Zaczęło się niewinnie. Pytanie, gdzie się skończy. Rafał Madajczak napisał w naTemat satyryczny ASZdziennik. Umieścił w nim informację, że telewizja będzie emitowała spoty wyborcze Michała Boniego i Karola Karskiego po godzinie 23. Powód? "Zagrażają psychicznemu rozwojowi małoletnich". Kilka godzin po wpisie usłyszeliśmy, że wywołał on poruszenie w sztabie wyborczym Michała Boniego. Krótko potem wpłynął do nas list z protestem szefa Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji.
Nie, to już nie jest Aszdziennik. Tego newsa nie zmyślamy. Jan Dworak naprawdę wzywa do "zaniechania dalszych działań wprowadzających opinię publiczną w błąd co do wykonywanych przez KRRiT uprawnień". Oto pismo od prezesa Rady do redaktora naczelnego naTemat:
Tekst Rafała Madajczaka "KRRiT: Spoty Karskiego i Boniego dopiero po godz. 23." ma 1092 znaki, łącznie z informacją o tym, że "wszystkie cytaty i wydarzenia zostały zmyślone". Pismo wysłane przez szefa KRRiT – 3661. Oburzające, zdaniem Jana Dworaka, jest, że "wpis podaje nieprawdziwe informacje o działaniach KRRiT w okresie kampanii wyborczej odwołując się do ustawowych uprawnień KRRiT, podając podstawy prawne i dążąc w ten sposób do jego uwiarygodnienia" oraz fakt, iż wpis o tym, że "są to dane zmyślone" jest dużo mniej wyraźny" (mimo że pojawia się w dwóch miejscach).
Wszystkie cytaty i wydarzenia zostały zmyślone – Moim zdaniem zachodzi nieporozumienie – portal zamieścił materiał satyryczny z wyraźnym w kilku miejscach odwołaniem do ASZdziennika, na końcu informacji jest dodana nota dla osób o mniej rozwiniętym poczuciu humoru i absurdu: “To jest ASZdziennik. Wszystkie cytaty i wydarzenia zostały zmyślone” – komentuje specjalista prawa autorskiego i karnego mecenas Wojciech Bergier.
A autor materiału Rafała Madajczak, twórca ASZdziennika, mówi: W takich sytuacjach mówi się "sprawa byłaby zabawna, gdyby nie była prawdziwa", ale dla mnie jest po prostu zabawna. ASZdziennik działa jako "najlepsze zmyślone newsy w kraju" od trzech lat, każdy tekst zawsze występuje z dopiskiem, że to zmyślone informacje.
O tym, że publikowane przez ASZdziennik informacje mają charakter satyryczny, wiedzą politycy, który śledzą ASZ-a na Twitterze, między innymi Adam Hofman, Andrzej Rozenek czy Radosław Sikorski. Wiedzą też czytelnicy, których na samym Facebooku "ASZdziennik" ma ponad 25 tys.
– Minister spraw zagranicznych najwidoczniej nie wspomniał o tym swojemu partyjnemu koledze. W naTemat "fejkowy" charakter newsów podkreśla nie tylko formułka na końcu, ale i podpis pod bardzo dobrze widocznym logo. Okazuje się, że nie dość widocznym dla byłego "ministra od internetu" – mówi Madajczak.
Nie oceniać humoru w humorze Nie dość widoczne, jak wynika ze stanowiska KRRiT, wyjaśnienie, że wszystkie publikowane przez ASZdziennik informacje są nieprawdziwe, to nie jedyne, co ma do zarzucenia artykułowi i jego autorowi przewodniczący Rady. W dwustronicowym piśmie zarzuca redakcji celowe wprowadzanie czytelników w błąd, przekraczanie granic, jakie narzuca autorowi gatunek satyry oraz "niespełnianie funkcji informacyjnej i niezabezpieczanie praw". Jednak głównym zarzutem jest fakt, że satyryczny tekst "przede wszystkim nie chroni dobrego imienia KRRiT".
– Publikacje tego typu w sposób lekki, ironiczny ilustrują wydarzenia polityczne i społeczne. Nie nam, prawnikom, a tym bardziej urzędnikom, oceniać poziom humoru w humorze – apeluje o zdrowy rozsądek mecenas Bergier. A politykom poleca amerykański serwis onion.com. – Być może nasi politycy i urzędnicy zrozumieją, że jako czytelnicy mamy prawo do publikacji satyrycznych na różnym poziomie – dodaje.
Spoty, które wyśmiał Aszdziennik (ku oburzeniu KRRiT)
"Wielką zasługą jest satyry..." O komentarz poprosiliśmy też twórcę "niecodziennego tygodnika" "Faktoid", Filipa Połoskę. – Ten artykuł w najmniejszym stopniu nie przekracza granicy satyry. Prezes Dworak całkowicie źle odczytał ten artykuł, bo satyra nie uderza w KRRiT, a w polityków produkujących kuriozalne spoty wyborcze – mówi Połoska.
Już 200 lat temu Kazimierz Brodziński w teoretyczno-literackiej rozprawie "O satyrze" pisał: "gdy smak fałszywy bierze górę w narodzie, (…) wielką jest zasługą satyry i tu złemu zapobiec"". Brzmi jakby znajomo – to właśnie kiepską jakość i miałką treść wyborczych filmów wyśmiewał w tekście Madajczak, nie zaś samych polityków. KRRiT uważa jednak, że granice zostały przekroczone.
