Szpitale i przychodnie skarżą się, że dostały za mało pieniędzy na wymagane ustawą podwyżki minimalnych pensji dla medyków Nie wszystkie szpitale podpisały więc aneksy z NFZNFZ zaproponowało dodatkowo 350 mln zł do końca tego rokuOd lipca zgodnie z nowelą ustawy o minimalnych płacach w ochronie zdrowia pracownicy placówek medycznych powinni otrzymać podwyżki najniższych pensji. NFZ przesłał dyrektorom placówek medycznych aneksy do umów przewidujące większe finansowanie na ten właśnie cel. We wtorek rano wiceprezes NFZ Bernard Waśko zapowiedział, że po analizie do szpitali, głównie I i II poziomu, trafi jeszcze dodatkowo 350 mln zł. To nadal może nie wystarczyć.
Rzeczywistość i wyliczenia resortu zdrowia nieco się rozminęły, dlatego część szpitali nie chce podpisać aneksów z NFZ, a do 10 sierpnia pracownicy powinni otrzymać wynagrodzenia za lipiec w nowej wysokości.
Tymczasem szpitale i przychodnie alarmują, że zabraknie im pieniędzy na wyższe wypłaty. Placówki medyczne, które także dotknęła inflacja oraz wzrost kosztów np. wywozu odpadów medycznych czy cen energii i ogrzewania, nie mają środków, aby dołożyć do wyższych wynagrodzeń z własnych budżetów, bo często są już zadłużone.
Nie mają też powodu, aby z własnej kieszeni do tych podwyżek dokładać, skoro podwyżki wynikają z ustawy. Środki na ten cel powinny być zagwarantowane w budżecie.
To rząd obiecał pracownikom medycznym podwyżki, zapisał je w ustawie, ale nie zapewnił szpitalom i przychodniom wystarczających środków na pokrycie wydatków z nimi związanych. Ustawa mówi bowiem o pensjach minimalnych personelu medycznego na etatach i podnosi te progi, określając współczynniki dla różnych kategorii pracowników placówek medycznych. Mówi też jednocześnie o podwyżkach na podobnym poziomie dla pozostałego personelu, ale tu już szczegółów brak. I pieniędzy na ten cel również brak.
W placówkach medycznych zatrudnionych jest ogrom pracowników administracyjnych: kadrowych, prawników czy informatyków. Ponadto duża część personelu medycznego pracuje nie na etatach, o których mówi ustawa, ale na kontraktach. Zgodnie z ustawą oni także oczekują wzrostu minimalnych wynagrodzeń. Do tego każdy wzrost pensji minimalnych pociąga za sobą zmianę całej siatki płac, bo pracownicy zarabiający ponad minimum również chcą w takiej sytuacji podwyżki.
Przedstawiciele szpitali, głównie powiatowych, ale też przychodni specjalistycznych i POZ alarmują, że nie stać ich na udźwignięcie ciężaru zwiększonych wynagrodzeń.
– Wszystkie szpitale zrzeszone w związku zostały poproszone o informację, w jaki sposób będą kształtowały się ich wydatki i przychody po wprowadzeniu ustawy regulującej wynagrodzenia. Sytuacja finansowa szpitali jest zróżnicowana w zależności od tego, jakiego rodzaju świadczenia mają w ofercie. Według danych przekazanych przez placówki, szpitalom brakuje od 130 tys. do nawet 600 tys. zł miesięcznie - wylicza Władysław Perchaluk, prezes Związku Szpitali Powiatowych Województwa Śląskiego.
Według Joanny Maruszczyk, dyrektor Zespołu Opieki Zdrowotnej w Kłobucku, mniejszych szpitali, których organem założycielskim są np. powiaty ziemskie, nie będzie stać na udźwignięcie ciężaru zwiększonych wynagrodzeń.
