Dominik w jednej chwili zaczął płonąć. Powrót do zdrowia jest możliwy, ale kosztuje miliony
Monika Przybysz
18 września 2020, 13:43·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 18 września 2020, 13:43
W jednej chwili ich spokojne życie zamieniło się w walkę: o przetrwanie kolejnej minuty, godziny, następnego dnia… Osiem lat temu Dominik Breksa, wówczas zdrowy i ciekawy świata dziewięciolatek, sięgnął po zapałki w kuchni i niezauważony przez domowników zaczął się nimi bawić na poddaszu. Po chwili przypalił koszulkę i zaczął płonąć. Miał poparzenia sięgające 35 proc. powierzchni ciała. Od jednego z lekarzy jego mama usłyszała, że pacjenci z tak ekstremalnymi oparzeniami popełniają samobójstwa…
Reklama.
Sylwia Piskorska-Breksa, mama Dominika, od lat walczy o sprawność i poprawę jakości życia po dramatycznym wypadku, którego bolesne konsekwencje chłopiec odczuwa do dziś. W specjalistycznej klinice w Krakowie-Prokocimiu Dominik przebywał w śpiączce farmakologicznej i walczył o życie, gdy cała rana oparzeniowa została zakażona gronkowcem. Na całej powierzchni oparzenia nie przyjęły się żadne przeszczepy skóry własnej (przez wcześniejsze zakażenie).
Serce nie ma miejsca by bić
– Syn przez te lata gwałtownie rośnie, z chłopczyka o wadze 22 kg i wzroście 135 cm zamienia się w mężczyznę o wzroście 182 cm i wadze 50 kg – opowiada Sylwia Piskorska-Breksa.
Niestety, za tymi zmianami nie nadążają bliznowce i zrosty, którymi pokryte są całe fragmenty ciała Dominika, a które nie rosną tylko potwornie przykurczają narządy wewnętrzne - w tym cały układ oddechowy wraz z sercem. To powoduje, że Dominik ma bardzo spłycony oddech, śpi z otwartą buzią, boli go klatka piersiowa przy każdym wysiłku, gdy ściśnięte serce nie ma miejsca, żeby normalnie bić.
Czy to koniec cierpienia?
Od 2014 roku Dominik przechodzi operacje w Stanach Zjednoczonych - najpierw w West Hills w Kalifornii, a obecnie w Chicago. Pięć zabiegów pomogli sfinansować sami Amerykanie dzięki Children's Burn Foundation z Sherman Oaks, a za sześć kolejnych zapłacił NFZ. Dominik przeszedł już m.in. zabiegi wszczepienia sztucznej skóry, wielokrotne zastrzyki sterydowe i operację rozciągania tkanek na ogromnych ekspanderach tkankowych.
Walka o sprawność
– Sami wykonujemy procedurę rozciągania tkanek w domu, w Krakowie – wyjaśnia Sylwia Piskorska-Breksa.
Stało się to możliwe po pozytywnym przeszkoleniu mamy Dominika w Chicago. Dominik jest pierwszym dzieckiem z Polski, któremu lekarze pozwolili wypełniać ekspandery w kraju.
– Czuję ogromne rozprężenie skóry, napięcie oraz ograniczenie ruchów ciała. Nie mam jednak wyjścia, muszę te kilkanaście tygodni wytrwać z ciężkimi balonami na plecach - opowiada Dominik Breksa.
By zobaczyć błękit nieba
Cała procedura naprawy przykurczu bliznowatego na szyi i podbródku Dominika obejmie jeszcze trzecią konieczną operację w Chicago, która musi się odbyć jak najszybciej. Chodzi o to, że przeniesione tkanki trzeba będzie dopasować do kształtu podbródka i szyi chłopca. Wtedy dopiero Dominik - po 8 latach - swobodnie podniesie głowę do góry. Zacznie też głębiej oddychać i spać z zamkniętą buzią.
"Nie chcę być uwięziony"
– Od sześciu lat nie mogę cieszyć się niczym, nawet wodą. Mam wciąż otwierające się rany w różnych częściach oparzenia. Nie chcę wcześniej zapaść się w klatce piersiowej 8-letniego dziecka i paść jak mucha – prosi Dominik.
Każdy, kto chciałby wesprzeć akcję na rzecz poparzonego chłopca może zrobić to tutaj.