Kołatania serca nie wolno lekceważyć. Arytmię da się pokonać, ale trzeba posłuchać kardiologów
Monika Przybysz
01 grudnia 2020, 12:28·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 01 grudnia 2020, 12:28
Jakieś sto tysięcy razy każdego dnia i trzy miliardy w ciągu całego życia. To gigantyczna praca naszego serca, której - zapewne - w natłoku codzienności, wcale nie zauważamy. Zwraca uwagę dopiero, gdy dzieje się coś złego: pojawia się kołatanie (uczucie szybkiego, nierównego bicia serca), duszności, dławienie, osłabienie, zawroty głowy omdlenia, bóle w klatce piersiowej.
Reklama.
Gdy w dobie pandemii koronawirusa pojawiają się niepokojące wieści o powikłaniach sercowo-naczyniowych po COVID-19, warto posłuchać ekspertów, którzy zwracają uwagę właśnie na zaburzenia rytmu serca.
Arytmie bywają kardiologicznymi zagadkami, których rozwikłanie nie należy do najłatwiejszych. Potwierdza to dr Grzegorz Karkowski, kardiolog z Oddziału Klinicznego Elektrokardiologii Krakowskiego Szpitala Specjalistycznego im. Jana Pawła II, członek Sekcji Rytmu Serca Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego.
– Mechanizm złożonych arytmii, czyli określenie punktu, z którego pochodzi zaburzenie rytmu serca, jak przebiega i gdzie powinna zostać wykonana ablacja, mająca na celu unieszkodliwienie arytmii, jest bardzo trudne do zdefiniowania – wyjaśnia ekspert.
Na ratunek
Badania potwierdzają: w terapii arytmii jedną z najskuteczniejszych metod leczenia jest ablacja. To małoinwazyjny zabieg kardiologiczny, którego celem staje się zniszczenie albo izolacja obszaru tkanki serca, który odpowiada za rozwój arytmii. Na przykładzie migotania przedsionków wiadomo, że skuteczność ablacji jest dużo wyższa niż w przypadku leczenia farmakologicznego.
Nieuchwytny wróg
Trudnym przeciwnikiem dla lekarzy są arytmie przedsionkowe. Mogą to być częstoskurcze przedsionkowe lub trzepotania przedsionków u pacjentów po zabiegach kardiochirurgicznych, gdy podłożem arytmii staje się blizna po operacji kardiochirurgicznej.
Innym przykładem arytmii złożonych są te, które występują po rozległych ablacjach wewnątrzsercowych. Zgłaszają się z nimi np. pacjenci po dwóch-trzech zabiegach ablacji migotania przedsionków. Jak zaznacza dr Grzegorz Karkowski, w obydwu przypadkach określenie podłoża arytmii jest bardzo trudne.
Serce na mapie
Integralną częścią zabiegów ablacji jest wykorzystanie systemu mapowania serca w 3D. Dzięki takiemu narzędziu, elektrofizjolodzy w przestrzeni trójwymiarowej odzwierciedlają kształt jamy serca pacjenta.
Można też prześledzić mechanizm arytmii. – Jeśli zaburzenie rytmu serca ma np. charakter pętli nawrotnej krążących impulsów elektrycznych, jesteśmy w stanie precyzyjnie określić, gdzie przebiega elektryczna pętla i zobrazować to w przestrzeni trójwymiarowej.Dzięki systemom mapowania 3D wiemy, gdzie mamy tkankę zdrową, a gdzie tkankę chorą – tłumaczy dr Grzegorz Karkowski.
Szansa na wyleczenie
W trakcie procedury ablacji z wykorzystaniem systemów mapowania 3D, istnieje możliwość "zapamiętania" przebiegu kolejnych działań lekarzy. Jeśli chcemy wykonać w sercu jedną linię, której potrzebujemy, by skutecznie przerwać arytmię, systemy mapowania trójwymiarowego umożliwiają nam po pierwsze zapamiętanie kolejnych punktów, a po drugie wykonanie bardzo szczelnego "kordonu" ablacyjnego, który przerwie niepożądaną arytmię – wyjaśnia dr Karkowski.
Może być niebezpiecznie
Bywa, że dodatkowe skurcze komorowe mogą pojawić się nawet w sytuacji, gdy nasze serce jest zdrowe. Jeśli jednak zauważymy zmianę w pracy jednego z najważniejszych narządów - warto skorzystać z porady kardiologa. Trwające długo i narastające zaburzenia rytmu serca mogą być czynnikami ryzyka udaru niedokrwiennego mózgu i niewydolności serca.