Ten nowotwór piekielnie trudno wykryć. Częściej chorują mężczyźni
Monika Przybysz
11 maja 2020, 11:04·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 11 maja 2020, 11:04
Wątroba w naszym organizmie jest prawdziwym tytanem pracy. To największy gruczoł i wielki "filtr", który oczyszcza krew z toksyn i produktów przemiany materii. Pełni kluczową rolę w utrzymaniu prawidłowego funkcjonowania całego układu pokarmowego. Chorować zaczyna zwykle cicho i bezobjawowo.
Reklama.
Rak wątrobowokomórkowy, najpowszechniejszy rak pierwotny wątroby, jest trudnym przeciwnikiem - zarówno dla pacjenta, jak i lekarza. Rocznie w Polsce na raka wątrobowokomórkowego zapada ponad 1500 pacjentów, a umiera nawet
2000.
Choroba dwukrotnie częściej dotyka mężczyzn niż kobiety, co bezpośrednio koreluje z większym spożywaniem alkoholu wśród tej płci.
Idzie rak...
Czasem zaczyna się od pobolewania w nadbrzuszu, uczucia pełności, osłabienia, męczliwości czy bolesnych skurczów mięśni. Najczęstszą przyczyną raka wątrobowokomórkowego jest marskość wątroby, będąca zazwyczaj konsekwencją wirusowego zapalenia wątroby typu B czy C oraz uszkodzeniami wątroby spowodowanymi nadmiernym spożywaniem alkoholu.
– Wśród jego rzadszych przyczyn można wymienić: niealkoholowe stłuszczenie wątroby, hemochromatozę, porfirię, chorobę Wilsona, a także autoimmunologiczne zapalenia wątroby – mówi prof. Renata Zaucha z Kliniki Onkologii i Radioterapii Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego.
Jak walczyć z tym nowotworem?
Choroba zazwyczaj wykrywana jest przypadkowo, w trakcie badania USG. – Najskuteczniejsze jest w tym przypadku leczenie chirurgiczne. Niestety, kwalifikuje się do niego niecała 1/3 zdiagnozowanych – mówi prof. Renata Zaucha.
Jedną z metod leczenia chirurgicznego jest transplantacja wątroby (nie zawsze możliwą ze względu na liczne przeciwwskazania do zabiegu, jak i małą liczbę dawców w naszym kraju). W przypadku braku możliwości radykalnego leczenia operacyjnego pozostają: chemoembolizacja, dzięki której zamyka się dopływ krwi do guza czy niszczenie guza przy pomocy działania wysokiej (ablacja) bądź niskiej (krioablacja) temperatury.
Dramat polskich pacjentów
Kiedy choroba jest już zaawansowana, z przerzutami, możliwości pomocy są w Polsce ograniczone. Pacjenci mają jedynie dostęp do leczenia w 1 linii i tak limitowanego wieloma ograniczeniami.
– Na tym koniec. Nie możemy chorym nic, poza leczeniem objawowym, zaoferować – dodaje specjalistka.
W wielu krajach,jak podaje specjalistka, kontynuuje się leczenie także dla pacjentów w 2 linii - specjalnymi inhibitorami kinaz tyrozynowych. To leczenie dla tych chorych, którzy albo nie odnieśli korzyści z wcześniejszego leczenia albo mają do niego przeciwwskazania. Dalsza terapia molekularna może przedłużyć życie nawet o kilka miesięcy, co w przypadku chorych z zaawansowanym stadium nowotworu, stanowi bezcenną korzyść.
"Rokowanie na pół roku"
– Śledzę losy młodej dziewczyny, matki dziś pięcioletniego chłopca, która od prawie trzech lat, z nieoperacyjnym rakiem wątrobokomórkowym i rokowaniem na przeżycie maksimum pół roku, walczy sama o każdy kolejny dzień życia, bez dostępu do nowoczesnych leków, które mogłyby wspomóc ją w tej walce o dłuższe życie w dobrej jakości – opowiada Agnieszka Sęk-Izdebska, pacjentka po operacji guzów wątroby.
Sama przeszła batalię z chorobą. – Jestem po zabiegu chirurgicznymi i wierzę, że moje leczenie na tym się zakończy. Mam bardzo dobre wyniki, normalnie żyję i pracuję – dodaje.
Czy można temu zapobiec?
Chorobie można czasami zapobiec. Bardzo ważne mogą okazać się szczepienia przeciwko wirusowemu zapaleniu wątroby typu B zalecane przez Światową Organizację Zdrowia (WHO) dla wszystkich noworodków i grup wysokiego ryzyka.
Najskuteczniejszą profilaktyką raka wątrobowokomórkowego jest także USG wątroby, które pozwoli na zauważenie niepokojących zmian wymagających dalszej diagnostyki: tomografii komputerowej, rezonansu magnetycznego czy też biopsji.
– Szczególnie pacjenci z marskością wątroby nie powinni ignorować niepokojących objawów bólowych, osłabienia, męczliwości, uczucia pełności w żołądku i konsultować je ze swoim lekarzem prowadzącym – apeluje prof. Renata Zaucha.