Janusz Korwin-Mikke twierdzi, że w Polsce szkolono terrorystów, którzy zabijali na Majdanie
Janusz Korwin-Mikke twierdzi, że w Polsce szkolono terrorystów, którzy zabijali na Majdanie Fot. Bartosz Bobkowski / AG

Po słowach Janusza Korwin-Mikkego o tym, że w Polsce szkolono terrorystów, którzy zabijali na Majdanie, część komentatorów domaga się reakcji rządu, a nawet pozwu przeciwko liderowi Nowej Prawicy. – Premier może zawiadomić prokuraturę, bo to, co mówi Korwin, podpada pod zniesławienie. Tym razem przekroczył granice – przekonuje w rozmowie z naTemat prof. Piotr Kruszyński, karnista z Uniwersytetu Warszawskiego.

REKLAMA
Korwin-Mikke w niedzielę powtórzył to, o czym pierwszy raz powiedział w marcu tego roku. Obiecał wtedy, że po wyborach ujawni nazwisko polskiego polityka, który organizował w kraju szkolenia terrorystów z Majdanu. Nic takiego się jednak nie wydarzyło, a w zamian mamy kolejne słowa o szkolonych w Polsce zabójcach, które wpisują się w rosyjską propagandę dotyczącą wydarzeń na Ukrainie.
Jak agent wpływu
Jak napisał publicysta "Gazety Wyborczej" Wojciech Czuchnowski, właśnie ze względu na ten kontekst tym razem postawa Korwina wymaga reakcji. Jego zdaniem polityk działa jak klasyczny "agent wpływu" i nie są to już "rojenia starszego pana na temat kobiet akceptujących gwałt czy Hitlera, który nie wiedział o Holocauście".
Wojciech Czuchnowski
publicysta "Gazety Wyborczej"

To, co mówi Mikke, jest groźne, bo w przyszłości może stać się pretekstem do agresywnych działań wobec Polski. Dlatego rząd powinien pozwać Korwina. Jeśli przed sądem nie udowodni, że miał rację, niech odpowie za swoje kłamstwa.


Nie on jeden uważa, że Korwin powinien trafić przed sąd. Waldemar Kuczyński, publicysta, ekonomista i były minister przekształceń własnościowych, napisał na Twitterze, że "jako obywatel i wyborca" domaga się od organów ścigania stanowczej reakcji.
– Przecież to jest oskarżenie i to wypowiedziane nie w formie ogólnika, tylko konkretnie. Czego trzeba więcej, żeby gość, który je rzuca, poniósł konsekwencje? Uważam, że jeśli prawo w Polsce ma coś znaczyć, także jeśli chodzi wyrządzenie krzywd państwu, powinno to podlegać ściganiu. W związku z tym, co dzieje się teraz na Ukrainie, nie można puścić tych słów płazem – komentuje w rozmowie z naTemat.
Zaznacza jednak, że to "obywatelskie odczucie", a nie opinia eksperta. – Nie jestem prawnikiem i nie wiem, czy proces przeciwko Korwinowi jest w praktyce możliwy. Jeśli nie, to chyba jesteśmy bezradni – podkreśla.

Korwin, pokaż dowody!
Czy rzeczywiście coś stoi na przeszkodzie, by pozwać Korwina? Jak twierdzi karnista prof. Piotr Kruszyński, jedyna wątpliwość dotyczy tego, kto mógłby to zrobić. Jego zdaniem twierdzenie Korwina z pewnością podlega pod paragraf.
– Są granice. Można robić za wariata, ale w bardzo napiętej sytuacji politycznej, kiedy Putin szkaluje Polskę mówiąc o szkolonych u nas terrorystach, trzeba się liczyć ze słowami. W przypadku Korwina można wystąpić o ochronę dóbr osobistych. Mógłby to zrobić na przykład premier – przekonuje. – Rząd może też zawiadomić prokuraturę, żeby wszczęła postępowanie z urzędu. Chodzi o art. 212 Kodeksu karnego i o zniesławienie – dodaje.
Co z immunitetem, który będzie chronił europosła Korwina? – Można wystąpić o uchylenie. Jeśli ma pewne dowody, niech je przedstawi. Jeśli nie, powinien ponieść konsekwencje – kwituje.
Słowa, nie sąd
Wszystko wskazuje jednak na to, że także ten wyskok szefa Nowej Prawicy jednak potraktowany zostanie przez władze z przymrużeniem oka. Rzecznik MSZ Marcin Wojciechowski napisał na Twitterze, że "słowa o rzekomym szkoleniu bojowników Majdanu są bzdurą i szkodzą Polsce", a "Korwin-Mikke lubi fantazje nie od dziś".
"Konfabulacje Korwina szkodzą polskiej racji stanu" – potwierdził minister Radosław Sikorski. I to wszystko. Zapewne do następnego razu.