Granice prawa, dobrego smaku, satyry? – Rozumiem, że KRRiT troszczy się o swój wizerunek jako instytucji stojącej na straży jakości polskich mediów, ale nie wiem, jakie granice ma na myśli? Granice prawa, dobrego smaku czy satyry? Oczywiście członkom rady ma prawo się to nie podobać i mają prawo to wyrazić, ale wszelkie ewentualne sankcje, które miałby dotknąć serwis, należy jednak nieco gruntowniej umotywować – wyjaśnia medioznawca z Uniwersytetu Warszawskiego Agnieszka Morzy.
Dodaje, że granice satyry to wyłącznie te wyznaczone przez ten gatunek literacki i dobry smak. – Jest to forma, która zawsze poruszała tematy polityczne i jest najlepszym sposobem na wyraz krytycznego spojrzenia na rzeczywistość społeczną – wyjaśnia medioznawca.
W Polsce satyra, często wymierzona w rządzących, ma długą tradycję, a encyklopedia PWN definiuje ją jako :"utwór literacki będący wyrazem krytycznego stanowiska autora wobec rzeczywistości społecznej, ośmieszający lub nawet piętnujący przedstawione zjawiska — wady i przywary ludzkie, obyczajowość, stosunki socjalne, postawy i orientacje polityczne, sposoby postępowania i poglądy".
Tolerancja duża, ale ograniczenia są Objętość przysłanego do redakcji pisma w dużej mierze wynika z obficie cytowanych przez przewodniczącego Dworaka orzeczeń Sądu Najwyższego oraz książki "Media a dobra osobiste" pod redakcją J. Barty i R. Markiewicza. Autorzy zwracają uwagę, że że sprzeciw wzbudza taka satyra "(…) gdy konwencja satyryczna użyta jest do zademonstrowania pogardy lub obelżywej krytyki". Pogardy ani obelżywej krytyki jako żywo w tekście nie ma.
– Prezes Dworak sam w piśmie przywołuje wypowiedzi profesorów prawa, które pokazują, że jego zarzuty są kuriozalne. Artykuł ani nie demonstrował pogardy, ani nie był obelżywy – komentuje Połoska.
Mimo że granice tego, co dopuszczalne w satyrze, a co zaznacza prezes Dworak w piśmie, są o wiele szersze niż w przypadku poważnej publicystyki, nie wszystko jest dozwolone. – Jako odbiorca satyry mam bardzo dużą tolerancję, sam jednak narzucam ASZdziennikowi parę ograniczeń: żadnych hardkorów, żadnych wulgaryzmów, żadnego humoru biesiadnego. Co sprawia, że nieświadomy odbiorca polskiego humoru politycznego może poczuć się nieco zdezorientowany. Dlatego być może jako jedyny twórca fejkowych newsów piszę wprost, że to wszystko nieprawda. To jedyne prawdziwe zdanie w tekstach ASZdziennika – mówi Rafał Madajczak.
Problem w tym, że do tekstów zamieszczonych w serwisach internetowych stosuje się analogiczne kryteria jak do artykułów prasowych. – Zawsze jednak możemy założyć, że czytelnik nawet satyrę odbierze serio, ale takie jest prawo tego rodzaju publicystyki. Jeśli tak dalej pójdzie będzie należało tłumaczyć czytelnikom wszystkie zastosowane metafory i analogie – mówi Agnieszka Morzy.
– Satyra podlega ocenie z punktu widzenia zasad współżycia społecznego (…).Respektując w pełni prawo do podejmowania krytyki (…) poglądów innych osób również̇ w formie ostrej satyry, należy mieć na względzie, że także satyra nie może wykraczać poza rzeczywistą potrzebę i poniżać godności osobistej "dotkniętej" nią osoby – czytamy w cytowanym przez Jana Dworaka wyroku Sądu Najwyższego z 20 czerwca 2001 roku, I CKN 1135/98.
Problem w tym, że tekście o spotach wyborczych Boniego i Karskiego nie pada ani pół słowa krytyki pod adresem kandydatów do PE. Autor dość bezpardonowo wyśmiewa tylko same filmy, w których Michał Boni stoi w krzakach, a Karolowi Karskiemu towarzyszy melodia popularnego przeboju disco polo.
– W czasie chronionym, czyli w godzinach 6.00-23.00, zabronione jest nadawanie audycji lub innych przekazów zawierających sceny lub treści mogące mieć negatywny wpływ na prawidłowy fizyczny, psychiczny lub moralny rozwój małoletnich - argumentuje KRRiT. – Materiały wspomnianych kandydatów w sposób oczywisty stwarzają takie zagrożenie – czytamy w tekście Madajczaka.
Panowie, trochę dystansu – Komentowanie materiału "ASZdziennika" poprzez cytowanie orzeczeń Sądu Najwyższego, publikacji specjalistów od prawa autorskiego budzi moje zdziwienie, by nie powiedzieć mocniej – mówi mecenas Bergier. – Być może ktoś zatracił tu dystans do całej sytuacji. Skądinąd politycy zadbali o to, aby ich materiały wyborcze zostały ironicznie potraktowane – dodaje. W ocenie prawnika nie naruszono w żaden sposób dóbr osobistych polityków ani żadnej instytucji. – Zmyślony news jakich wiele, tyle że dopracowany od strony merytorycznej, tak aby był w swoim absurdzie wiarygodny – mówi ekspert.
Wiadomość, choć krótka, rzeczywiście była dopracowana. Mimo że zmyślona. Być może w KRRiT są jednak wielbiciele satyry, którzy żywiołowo reagują na ulubiony gatunek. Jak w Gałczyńskiego "Satyrze na bożą krówkę", gdzie upraszał "entomologów,/czyli badaczy owadzich nogów,/ by się na tę sprawę rzucili z szałem".