Ksiądz Paweł Witek spędził 24 godziny w niewoli prorosyjskich separatystów z Doniecka. Po swoim uwolnieniu spotkał się z dziennikarzem TVN24, by opowiedzieć o kulisach porwania. Duchowny mówił, że grożono mu odcięciem ręki, powieszeniem i rozstrzelaniem. Na szczęście skończyło się jednak na groźbach i ksiądz odzyskał wolność.
Duchowny Paweł Witek został zatrzymany przez separatystów pod jednym z okupowanych budynków administracyjnych w Doniecku. Miał w ręku różaniec, nie miał na sobie sutanny. To wzbudziło zainteresowanie prorosyjskich fundamentalistów, którzy postanowili go przesłuchać. Na początku nikt nie dawał wiary, że jest on księdzem katolickim. Zwłaszcza, że jego ubiór na to nie wskazywał.
O czasie pobytu w niewoli ksiądz opowiedział dziennikarzowi TVN24. Duchowny podkreślił, że nikt go nie uprowadził, po prostu zatrzymano go i wzięto na przesłuchanie. W jego trakcie pod adresem księdza padło wiele gróźb. Ksiądz Witek twierdzi jednak, że z tego co słyszał zza ściany, inni zatrzymani byli przesłuchiwani w brutalniejszy sposób.
Wraz z intensyfikacją akcji wojsk ukraińskich, stosunek porywaczy wobec niego się zmieniał. Kiedy przeleciały nad nimi myśliwce, jeden z przesłuchujących go wcześniej porywaczy dał mu hełm. Separatysta powiedział mu, że ktoś musi przeżyć, by modlić się o pokój.
W sprawie uwolnienia księdza Witka negocjował polski konsul w Doniecku Jakub Wołąsiewicz. Jak informowała wcześniej kuria charkowsko-zaporoska, polski duchowny znalazł się w tym ukraińskim mieście, by spotkać się ze swoimi braćmi w wierze z Towarzystwa Chrystusowców dla Polonii Zagranicznej.