Postęp medycyny sprawia, że wiele nowotworów staje się chorobami przewlekłymi, a niektóre możemy trwale wyleczyć. Niestety wciąż jest grupa nowotworów, które - mimo wysiłków lekarzy i naukowców w opracowaniu leków, źle rokują. Do takich należy właśnie rak trzustki. Dlaczego?
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Po pierwsze anatomia tego nowotworu i jego położenie – często w pobliżu dużych naczyń, uniemożliwia leczenie operacyjne. Obecnie średnio 20 proc. pacjentów kwalifikuje się do zabiegu. Leczenia raka trzustki, utrudnia także biologia nowotworu – duża ilość mutacji, duża ilość tkanki łącznej i mała ilość naczyń powoduje, że leki nie docierają skutecznie w głąb nowotworu.
To mocno ogranicza opcje terapeutyczne i skuteczność leczenia. Tłumacząc obrazowo, bardzo trudno sprawić, żeby lek efektywnie dostał się do komórek raka trzustki aby je zniszczyć, a jednocześnie żeby nie pogorszyć stanu chorego. Dlatego do tej pory nie mamy wielkiego przełomu w leczeniu tego nowotworu.
Skuteczny lek na wagę złota
Specjaliści zajmujący się leczeniem raka trzustki nie "owijają w bawełnę” - każdy lek, który istotnie przedłuż życie pacjentom z tym nowotworem jest na wagę złota, a w zasadzie życia…
– Rak trzustki, to nie jest najczęstszy nowotwór, ani plasujący się najwyżej pod względem ilości zgonów z jego powodu. Jednak najbardziej niepokoi nas, że jest to nowotwór, który razem z rakiem wątrobowokomórkowym wykazuje tendencję wzrostową co do występowania. W najbliższej dekadzie, prognozuje się, że te nowotwory będą w pierwszej trójce, jeśli chodzi o ilość zgonów – mówił Maciej Kawecki, onkolog z Kliniki Onkologii i Radioterapii, NIO-PIB w Warszawie podczas XII Letniej Akademii Onkologicznej dla Dziennikarzy.
W Polsce, jak tłumaczy specjalista, jeśli chodzi o zachorowania, to rak trzustki zajmuje 6-7 miejsce. Jednak już w kwestii ilości zgonów, ten nowotwór zajmuje 5-6 pozycję. Wynika to z ograniczonego rokowania.
– U pacjentów, których możemy zoperować, zastosowanie chemioterapii zwiększa szanse powodzenia zabiegu operacyjnego. Niestety większość pacjentów nie kwalifikuje się do radykalnego leczenia operacyjnego – dodaje onkolog.
Problemem jest też samo leczenie operacyjne, które jest trudne i bardzo obciążające dla chorych. Powikłania po nim potrafią uniemożliwić prowadzenie późniejszego leczenia uzupełniającego.
Chemioterapia szyta na miarę
Lekarze chemioterapię "szyją na miarę”, indywidualnie dla każdego pacjenta. Muszą uwzględnić jego stan, choroby współistniejące, czynniki ryzyka. Chemioterapia może być intensywna ale może być też łagodna - wszystko zależy od stanu pacjenta. Co ciekawe nawet intensywna chemioterapia pozwala zachować dobrą jakość życia.
– Nie każdy pacjent z rakiem trzustki powinien otrzymać chemioterapię. To czasem trudne do zaakceptowania dla pacjenta i jego rodziny. Jeśli pacjent jest niesprawny, większość czasu spędza w łóżku, ma istotne choroby współistniejące, szczególnie takie, które pokrywają się z profilem toksyczności chemioterapii, czyli np. ma cechy niewydolności nerek lub wątroby, to nie będzie kandydatem do chemioterapii.
Jednak chemioterapia może być też długotrwałym leczeniem. Jedna chemioterapia może być zastępowana inną - bardziej skuteczną niż pierwsza – mówi doktor Kawecki.
I dodaje: – Wiemy, że leczenie nanoliposomalnym irynotekanem, w połączeniu z 5-fluorouracylem (5-FU) i leukoworyną (LV), u dorosłych pacjentów z progresją choroby po terapii opartej na gemcytabinie daje bardzo dobre rezultaty dotyczące przedłużania życia.
Pokaźne CV
Lekarze i naukowcy podają statystyki, opisują sposób działania leków. Jednak dla nas pacjentów na wagę złota są też doświadczenia tych, którzy chorują. O swojej walce z chorobą opowiedział nam Pan Roman i trzeba już na początku zaznaczyć, że jest to opowieść z dużą dozą optymizmu.
