NFZ wyłożył pieniądze na sztuczne mieszanki pokarmowe dla ponad połowy dzieci narodzonych w 2012 roku. Jednak tak duża refundacja była najprawdopodobniej niepotrzebna. Większość matek mogłaby karmić naturalnie bez większych problemów, gdyby tylko zajęto się nimi w odpowiedni sposób. Czy państwo polskie promuje podawanie sztucznych pokarmów, zamiast popularyzować naturalne metody karmienia?
O sprawie poinformował nas czytelnik naTemat Tomasz Chodkowski. Jednak już na starcie uczciwie zaznacza, że nie jest w tej sprawie obiektywny, ale zależy mu na zmianie działań państwa polskiego ws. refundacji karmienia dzieci sztucznymi mieszankami. Otóż pan Chodkowski jest prezesem firmy, która promuje karmienie naturalne dostarczając do szpitali produkty potrzebne matkom do utrzymania laktacji w trudnych warunkach. Jednak nie o biznes, a o dzieci tutaj chodzi. Co jego zdaniem jest nie tak?
Dzieci do 6 miesiąca życia powinny być karmione wyłącznie mlekiem mamy, by potem po uzupełnieniu diety w pewne pokarmy dodatkowe, utrzymać karmienie naturalne co najmniej do końca pierwszego roku życia dziecka. Zdaniem Chodkowskiego, w Polsce od wielu lat mamy do czynienia z systemowym uzależnianiem dzieci od sztucznych mieszanek, a nie naturalnego pokarmu. Wszystko ma się zaczynać już na poziomie szpitala.
W jaki sposób? Nasz rozmówca wyjaśnia, że państwo niepotrzebnie refunduje preparaty mlekozastępcze, bo w większości przypadków są one zbyteczne. Chodkowski przekonuje, że wystarczyłoby samo wsparcie matek w karmieniu naturalnym, którego jego zdaniem w Polsce po prostu nie ma. – To systemowe działanie na szkodę dzieci – przekonuje.
Oszczędzanie na zdrowiu?
Chodkowski widzi w opisywanym przez siebie procederze nie tylko działanie na szkodę dzieci i marnotrawstwo pieniędzy publicznych, ale i przebiegłe działanie firm. Te – jego zdaniem – dostarczają szpitalom sztuczne mieszanki po zaniżonych cenach. – Chcą w ten sposób zwiększyć liczbę uzależnionych dzieci – mówi. Dyrektorzy zaś mają wybierać właśnie ten sposób odżywiania dzieci ze względu na cenę.
Otóż 90 ml sztucznej mieszanki dla dziecka to koszt około kilkunastu groszy. Tymczasem jednorazowa, pusta butelka (będąca wsparciem naturalnego karmienia) na pokarm matki kosztuje ok. 1,50 zł. – Dla dyrektora szpitala sprawa jest oczywista, skoro może dostarczać "żywność" uznawaną jeszcze za lek, za grosze, to nie będzie wydawał jakichkolwiek środków na budowanie profesjonalnego i skutecznego wsparcia karmienia naturalnego – uważa Tomasz Chodkowski.
Bożena Waluśkiewicz, położna i właścicielka firmy Laktamed patrzy na problem z jeszcze innej strony. – Gdy pytam rodziców, dlaczego podają swoim dzieciom taką właśnie mieszankę, a nie inną, najczęściej słyszę, że taka była w szpitalu. Firmom opłaca się wprowadzać do szpitali swoje produkty, bo rodzice w ogromnej większości przypadków, po zabraniu dziecka do domu, kupią mu to samo mleko – mówi Waluśkiewicz.
Nasza rozmówczyni przyznaje, że sama też doradza w niektórych przypadkach, aby podawać sztuczny pokarm, ale zawsze z równoczesnym pobudzaniem laktacji jeśli kobieta ma za mało pokarmu. Bardzo ważne przy tym jest, by dokarmiać odpowiednią metodą - taką, która nie zaburzy odruchu ssania u dziecka.