– Jesteśmy niewielkim szpitalem. Kontrakt z NFZ oscyluje wokół 4 mln zł miesięcznie. Oprócz leczenia podstawowego w naszych strukturach działa też ratownictwo medyczne i podstawowa opieka zdrowotna. Wzrost wynagrodzeń tylko dla pracowników zatrudnionych w oparciu o umowy o pracę i pracowników administracyjnych to miesięcznie koszt 580 tys. zł - wylicza Joanna Maruszczyk.
Dodaje, że zdecydowaną większość lekarzy, bo aż 70 proc., jej szpital zatrudnia na kontraktach. Doliczając ich wynagrodzenia - jak szacuje - kwota na podwyżki rośnie do 750 tys. zł.
Dzięki nowym wycenom, które miały pokryć koszty podwyżek, szpital ten uzyskał dodatkowe 380 tys. zł. Bilans jest zatem prosty: zabraknie na pokrycie tych kosztów.
- Gdyby nie fakt, że zabrano nam współczynniki korygujące, m.in. "zembalowe", to wystarczyłoby nam na wypłaty - zaznacza dyrektor szpitala w Kłobucku.
Krzysztof Zaczek, wiceprezes Związku i prezes Szpitala Murcki w Katowicach także wylicza, bilans zysków i strat.
– Do tej pory na wynagrodzenia trafiał do szpitali odrębny strumień pieniędzy, który nie pokrywał całości związanych z tym kosztów, ale w znaczący sposób poprawiał sytuację szpitali. W tym roku zgodnie z rekomendację AOTMiT podniesiono wyceny, ale zabrano odrębne środki na wynagrodzenia. W efekcie szpital zyskał na podniesieniu wycen ponad 4 mln, ale stracił ponad 3 mln zł wynikające ze współczynników korygujących. Realnie placówka zyskała więc ok. 1 mln zł - kalkuluje Krzysztof Zaczek.
Jak dodaje, jego placówka na realizację podwyżek wynikających z ustawy potrzebuje rocznie ok. 6 mln zł.
- Widać gigantyczny deficyt. Na to nakładają się lawinowo rosnące koszty zakupu energii i gazu - podkreśla wiceprezes Związku Krzysztof Zaczek.
Trudna sytuacja dotyczy również większych placówek. Sebastian Grabowski, dyrektor Wielospecjalistycznego Szpitala Powiatowego w Tarnowskich Górach wylicza, że w jego placówce do podwyżek trzeba będzie dołożyć ponad 830 tys. zł, z czego 350 tys. zł to podwyżki tylko dla personelu białego zatrudnionego na umowach o pracę.
- Ponad 100 tys. zł to z kolei administracja, która nie została wprost uwzględniona w ustawie, natomiast regulacja określa, w jaki sposób mają być podniesione wynagrodzenia tych osób. Od 1 lipca do końca roku szpital będzie musiał więc szacunkowo dołożyć ok. 5 mln zł do realizacji ustawowych podwyżek - wylicza dyrektor Sebastian Grabowski.
Cześć szpitali z tego powodu nadal nie podpisała aneksów, a sytuacja staje się coraz bardziej napięta, bo 10 sierpnia to termin, kiedy pracownicy placówek medycznych powinni otrzymać wynagrodzenia za lipiec uwzględniające zapisy ustawy o minimalnych wynagrodzeniach.
W czasie ostatnich dwóch tygodni odbyły się cztery spotkania przedstawicieli samorządów, które są głównie właścicielami szpitali, z przedstawicielami NFZ i AOTMiT.
Ministerstwo zdrowia, NFZ i AOTMiT do błędu w wyliczeniach wprost się nie przyznają, ale część postulatów uwzględniły i przewidziały pewne korekty.
We wtorek rano wiceprezes NFZ Bernard Waśko na briefingu poinformował, że NFZ dosypie jeszcze szpitalom pieniędzy. W sumie będzie to 350 mln zł od sierpnia do końca roku. Pieniądze te trafią głównie do szpitali I i II poziomu w sieci szpitali.
