Roman Giertych, były wicepremier i szef LPR-u, nie wyklucza powrotu do polityki w roli parlamentarzysty
Roman Giertych, były wicepremier i szef LPR-u, nie wyklucza powrotu do polityki w roli parlamentarzysty Fot. Albert Zawada / AG
Reklama.
Pretekstem do rozmowy z Giertychem stał się jego udział w aferze taśmowej. W najnowszym "Wprost" znajdzie się zapis nagranej rozmowy byłego wicepremiera z dziennikarzami Janem Pińskim i Piotrem Nisztorem, której tematem była biografia Jana Kulczyka.
Giertych w "Newsweeku" powtarza, że na zlecenie jednego z klientów pośredniczył w wykupie książki autorstwa Nisztora. "Być może chciał panu Kulczykowi zrobić przyjacielski prezent. Tłumaczył to niepokojem o chorego ojca Jana Kulczyka, który mógł ciężko przeżyć tę publikację. Także chęcią przeciwdziałania uderzeniu w samego Jana Kulczyka" – mówi o swoim zleceniodawcy.
"Ewidentnie były to negocjacje. Miałem upoważnienie od klienta na zaoferowanie 450 tys. zł. Nisztor był z takiej sumy bardzo niezadowolony, chciał o wiele więcej" – zaznacza.
Efekt? "Nie doszliśmy do porozumienia, ale umówiliśmy się na dalsze kontakty. Były, choć już nie w formie spotkań. Po jakimś czasie od swojego klienta dostałem informację, że sprawa jest nieaktualna, więc ich zaprzestałem" – dodaje.
Giertych Wallenrod
Były szef LPR-u obszernie opowiada także o swojej politycznej przeszłości i planach na przyszłość. Zaprzecza plotkom, jakoby wybierał się do rządu Donalda Tuska. "Fakt" pisał ostatnio, że może zastąpić szefa MSW Bartłomieja Sienkiewicza.
"Na pewno nie ciągnie mnie na stanowisko ministra spraw wewnętrznych po Bartłomieju Sienkiewiczu. Ale nie wykluczam roli parlamentarzysty" – stwierdza. Wydarzeniem, które skłoniłoby go do zaangażowania w politykę, byłoby wyborcze zwycięstwo PiS.
Roman Giertych

Bo mielibyśmy ministra spraw wewnętrznych Antoniego Macierewicza, minister spraw zagranicznych Annę Fotygę. Mielibyśmy konflikt z Niemcami, z Rosją, z Ameryką, ze wszystkimi krajami.


Giertych przekonuje, że przeciwko PiS działa od lat. Robił to także wtedy, gdy był ministrem w rządzie Jarosława Kaczyńskiego. "To ja rozwaliłem ten rząd. I jestem z tego dumny. Skoro pan chciał Konrada Wallenroda, to proszę bardzo" – mówi dziennikarzowi.
W przyjaźni z Tuskiem
Czy jego poglądy ewoluowały? "Już nie oceniam ludzi tak kategorycznie. Nadal jestem konserwatywny i tutaj poglądy mi się niewiele zmieniły. Ale poprzedni mój wizerunek społeczny wynikał po pierwsze z pewnego przejaskrawienia medialnego, a po drugie z tła, na którym występowałem w klubie i partii, gdzie miałem ludzi głoszących poglądy kompletnie od czapy" – odpowiada.
Roman Giertych

Do tego LPR sprzed lat bym chyba nie pasował. A w ogóle ta partia i ten klub poselski już wówczas były dosyć oddzielone od poglądów moich i Marka Kotlinowskiego. My się przyjaźniliśmy z Donaldem Tuskiem, Rokitą, Schetyną itd., grywaliśmy z nimi po cichu w piłkę, w koszykówkę. Gdyby wówczas się o tym dowiedział nasz elektorat, toby nas rozszarpał. Ale taka była rzeczywistość. Jestem z Donaldem Tuskiem na „ty” od lat, a w rządzie PiS nie byłem z nikim na „ty”.


Co do Tuska, były wicepremier jest zdania, że póki co nic mu nie grodzi - przeżył aferę taśmową i "będzie żył na pewno do przyszłego roku". "Nic go nie obali. Ale po wyborach samorządowych, jeżeli je przegra - a wiele wskazuje na to, że tak się może zdarzyć - może mieć problem w Platformie" – ocenia.
Jego zdaniem Tusk powinien przygotować się na dwa lata w opozycji. "Troszeczkę przeczyścić kadry. Wielu się przyzwyczaiło do trwania u władzy. Ale z drugiej strony Kaczyński to jest cwana gapa, wiec nie jest takie pewne, że to będą tylko dwa lata" – komentuje.
Cały wywiad z Romanem Giertychem w najnowszym "Newsweeku"