Dokarmiać trzeba na przykład w sytuacji, gdy dziecko nie przybiera na wadze, a matka ma za mało pokarmu lub pojawiają się inne, niemożliwe do wyeliminowania przeszkody w karmieniu. – Jednak większość problemów z karmieniem polega na nieprawidłowym przystawieniu dziecka do piersi, a ten problem jest najczęściej do rozwiązania – mówi Waluśkiewicz.
Choć kobiety mają ustawowo zagwarantowaną profesjonalną pomoc, w zbyt wielu przypadkach jej nie otrzymują. – Pacjentki idąc do szpitala zakładają, że personel jest profesjonalny, jednak szybko orientują się, że jest duża rozbieżność w wiedzy. Jest punkt w standardach opieki okołoporodowej, który mówi o konieczności zagwarantowania szczególnej ochrony karmienia naturalnego u kobiet po porodzie fizjologicznym. Pediatra powinien stwierdzić, czy np. dziecko nie ma problemów ze ssaniem itd. Jak są problemy, położna powinna zastosować program naprawczy. Polega on na wsparciu matki w jej problemach z karmieniem – mówi Waluśkiewicz. Bardzo często ta opieka jest tylko "na papierze".
Marta z Warszawy urodziła syna już kilka lat temu i – jak twierdzi – musiała nieco powalczyć o to, by karmić swoje dziecko naturalnie. – Nie chcę mówić, że problem jest wszędzie. Wiele zależy od szpitala, ja rodziłam w Pruszkowie i tam nie uzyskałam pomocy. Malucha bolał brzuch, bo nie mógł wydalić smółki, natomiast siostra uznała, że płacze, bo jest głodny i podała mu glukozę... Ja byłam uparta i dałam radę sama – wspomina nasza rozmówczyni.
Kasa ma znaczenie
Bożena Waluśkiewicz zwraca też uwagę na to, jak niewiele godzin poświęca się laktacji podczas edukacji personelu szpitali. – Z moich rozmów wynika, że jest to półtorej godziny do trzech – mówi położna. Brak dostatecznej wiedzy dotyka również rodziców, którzy zwłaszcza przy pierwszym dziecku, nie zdają sobie sprawy z wszystkich aspektów finansowych związanych z karmieniem.
– Bardzo wielu rodziców nie wie, że jak dostanie w szpitalu butelkę z pokarmem za darmo, bo dzieciaki są żywione na koszt państwa, to za każdą następną wypitą w domu, będą musieli zapłacić sami i to nie mało – mówi szefowa firmy "Laktamed". Jedna butelka wystarcza początkowo na dwa tygodnie. Po pewnym czasie na tydzień, aż w końcu na trzy dni. – W pewnym momencie rodzice sami do mnie dzwonią i pytają, czy jest możliwość przywrócenia laktacji. To są naprawdę duże pieniądze – mówi Bożena Waluśkiewicz.
Gdyby je otrzymały, z powodzeniem mogłyby karmić swoje dzieci własnym pokarmem. Niestety podanie sztucznej mieszanki we wczesnym okresie życia dziecka rodzi bardzo wiele negatywnych skutków zdrowotnych, a co za tym idzie skutków finansowych. W naszej pobieżnej ocenie, skutkiem złego, nieuzasadnionego, przedwczesnego żywienia sztucznymi mieszankami mlecznymi w Polsce wydaje się rocznie około miliarda złotych rocznie na niwelowanie skutków tego działania.
Tomasz Chodkowski
Prezes firmy promującej naturalne karmienie
Zdaję sobie w pełni sprawę z faktu, że pozycja moja nie jest bezstronna. Jeśli zmieni się polityka w kwestii wspierania karmienia naturalnego, zyska nasza firma. Ale dlaczego zyskiwać mają tylko producenci sztucznych mieszanek?