W 2050 roku może być nas o 6 milionów mniej. Jak ratować demografię? Sprowadzać obywateli polskiego pochodzenia z byłych republik radzieckich, np. Białorusi, Kazachstanu i Uzbekistanu – proponują organizatorzy akcji „Powrót do Polski”. Jak twierdzą, alternatywą jest napływ do Polski muzułmanów, którzy zaczną się „panoszyć” jak w Danii czy Wielkiej Brytanii.
Akcję „Powrót do Polski” zainicjowała w maju Fundacja dla Polonii. W jej ramach zbierane są podpisy pod apelem do premiera Donalda Tuska o ułatwienie powrotu do ojczyzny rodakom ze Wschodu, którzy po II Wojnie Światowej musieli zostać na terenie republik radzieckich. „Mamy moralny i patriotyczny obowiązek zająć się ich losem” – piszą organizatorzy, podkreślając, że w przyszłości zabraknie nam obywateli w wieku produkcyjnym, a tę dziurę mogliby wypełnić repatrianci.
– Chcemy zwrócić na ten problem uwagę premiera i Ministerstwa Spraw Wewnętrznych. Do tej pory repatriacją zajmowały się przede wszystkim samorządy, które wysyłają do Polaków ze Wschodu zaproszenia. Mamy złe doświadczenia, bo jest ich bardzo mało – mówi w rozmowie z naTemat Michał Osiej z Fundacji dla Polonii.
Kolejka do Ojczyzny
Potwierdzają to statystyki. Od 2007 do 2011 roku samorządy wysłały w sumie tylko 174 zaproszenia. Tymczasem w kolejkach czekają tłumy. Według różnych szacunków od 15 do 25 tys. rodaków z byłych republik radzieckich mogłoby wrócić do Polski. 2,5 tys. zarejestrowało się w bazie, ale nie może doczekać się zaproszenia. Powód? Samorządy muszą zapewnić im mieszkania. A tych jak na lekarstwo.
– Pomysł jest taki, by zajęło się tym MSW, by to państwo zapewniało tymczasowe lokum dla przyjeżdżających Polaków. Mieliby czas, by się przyzwyczaić i zasymilować, a potem mieszkanie przechodziłoby w kolejne ręce. Drugi pomysł jest taki, by sprowadzać Polaków poprzez edukację. W Warszawie działa już liceum polonijne i doskonale się sprawdza. Często młodzi ludzie sprowadzają potem ze sobą całe rodziny – tłumaczy Osiej.
Wraz z dwójką młodych Polaków, którzy niedawno przyjechali do kraju, gościł w czwartek na antenie Polskiego Radia RDC. Helena Gałgan, Polka z Kazachstanu, mówiła, że najpierw wróciły siostry, potem ona, a na końcu rodzice. Mieli dużo szczęścia, bo inni na repatriację muszą czekać po kilka, kilkanaście lat. Z kolei Michał Gołub z Uzbekistanu wymknął się na wizie turystycznej. Jak twierdzi, w Taszkiencie jest wielu Polaków, którzy, gdyby mogli, dziś wyjechaliby do Polski.
Imigranci? Tak, tylko skąd..
Teza, że imigranci mogą uratować nas przed katastrofą demograficzną, nie jest nowa. W rozmowach z naTemat polscy parlamentarzyści przekonywali, że powinniśmy się otwierać szczególnie na Ukraińców i Białorusinów. – Od strony ekonomicznej duży napływ imigrantów jest sensowny i potrzebny. Politycy powinni pochylić się nad tym problemem. Migracje do kraju i tak będą miały miejsce, trzeba więc zająć się tym świadomie – mówił Maks Kraczkowski z PiS.
Z drugiej strony z oburzeniem spotkała się np. informacja, że Polska zgodziła się przyjąć 50 imigrantów z Afryki, którzy przebywali na Malcie. Tak samo wyglądają reakcja na doniesieniach o imigrantach z krajów arabskich.
Repatriant zamiast muzułmanina
Organizatorzy akcji "Powrót do Polski" też się na taki scenariusz nie godzą. Repatriacja ma być alternatywą dla imigracji muzułmanów. "Polacy na Wschodzie jest to jedyna grupa, która odnajduje się w Polsce. Widzę to po mojej uczelni. Nam będzie brakować około 5 milionów ludzi w stanie produkcyjnym. Czy my jesteśmy przygotowani na obcych nam kulturowo muzułmanów?" – pytała podczas debaty o Polakach na Wschodzie prof. Krystyna Iglicka-Okólska, demograf, rektor Uczelni Łazarskiego w Warszawie.
– Musimy uczyć się na błędach państw zachodnich, by nie dochodziło do sytuacji takich jak w Wielkiej Brytanii, Francji czy Danii, gdzie bywa, że muzułmanie mają większość w miejskich radach i zakazują choinek – twierdzi Osiej.
Nie ma i nie będzie zgody na miliony muzułmańskich imigrantów. Nie ma zgody na arabskie dzielnice w polskich miastach. Polska jest i ma pozostać krajem słowiańskim oraz chrześcijańskim!.