Afryka przez dekady przegrywała walkę z HIV/AIDS. Jeszcze niedawno więcej robiło się tam, by przedsiębiorcy pogrzebowi zarobili na pochówku kolejnych ofiar tego "ludobójstwa" niż w celu wyeliminowania wirusa z codzienności Afrykanów. Przez ostatnią dekadę świat wpompował tam jednak miliony i widać zaskakująco dobre efekty. Czy to oznacza, że możemy jednak spocząć na laurach?
W Polsce problem ludzi zmagających się z wirusem HIV i chorych na AIDS nigdy nie był tematem numer jeden. Szczęśliwie nasz kraj ominęły problemy na taką skalę, jak w Europie Zachodniej. Jenak, gdy tam mówiono o epidemii, HIV nie zbierał nigdy tak tragicznego żniwa, jak w Afryce. Na przełomie wieków najbardziej rozwinięte kraje na świecie okiełznały wirusa i dostęp do najnowszych metod zapobiegania infekcjom i leczenia stał się powszechny dla praktycznie każdego chorego. Problem dzieci przychodzących na świat z wirusem w Ameryce, czy na Starym Kontynencie praktycznie wyeliminowano. To od lat maleńki odsetek wśród chorych.
Trumna dla każdego
Na swoim blogu w amerykańskim serwisie HuffingtonPost.com piosenkarka Annie Lennox wspomina właśnie obraz, który ujrzała podczas jednej z wizyt w Afryce przed dekadą. Lennox opisuje, że bardziej niż na walce z wirusem HIV w Republice Południowej Afryki jeszcze kilkanaście lat temu niektórzy skupiali się na biznesie prowadzonym dzięki ogromnej liczbie umierających na AIDS. Przedsiębiorstwa pogrzebowe były potęgą, bo zapotrzebowanie było na każdy rodzaj trumien. Od pełnowymiarowych do tych dla dzieci, które rodziły się już z HIV i po kilku latach cierpień umierały trawione AIDS.
Nie brakowało też osamotnionych w chorobie sierot, których matki umierały wkrótce po porodzie. Lennox wspomina też, że gdy wtedy z organizacjami humanitarnymi przyjeżdżała do Afryki, Nelson Mandela co prawda mówił, że problemy z AIDS w jego kraju nabrały rozmiarów przypominających ludobójstwo. Tymczasem ówcześni przywódcy RPA publicznie przekonywali, że nie znają nikogo z AIDS. A minister zdrowia zamiast organizować dla milionów chorych najnowocześniejszą pomoc radził, by HIV zwalczać oliwą, czosnkiem, burakami i sokiem z cytryny...
Świat się zmienia na lepsze
Na całe szczęście Annie Lennox i jej przyjaciel dr Mitchell Besser przyznają, że to powoli staje się odległą przeszłością. A Afryka potrafiła nie zmarnować milionów, które przez ostatnią dekadę wpompowano na Czarny Ląd, by zatrzymać pogrom spowodowany HIV. Przede wszystkim po latach edukacji widać pozytywne rezultaty. W 2011 roku "tylko" 1,7 mln Afrykanów zmarło na AIDS i "tylko" 2,5 mln z wirusem się zmagało. Besser podkreśla, że to wciąż koszmarne statystyki, ale... to wyniki nawet o 25 proc. lepsze niż na początku nowego stulecia.
Przede wszystkim świat nie pozwolił, by w Afryce na AIDS umierali najmłodsi. Najnowsze statystki organizacji międzynarodowych mówią, że liczba noworodków przychodzących na świat z HIV zmniejszyła się aż o połowę w ciągu minionych dziesięciu lat. Dziś w RPA tylko w 2 proc. przypadków zmagające się z HIV matki przenoszą wirusa na swe dzieci. To statystyka, która przypomina wyniki z państw najbardziej rozwiniętych.
To wszystko napawa optymizmem, ale Annie Lennox i Mitchell Besser nie piszą o tym wszystkim, by świat mógł już począć na laurach. Wciąż potrzeba, by o tym problemie mówić i przekazywać Afryce realną pomoc. "Nie możemy spocząć póki nie sprawimy, by dzieci były zarażane i osieracane ponieważ ich matki nie otrzymały właściwej pomocy" - ostrzegają.