. Jednak przyczyna jego problemów, czyli choroba oczu, nadal dawała mu się we znaki. Mimo że brał zalecane przez okulistów sterydy, w jego oczach nadal był stan zapalny, powstawały tzw. męty. Okuliści stwierdzili, że trzeba wykonać zabieg witrektomii w drugim oku, no i w związku z tym od razu zabieg zapobiegający zaćmie. Tym razem Piotrek zdecydował, że nie chce polegać na tym co ma dla niego w koszyku świadczeń NFZ. Wybrał prywatną klinikę, w której operował lekarz, który wśród pacjentów jest uznawany za najlepszego specjalistę w leczeniu choroby, na którą choruje nasz rozmówca.
– Niestety, ponieważ w jednym oku miałem wszczepioną standardową soczewkę, nie mogłem poprosić o lepszą w drugim. Oczywiście odpowiednią soczewkę dobierał mi lekarz. W klinice musiałem spędzić tylko jeden dzień, a nie 3, jak to jest w szpitalu publicznym. Zresztą chciałem mieć jak najlepszą opiekę. Niestety, nie miałem już szans na dobre widzenie. To drugie oko, wada wzroku musiała zostać. Za całość - witrektomię i operację zaćmy - zapłaciłem 9 tys. zł – tłumaczy Piotr.
Nie było czasu na konsultacje
Jest rozgoryczony. Kiedy zaczęły się jego problemy ze wzrokiem, trzeba było działać szybko, nie mógł sobie pozwolić na konsultacje, zasięgniecie opinii, trzeba było ratować wzrok, a nie myśleć o wadzie.
– Z chęcią dopłaciłbym za lepsze soczewki, gdybym miał taką możliwość przy pierwszej operacji. Jednak powiedziano mi wtedy, że nie ma innej możliwości, że będę gorzej widział i tyle. Tymczasem, tak naprawdę rozbija się wszystko o jakieś przepisy, które zabraniają mi dopłacić, za to żebym nie miał wady wzroku. Dużo bym dał, żeby można było coś zrobić, by tę wadę skorygować. Dla kogoś, kto kiedyś miał świetny wzrok, to wada, którą się dostaje z dnia na dzień jest naprawdę małoakceptowalna – mówi Piotr.
Dodaje, że wtedy, gdy miał pierwszą operację nie stać go było, był na początku drogi zawodowej, na to żeby zapłacić za całą operację prywatnie. Na dopłatę za lepszą soczewkę mógłby sobie pozwolić.
– Jeśli ktoś nie ma pieniędzy na całą operację prywatnie, to jest skazany na wadę wzroku. To nie w porządku – uważa mężczyzna.
Powiększane smsy
Wada wzroku przeszkadza Piotrkowi w pracy. Nie może też zwyczajnie wyjąc komórki z kieszeni i przeczytać smsa, czy powiadomienia, musi najpierw założyć okulary.
Wszystkim wydaje się, że operacja zaćmy dotyczy tylko ludzi starszych, którzy i tak mają już gorszy wzrok, więc wada po operacji zaćmy nie będzie im przeszkadzać. Tymczasem sytuacje są różne i dotyczą osób w różnym wieku. Każdy powinien mieć możliwość dopłacenia za lepszą soczewkę, dzięki której nie będzie musiał nosić okularów. Niestety placówki, które mają kontrakt z NFZ, nie mogą pobierać takich dodatkowych opłat. Gdyby to zrobiły, byłyby ukarane przez NFZ, a w najgorszym przypadku ścigane przez prokuratora.
Zarówno lekarze okuliści, jak i pacjenci wielokrotnie apelowali o zmianę przepisów, które dadzą taką możliwość. Niestety, decydenci są nieczuli na ich apele. Natomiast kliniki, które jeszcze kilka lat temu pobierały dopłaty i wszczepiały pacjentom lepsze soczewki, do dziś muszą odpierać zarzuty prawników o nieuczciwe działanie. Tylko, czy rzeczywiście dawanie chorym możliwości, żeby widzieli po operacji lepiej, było nieuczciwe ?
Wszystko działo się bardzo szybko. Operacja jedną druga były wykonane bardzo profesjonalnie. Wielu specjalistów mówiło później, że lepiej nie dałoby się tego zrobić. Moje oko zostało uratowane. Niestety nie wszystko wróciło do normy sprzed Wielkanocy. Po operacji stałem się osobą z wadą wzroku. Nie mogłem już czytać bez okularów – relacjonuje nasz rozmówca.
Piotr
Moja praca wymaga, żebym szybko reagował na różne informacje i powiadomienia. Jeśli nie mam możliwości nałożenia okularów, znalezienia ich szybko, to robię screena informacji na telefonie, zapisuje obrazek w albumie i powiększam go, żeby odczytać wiadomość. Radze sobie, ale to wszystko nie jest komfortowe. Moja przyszła teściowa odruchowo pożycza mi już okulary w restauracji, żebym mógł przeczytać menu… Gdybym mógł wymienić te soczewki, to zrobiłbym to.