Polacy nauczyli się legalnie nie płacić z podatków. Pomimo wysokich zysków, za ubiegły rok firmy zapłaciły najniższy podatek dochodowy - zamiast ustawowych 19 proc., realnie 12,9. Tymczasem szara strefa to prawie jedna czwarta polskiej gospodarki.
BMW X5, toyota landcruiser, sportowy mercedes SLK, jakim cudem wszystkie auta olsztyńskiego przedsiębiorcy są tańsze o 10, 20 tys. złotych od cen wywoławczych na portalach motoryzacyjnych? Kiedy klient jest już zdecydowany na zakup, właściciel zdradza tajemnicę: – Wie pan, ja z zasady postanowiłem nie płacić podatków. Moje, auta są tańsze bo proponuję obejście systemu – mówi naTemat przedsiębiorca. I przez pół godziny referuje jak wyrwać 10 tys. z ceny auta wartego 80 tys. zł.
W skrócie wygląda to tak. Fakturę na sprzedaż wystawia Litwin, właściciel składu celnego aut importowanych z USA. Cena w niej jest jak za złom. Musi być niska, bo w Polsce płaci się 18 proc. akcyzy i dodatkowo 23 proc. VAT. Niską wartość początkową importowanego auta zakwestionuje Urząd Celny, ale trzeba się odwołać. Biznesmen oferuje pakiet pism i usługi rzeczoznawców motoryzacyjnych. Po góra kilku tygodniach sporów administracyjnych klient może jeździć autem – znacznie tańszym niż z polskiego rynku.
Przedsiębiorca przyznaje, że już od 5 lat hula szarej strefie, a klientów ma z całej Polski. – W mojej branży podatki są zaporowe, to przez to Polacy skazani są na 15-letnie szroty z Niemiec. A gdy zajrzeć do cenników aut z USA, stać nas na w miarę niewyeksploatowane 5-letnie auta – tłumaczy właściciel komisu.
Przedsiębiorcza szara strefa
Czy Polacy mają szarą strefę we krwi? Pytali niedawno organizatorzy debaty na Europejskim Kongresie Finansowym w Sopocie. Według różnych źródeł, wartość obrotu gospodarczego poza systemem podatkowym sięga 20-23 procent PKB. Daje nam miejsce w czołówce europejskich podatkowych kombinatorów. Czy szara strefa to zakała gospodarki, czy może najbardziej przedsiębiorczy i rzutki jej sektor? Opinie są podzielone.
Według ekonomistów Banku Światowego, szara strefa pomogła polskiej gospodarce łagodniej przejść przez kryzys finansowy. Gdy koniunktura zaczęła przygasać, właściciele warsztatów samochodowych czy budowlańcy zamiast wystawiać rachunki przeszli na rozliczenia gotówkowe. Dochody fiskusa spadły, ale ruch w biznesie został utrzymany.
– Ci mali przedsiębiorcy działający na granicy szarej strefy to wielki biznesowy żywioł a nie powód do zmartwień – mówi Cezary Kaźmierczak, szef Związku Przedsiębiorców i Pracodawców. Dodaje, że 80 procent szarej strefy to ludzie, którym nie opłaca się robić biznesu i zarazem płacić podatków. Miesięczne przychody zostałyby pochłonięte przez obowiązkowy tysiąc złotych na ZUS oraz koszty prowadzenia buchalterii księgowej. – To absurd, że facet który chce sprzedawać watę cukrową w parku ma takie same obowiązki jak właściciel rafinerii – dodaje Kaźmierczak.
Bić ciupagą w system
Zakopiański przewodnik i przedsiębiorca uparł się, że nie zapłaci podatku za dom odziedziczony przed laty w spadku. – Od dekad zawsze należał do rodziny. Jakim prawem państwo domaga się żebym zapłacił podatek, przejmując rodzinną własność – opowiada góral. Od lat wodzi miejscową skarbówkę za nos. Nie ma majątku, ani konta w banku. Żyje bez kredytów, zarabia i wydaje w gotówce. Oficjalnie pracuje z młodzieżą za darmo.
Jedyne co się skarbówce udało wywęszyć to jego samochód volvo. Urzędniczka fiskusa zażądała, żeby góral sprzedał auto i uiścił podatek. Ten migał się, że nie ma klientów. – Wtedy sama urzędniczka postanowiła sprowadzić chętnego na zakup – mówi góral. I śmieje się, opowiadając jak to kazał wymontować siedzenia i wstawić grzędy z kurami. Odprowadził auto na przegląd do znajomego mechanika. Kiedy zjawił się kupiec i urzędnik, volvo rycząc silnikiem zadymiło garaż, z bagażnika wybiegły kury, a klienci krzyknęli, że nie takiego auta się spodziewali. – Wygrywam z państwem chociaż życie poza systemem kosztuje mnie sporo wysiłku – podsumowuje.
Nauczeni odliczeń
Nawet GUS przyznaje, że kombinowanie z podatkami wychodzi polskim przedsiębiorcom coraz lepiej. W 2013 roku polskie firmy (dane nie obejmują mikrofirm i sektora finansowego) zarobiły na czysto 108,2 mld zł. To jeden z najlepszych wyników w historii. W tym samym czasie dochody z podatku CIT spadły o 28 proc.
Okazało się że przedsiębiorcy nauczyli się sprawnie doliczać koszty uzyskania przychodu. Zamiast 19-procentowej stawki faktycznie płacą znacznie mniej. Według obliczeń „PB” na podstawie danych GUS, jeszcze w latach 2009-2010 polskie przedsiębiorstwa, które odnotowały zysk, płaciły od niego średnio 14,8 proc. podatku CIT. W 2012 r. było to już 14,1 proc. W zeszłym roku — zaledwie 12,9 proc.