Zdarza się, że Pana Romana wyrzucają z pacjenckich grup facebookowych, właśnie za zbyt duży entuzjazm i optymizm. To trochę dziwne, bo przecież chorym na raka entuzjazm i optymizm potrzebny jest w nieograniczonych ilościach, a Pan Roman, chory na raka trzustki, chętnie się nim dzieli. Jak żartuje, rak nie wie z kim zaczął. – Rozumiem, że pokonałby mnie lew, krokodyl ale rak, takie małe stworzenie - śmieje się.
Coś w tym jest, bo Pan Roman ma dość pokaźne "chorobowe CV”, a mimo tego nie traci pozytywnego nastawienia do życia. Nie mówiąc już o tym, że cały czas jest aktywny zawodowo.
– Jakiś czas później żona wysłała mnie na badania wykonywane w ramach jednej z akcji prozdrowotnych. Oznaczyłem wtedy poziom PSA i okazało się, że mam raka prostaty. Lekarze stwierdzili, że nowotwór jest nieoperacyjny. Jednak okazało się, że można zrobić operację, tyle, że za pośrednictwem robota Da Vinci. Zdecydowałem się, choć NFZ nie refundował tego zabiegu i musiałem za niego bardzo dużo zapłacić. Dwa dni po operacji wróciłem z Warszawy do Szczecina sam samochodem – opowiada Pan Roman.
Niestety to nie koniec tej długiej chorobowej wyliczanki. Pan Roman miesiąc po operacji raka prostaty zrobił kontrolne badania, m.in. tomografię jamy brzusznej. Wtedy okazało się, że ma raka trzustki. To było w 2019 roku… W przypadku tego nowotworu, ta data jest bardzo ważna, a to że Pan Roman nadal ze mną rozmawia i cały czas jest aktywny zawodowo, naprawdę dodaje skrzydeł i daje nadzieję dla innych chorych.
Mężczyzna miał trochę szczęścia w tym całym nieszczęściu, ponieważ zakwalifikował się do leczenia operacyjnego raka trzustki.
– Po operacji zaproponowano mi standardowe leczenie gemcytabiną. Niestety, miałem przerzuty na wątrobę. Dlatego doktor prowadząca zmieniła terapię i rozpocząłem leczenie nanoliposomalnym irynotekanem. Miałem poczucie, że jest to dla mnie duża szansa. Pierwsze wyniki mnie uskrzydliły, a kolejne jeszcze bardziej. Wszystkie nacieki nowotworowe zmniejszają się w każdym badaniu kontrolnym o 50 proc. Z wątroby znikły natychmiast – opowiada Pan Roman.
I dodaje: – Rak pomału staje się nie wyrokiem, a chorobą przewlekłą. Trzeba wierzyć w postęp medycyny, nowe terapie i swojemu lekarzowi. Trzeba wierzyć, że się chorobę pokona.
Lek, który otrzymał Pan Roman jako substancja nie jest nowy. Jednak wymyślono dla niego skuteczny, zupełnie nowy, sposób dotarcia w głąb nowotworu. Wyniki leczenia tą nową wersją leku są bardzo obiecujące. Lek przedłuża życie i pozwala zachować jego jakość.
Jedynie leczenie chirurgiczne jest w stanie doprowadzić do trwałego wyleczenia pacjenta z rakiem trzustki ale też nie u każdego pacjenta. Jedynie 20 proc. pacjentów może być leczonych chirurgicznie. Zdecydowana większość chorych, w momencie diagnozy, ma już przerzuty nowotworu do innych organów. Pozostała część ma tak położony guz w interakcji z naczyniami krwionośnymi, że nie można go usunąć, a u 20 proc. chorych, u których uda się przeprowadzić zabieg operacyjny, dojdzie do nawrotu w postaci przerzutów odległych, rzadziej miejscowego. To wszystko ogranicza nasze możliwości.
Maciej Kawecki
Onkolog z Kliniki Onkologii i Radioterapii, NIO-PIB w Warszawie
Najpierw była gruźlica. Byłem wtedy studentem. Potem był rak nerki. Usunięto mi nerkę i nadnercza. Po tygodniu od operacji pojechałem na narty. Później miałem problemy ze wzrokiem - to skończyło się operacją siatkówki. Podczas operacji niestety zakażono mnie HCV. Na szczęście organizm sam zwalczył wirusa. Następnie był zawał serca. Wszczepiono mi stenty i tydzień po tym wziąłem udział w otwartych regatach sezonu - zająłem II miejsce. Po półtora roku od zawału przeszedłem udar mózgu i straciłem mowę, którą dzięki leczeniu i rehabilitacji odzyskałem.