Niestety czasami samą dietą nie załatwisz problemu z wystającym brzuszkiem. Podobnie, jak ćwiczeniami. Są osoby, które pomimo wszelkich prób i zdrowego stylu życia nie mogą pozbyć się nadmiaru tłuszczu wokół: talii, ramion, na podbródku czy kolanach. I właśnie z myślą o nich, jest pakiet zabiegów medycyny estetycznej. Poniżej te, które naprawdę działają. Pytanie: czy usuną tłuszcz na zawsze?
Po Waszych ostatnich komentarzach pod moim artykułem o otyłości brzusznej, już mówię, że Ameryki nie odkryłam, ani nie planuję odkryć. Natomiast zachęcać do zdrowego stylu życia i żywienia będę, i nikt i nic tego nie zmieni.
Pytaliście o konkretne sposoby na walkę z oponką na brzuchu, więc dziś przedstawiam cztery metody usuwania miejscowej tkanki tłuszczowej, prosto z gabinetów dermatologicznych. Od razu ostrzegam: mają dwa duże minusy: bywają bolesne i kosztowne. I trzeci minus: nie załatwią za was problemu z nadwagą i otyłością.
Nie ma cudów. I jeśli nie dba się na co dzień o ruch i dietę, problem będzie wracał. Co potwierdza specjalista dermatolog, pani doktor Agnieszka Bliżanowska z gabinetu Wellderm.
Kriolipoliza - zamrażanie tkanki tłuszczowej
sposób na trwałe usuwanie wałeczków
Na zabieg dałam się namówić osobiście. Po urodzeniu synka byłam chuda jak patyczak, ale tuż pod biustem zrobiła mi się „półka” z tłuszczu. Fałdka, której za żadne skarby nie dało się zlikwidować ani gimnastyką, ani faktem, że karmiąc piersią chudłam totalnie. Koleżanka zaproponowała mi, żebym przetestowała zabieg u bardzo znanej warszawskiej pani doktor, która zajmuje się tematyką leczenia otyłości. I szczerze mówiąc, nie wiem, dlaczego nadal się tym zajmuje…
Bo jeśli do dziewczyny o wzroście 180 cm, o wadze 65 kilo powiedziała: widzę u pani niezłe sadło - strach pomyśleć, co by mogła powiedzieć u osoby z większym problemem. Ale moje „sadło” sama chciałam zlikwidować, więc nie ma się co gniewać na panią doktor za szczery komentarz.
Na początek: sesja zdjęciowa. Trzeba się rozebrać do rosołu i dać obfotografować wybraną partię ciała lub twarzy, która będzie poddawana zabiegowi. Następnie doktor mierzy tkankę, dopasowuje do niej głowicę - aplikator, smaruje daną partię ciała żelem i kładzie pacjenta na łóżku. Kiedy głowica zaczyna zasysać tkankę tłuszczową (aplikator jest próżniowy), robi się naprawdę słabo.
Uczucie przerażającego zimna, które wręcz boli (kiedy powiedziałam o tym pani doktor, usłyszałam, że jestem przewrażliwiona i że to zabieg nieinwazyjny). Ale po kilku-kilkunastu minutach męki - już nic nie czujesz. I tak trwasz bez ruchu przez godzinę, a twój tłuszczyk jest ochładzany do takiej temperatury, żeby komórki tłuszczowe obumarły. Brzmi jak horror? Dalej jest tylko gorzej.
Po godzinie, skóra wygląda (tylko ta poddana zabiegowi), jak mrożone mięso. Jeżeli kiedyś robiłaś lub robiłeś sznycle z indyka lub schabowe, a wcześniej wyjęłaś je z zamrażarki, to właśnie jest ten kolor i ta konsystencja. Twardy, sztywny w dotyku, różowy kawał lodu. To efekt niskiej temperatury, do jakiej jest w stanie ochłodzić się głowica maszyny do kriolipolizy. Po kilku godzinach brzuch wraca do swojej konsystencji i przestaje być bryłą lodu.
