
Dziennikarzowi RMF FM Konradowi Piaseckiemu dostało się od internautów, bo na Twitterze zdziwił się, że według badań majątek przeciętnego Polaka to „tylko” 60 tys. złotych. Nie on pierwszy i nie ostatni. Wcześniej z podobną krytyką spotkał się m.in. aktor Michał Żebrowski, którego wypowiedzi miały potwierdzać tezę, że „warszawskie elity” niewiele wiedzą o problemach zwykłych Polaków. Ile w niej prawdy?
Niektórzy są totalnie oderwani od polskiej szary rzeczywistości. Polecam im udać się do wielu postindustrialnych miasteczek, w których zakłady przemysłowe upadły razem z komuną. Czytaj więcej
Długi, samochody warte 5 tys., mieszkanie komunalne (czyli nie własne). Średnia w zupełności sensowna.
Generalny wniosek z komentarzy jest taki, że Piasecki to reprezentant „Warszawki”, która żyje w innym świecie i jest oderwana od szarej, polskiej rzeczywistości. Ten sam argument padał już wcześniej przy innych okazjach. Antybohater zawsze był jednak ten sam – znany aktor, dziennikarz, polityk, koniecznie mieszkający lub pracujący w stolicy.
Trudno nie ulec wrażeniu, że osoby ze świata mediów czy sztuki przy okazji takich wypowiedzi postrzegane są dokładnie tak samo, jak politycy. Zaklęcia, jak to w Polsce jest wspaniale, traktowane są podobnie, jak informacje o rachunku za kolację ministrów, która kosztowała prawie 1,5 tys. złotych.
"Ci z miasta zawsze patrzyli z wyższością..."
Tego samego zdania jest prof. Henryk Domański, socjolog z Polskiej Akademii Nauk. Choć od razu bije się w piersi, że sam obiera warszawocentryczną perspektywę. – Badam struktury i hierarchie społeczne, a ostatnio koncentrowałem się na inteligencji, która przekształca się w odpowiednik klasy średniej. Zastanawiając się, jak reprezentanci tej klasy spędzają czas wolny, w ogóle nie brałem pod uwagę inteligencji z małych miasteczek, choć przecież taka opcja też wchodzi w grę. Czyli zrobiłem mniej więcej to, co wymienieni dziennikarze czy aktor – komentuje.