Aby uwiarygodnić pierwotne wyliczenia, czyli 18,5 mld zł na wyższe wynagrodzenia w skali roku, prezes Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji podkreślał, że to był drugi z przygotowanych i wyższy wariant, jaki przedstawiła Agencja ministrowi. To wariant, który teoretycznie miał uwzględniać podwyżki nie tylko najniższych płac i nie tylko etatowców, ale szersze finansowanie różnych grup pracowników biorąc pod uwagę również inflację.
Jak widać po wtorkowej decyzji, pieniędzy jednak okazało się za mało. Dlatego do placówek trafi dodatkowo 350 mln zł. Podwyższona ma zostać wycena stawki rozliczeniowej dla wszystkich szpitali, a także dołożony ma zostać współczynnik korygujący (2 proc.) dla szpitali I i II poziomu z sieci, czyli w większości szpitali powiatowych.
Przewidziano odniesienie jednostki rozliczeniowej w ryczałcie do poziomu 1,62 zł. Ponadto szpitale z sieci, ale tylko te I i II poziomu zyskają dwuprocentowy wskaźnik korygujący. To rozwiązanie przewidziane do końca tego roku. Co będzie po nowym roku? Tego jeszcze nie wiadomo, ale Bernard Waśko przekonuje, że w AOTMiT właśnie trwa retaryfikacja świadczeń z zakresu interny, co zapewne wpłynie na sytuację finansową szpitali.
Jak zdradził prezes AOTMiT retaryfikacja odbywa się w różnych obszarach. Lada dzień powinny być znane propozycje nowych wycen w neonatologii, w trakcie jest nefrologia. Nowe taryfy w internie powinny być znane w ciągu dwóch miesięcy. Retaryfikacja ma objąć też SOR-y, Izby przyjęć oraz nocną opiekę lekarską.
Korekty stawek dla szpitali przewidziano od sierpnia do końca roku, więc za lipiec, od kiedy obowiązują nowe wyższe minimalne wynagrodzenia w ochronie zdrowia, dodatkowych pieniędzy nie będzie.
Bernard Waśko przyznał, że dodatkowe środki, czyli 350 mln zł są dedykowane szpitalom. Z kolei przychodnie POZ i AOS takich pieniędzy nie otrzymają. Do POZ mają jednak wkrótce trafić dodatkowe pieniądze związane z realizacją nowych zadań, opieki koordynowanej i budżetu powierzonego.
Zaś jeżeli chodzi o AOS, to jak przekonywał Bernard Waśko, w tym obszarze finansowanie już znacznie rośnie, a na przyszły rok w planie finansowym na specjalistykę zaplanowano o kilkadziesiąt procent więcej niż na ten. Dodał, że chodzi tu nie o podwyżki wycen, ale zniesienie limitów, co oznacza, że świadczeń dla pacjentów będzie więcej.
Wiceprezes NFZ wyraził nadzieję, że dodatkowe środki przekonają dyrektorów szpitali i w najbliższych dniach liczba podpisanych aneksów się zwiększy. Obecnie jak podał, w 8 województwach aneksy podpisało 100 lub blisko 100 proc. szpitali. Jednak są też takie, gdzie podpisano od 40 do 60 proc. aneksów.
Z ok. 570 podmiotów, szpitali należących do sieci, aneksy podpisało 460. Wśród szpitali powiatowych ok. 3/4 placówek już zatwierdziło umowy z nowymi warunkami.
Według Bernarda Waśko mamy bardzo różne sytuacje i niektórym szpitalom brakuje środków na podwyżki, a innym nie.
- Jeżeli przy tych samych wycenach jeden szpital się bilansuje, drugiemu brakuje 10, a trzeciemu 20 proc., to może problem nie jest po stronie przychodów, ale po stronie kosztów - sugerował wiceprezes NFZ.