Natomiast puchnie. I boli! Przez tydzień występuje lekki obrzęk. Pojawiają się krwiaki i z trudem można się poruszać (to moje osobiste doświadczenia, wasze mogą być zupełnie inne, ale księżniczką na ziarnku grochu nie jestem). To znaczy przy każdym twoim kroku, czujesz, że masz tę część ciała, która jeszcze nie tak dawno miała konsystencję mrożonki…
Tłuszcz jest podobno stopniowo wydalany z organizmu. I trzeba wtedy pilnować diety, żeby nie obciążyć za bardzo i tak przeciążonej już wątroby. A także pić więcej wody niż zwykle.
Mnie ból, może nie o takim natężeniu, jak przez pierwszy tydzień, trzymał około 4-5 tygodni. Efekt: fałdka zniknęła i pomimo, że od czasu zabiegu minęły dwa lata - nie wróciła. Natomiast kiedy przypominam sobie ten ból, nigdy nie chciałabym tego zabiegu powtórzyć. Jednak najśmieszniejszy jest komentarz pani doktor na wizycie kontrolnej: - No, to teraz zabieramy się za sadło w dolnej części brzucha… Ale ja już się za nie, jak się domyślacie - nie zabrałam. Cena: od 850 zł w zależności od obszaru.
Ostrzykiwanie tkanki tłuszczowej fosfatydylocholiną lub deoksycholanem
dobry na niewielkich obszarach ciała lub twarzy
Zabieg dość prosty w obsłudze, choć kosztowny i nieco ryzykowny. To ostrzyknięcie wybranej partii ciała lub twarzy (polecany na znienawidzone przez wiele kobiet i mężczyzn podwójne podbródki lub tak zwane „pelikany” - wiszące ramiona) fosfatydylocholiną, która przyczynia się do obumarcia komórek tłuszczowych (w danym miejscu, gdzie podaje się iniekcję).
Minusem jest fakt, że na 30 procent osób, ta substancja po prostu nie działa. A przekonać się możesz o tym dopiero wtedy, kiedy przetestujesz na własnej skórze, a raczej na własnym tłuszczu. Tak właśnie stało się w przypadku Ewy, mojej bardzo dobrej koleżanki, która chciała pozbyć się podwójnego podbródka.
Okazało się, że fosfatydylocholina jej nie rusza, a przynajmniej jej komórki tłuszczowe nie wykazują żadnej reakcji po zabiegu. Drugim minusem jest fakt, że brzuch lub inna partia ciała czy twarzy po zabiegu puchnie, jak podłączona do pompki Pana Kleksa. I jeśli walczysz z oponką na brzuchu, ostrzegam, że powiększa się do rozmiarów zaawansowanej ciąży. Bo uśmiercenie komórek tłuszczowych, to stan zapalny. Zabieg stosuje się w serii, od 1 do 3. Cena jednego zabiegu: od ok. 1000 złotych.
Liposukcja przy użyciu strumienia roztworu wodnego
Liposukcja strumieniem roztworu wodnego jest mniej inwazyjna niż ta tradycyjna. Natomiast nazywanie jej nieinwazyjną, jest grubą przesadą. Widziałam Anię po zabiegu, zmieniałam jej opatrunki i oglądałam jej siniaki i krwiaki przez pierwszy tydzień. Widziałam też ilość leków przeciwbólowych, którą przyjmowała na śniadanie i kolację.
