
Do szufladki "wdowy cierpiącej", która do końca swoich dni powinna żyć traumą po stracie męża, trafiła Joanna Racewicz. Wdowa po Pawle Janeczku, który zginął w katastrofie smoleńskiej, udzieliła wywiadu magazynowi „Gala”, w którym opowiedziała o prawie, które zostało jej odebrane. Prawie do normalnego życia.
Czego świat oczekuje? W pewnym uproszczeniu, że wdowa będzie niekończącym się nieszczęściem, żałobą, smutkiem. Że będzie leżeć w domu na kanapie i szlochać do poduszki. Wraca do pracy? Jak to? A gdzie jej skromność? Ona się uśmiecha? Przecież nie wypada, jej mąż nie żyje. Tak, daję sobie prawo, by przeżyć życie normalnie. I już słyszę głosy oburzenia: "Co?! Przecież powinna iść na cmentarz, kwiatki sadzić, świeczki zapalać". CZYTAJ WIĘCEJ
Racewicz wyznaje, że wiele osób nie daje jej przyzwolenia na nowy początek. – Przecież wdowa już miała swoje "życie", drugie nie przysługuje – czytamy. Jak mówi, nie pojmuje skąd w ludziach tyle jadu i potrzeby drapowania się w szaty jedynych sprawiedliwych.
Nie tylko Joannie Racewicz odmawia się prawa do normalnego życia. Jej słyszalny głos jest tak naprawdę manifestem wszystkich wdów, które po wszystkich cierpieniach po stracie najbliższej osoby, każdego dnia borykają się z niesprawiedliwymi ocenami i listą zakazanych rzeczy, których nie wypada im robić.
Wdowy szukające zrozumienia w internecie piszą o tym, że największy problem przed wejściem w nowy związek stanowią one same. Piszą o bólu, traumie i strachu przed kimś, kto na nowo mógłby pojawić się w ich życiu. Boją się również o to, że sytuacja mogłaby się powtórzyć, a drugi raz nie przeżyją takiej straty. Niektóre skarżą się na to, że przyjaciele zbyt wcześnie starają się je zeswatać, na co nie zawsze są gotowe.
Dla mnie problemem jest rodzina mojego zmarłego męża. Pomimo, że mąż nie żyje już kilka lat, traktują to wszystko tak jakbym Go zdradzała. Jestem przez nich wyzywana od k...w itp. Uważają, że nie należy mi się dom po mężu, skoro kogoś poznałam. Utrudniają mi życie na każdym kroku. Kochałam męża, ale On nie żyje już kilka lat, nie ma Go, nie wróci... Choćbym nie wiem co robiła. A ja chcę żyć, nie siedzieć zamknięta w czterech ścianach i wspominać, mieć z kim porozmawiać, poradzić się, wyjechać... CZYTAJ WIĘCEJ
Kochaj i cierp
Sylwia Elert-Wilczyńska często spotyka wdowy, zmagające się z podobnym problemem. Zazwyczaj dopiero po trzech, czterech lata otoczenie zaczyna akceptować nowe życie po stracie męża. – Wdowy powinny płakać i ubierać się na czarno. Nie mają prawa się uśmiechać. Muszą być smutne i pogrążone w bólu. A jeśli jest inaczej to myślimy, że widocznie wdowa nie kochała swojego męża. Tak patrzy społeczeństwo – mówi psycholog.