Dlatego z jej relacji wiem, że to boli. I że wiąże się z noszeniem ubranka uciskowego (czytaj: ciasnego gorsetu) przez cały miesiąc. Na czym polega taki zabieg? Lekarz nacina skórę i wprowadza pod nią kaniulę, którą roztwór wodny „wypłukuje” tłuszcz. Ten jest odprowadzany rurką. Jak to wygląda? Niezbyt apetycznie, bo tłuszcz przemieszany jest z krwią, ma lekko różową barwę. Natomiast widziałam wczoraj brzuch Ani i w życiu nie wyglądał tak pięknie. Idealnie płaski, gładki, bez żadnych dołków i nierówności, którymi ją straszyły koleżanki i fora internetowe. Piękny brzuch o jakim marzy każda kobieta i każdy facet (chyba, że macie akurat inne upodobania). Cena: od 4000 zł
Ujędrnianie skóry i likwidacja wałeczków zabiegami z wykorzystaniem podciśnienia
polecany po dużej stracie wagi
Zabieg poleca się osobom, których skóra utraciła jędrność, w wyniku dużego spadku wagi lub po ciąży. Testowałam go osobiście. Jest wiele różnych zabiegów o podobnym działaniu. Jest czasochłonny, bo wymaga co najmniej 5-10 wizyt w gabinecie lekarskim lub salonie kosmetycznym. Przed zabiegiem należy założyć na siebie groteskowy strój - kombinezon z białej rajstopy, który chroni skórę przed nadmiernym rozciąganiem. Lekarz lub kosmetolog dobiera odpowiedni program, głowicę i przystępuje do działania. W zależności od aparatury zabieg może być połączony z użyciem podczerwieni. A działa na zasadzie próżniowego zasysania i masowania skóry.
Stopniowo z zabiegu na zabieg zwiększa się jego natężenie i od lekkiego miziania przechodzi się do konkretu, który może nie jest bolesny, ale do przyjemności też się nie zalicza. Ja akurat ani razu nie miałam siniaków po zabiegu, ale wiele kobiet na nie się użala. Ale to chyba jedyny skutek uboczny. Co prawda dzień po każdym zabiegu, czujesz się jak po intensywnym treningu. Przypomina to zakwasy. Nie mniej efekty są naprawdę godne polecenia. Wisząca skóra - znika, ciało jest gładsze, bardziej zwarte, nic się nie trzęsie. Cena jednego zabiegu: od 300 zł (za wybraną partię ciała).
Intensywność zabiegów medycyny estetycznej, które wspomagają wyszczuplanie ciała, jest bardzo różna.
Endermologia jest najłagodniejsza, służy ujędrnianiu ciała, ale jej skutkiem ubocznym jest wyszczuplenie. Pomimo, że nie ma ubytku wagi, ciało jest smuklejsze, a ubrania lepiej na nim leżą.
Kriolipoliza polega na wypłukiwaniu komórek tłuszczowych, które pod wpływem niskiej temperatury obumarły. Przechodzą one przez wątrobę i są usuwane z organizmu.
Zastrzyki z fosfatydylocholiny lub deoksycholanu sodu, polegają na emulgacji tłuszczu i eliminowanie go z organizmu. Porównałabym je do działania na tłuszcz płynu do naczyń, który go rozpuszcza i usuwa.
Liposukcja strumieniem roztworu wodnego, to łagodniejsza wersja zwykłej liposukcji. Wkłada się pod skórę rurkę, którą wprowadzamy roztwór, a następnie odprowadzamy rozpuszczony tłuszcz. W przeciwieństwie do zwykłej liposukcji, ta pozwala na dokładniejsze oczyszczenie ciała z komórek tłuszczowych, bo nie ma przy okazji zabiegu tak dużego obrzęku.
Czy zabiegi medycyny estetycznej usuwają miejscową tkankę tłuszczową na zawsze?
Dr Agnieszka Bliżanowska specjalista dermatolog
Zabiegi, które usuwają miejscową tkankę tłuszczową, są tak naprawdę zabiegami MODELUJĄCYMI sylwetkę, a nie ODCHUDZAJĄCYMI. Możemy nimi jedynie "dorzeźbić" ciało. Ich efekt nie jest wielce spektakularny, bo nie mówimy tu o stracie kilku kilogramów masy czy kilkunastu centymetrów z bioder.
Z jednej strony w efekcie tych zabiegów obumierają komórki tuszczowe w konkretnych obszarach ciała. Z drugiej, jeśli przytyjemy, jest szansa, że komórki pojawią się w tym samym miejscu. Dlatego należy pilnować diety i dbać o aktywność fizyczną, a jeśli zostanie gdzieś nadmiar tkanki tłuszczowej, wtedy zwracać się ku zabiegom medycyny estetycznej. Na pewno nie traktować ich jako remedium na problemy z wagą.