Na Ukrainie trwa regularna wojna domowa.
Na Ukrainie trwa regularna wojna domowa. Fot. Shutterstock

Po zestrzeleniu malezyjskiego samolotu, na pokładzie którego było 298 osób, konflikt na Ukrainie wchodzi w nową fazę. Do tej pory Zachód reagował na zaostrzającą się sytuację jedynie sankcjami wobec rosyjskich elit. Teraz może się to zmienić. Warto wiedzieć kto, z kim i dlaczego walczy na Ukrainie.

REKLAMA
Strony konfliktu
W tej chwili na wschodzie Ukrainy walczą ze sobą ukraińskie siły podległe rządowi Arsenija Jaceniuka i prezydentowi Poroszence oraz prorosyjscy separatyści. Poroszenko i Jaceniuk doszli do władzy na Ukrainie w wyniku protestów jakie zimą i wczesną wiosną tego roku miały miejsce w Kijowie i innych miastach. Protestujący na Majdanie wyrażali swój sprzeciw wobec polityki prezydenta Wiktora Janukowycza, który nie podpisał umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską.
Ukraina podzieliła się w wyniku protestów na dwa obozy - proeuropejski i prorosyjski. Obozowi proeuropejskiemu udało się obalić rząd Nikoły Azarowa i w jego miejsce powołać rząd Aresenija Jaceniuka oraz doprowadzić do demokratycznych wyborów prezydenckich, które zwyciężył Petro Poroszenko.
Obóz prorosyjski natomiast skupił się na działaniach na wschodzie Ukrainy. Przy wsparciu w postaci broni, amunicji i ciężkiego sprzętu zostały utworzone siły militarne separatystów. Zwolennicy prezydenta Janukowycza oraz zwolennicy przyłączenia wschodniej Ukrainy do Rosji utworzyli dwie samozwańcze republiki ludowe - doniecką i ługańską.
logo
Premier Ukrainy, Arsenij Jaceniuk. Fot. Agata Grzybowska / Agencja Gazeta
Konflikt interesów
Trwający właśnie na Ukrainie konflikt jest niczym innym jak konfliktem interesów. Zachodniej Ukrainie bardziej opłaca się ciążyć w stronę Zachodu i Unii Europejskiej. Dlatego też miały miejsce protesty na Majdanie, a prezydent Petro Poroszenko zdecydował się podpisać umowę stowarzyszeniową z UE, czego odmówił jego poprzednik. Nowy prezydent zarządził też przeprowadzenie akcji antyterrorystycznej na wschodzie kraju.
Wschodniej Ukrainie, której gospodarka opiera się na ciężkim przemyśle i górnictwie, wciąż bardziej opłaca się ciążyć ku Rosji. Dla przemysły zbrojeniowego i wydobywczego to ważny rynek zbytu. Dla Rosjan natomiast tańsze źródło sprzętu wojskowego.
W sprawy wewnętrzne Ukrainy wmieszana jest też geopolityka. Polsce zależy na tym, żeby Ukraina znalazła się w UE, ponieważ dzięki temu nie będziemy już rubieżą europejskiej wspólnoty, a ukraiński rynek stanie otworem przed polskimi firmami. Z drugiej strony, polski rynek pracy otworzy się na Ukraińców.
Zachodniej Europie zależy natomiast na dobrych relacjach z Rosją ze względu na współpracę energetyczną (Gazociąg Północny), militarną (sprzedaż francuskich okrętów wojennych Rosji) i finansową (Rosjanie to ważni gracze na giełdzie w Londynie). Na to wszystko nakładają się jeszcze mocarstwowe ambicje Władimira Putina.
logo
Prezydent Rosji Władimir Putin. Fot. RT /Twitter.com
Na Ukrainie trwa regularna wojna
Tylko w ostaniach dniach na Ukrainie doszło do zestrzelenia kilku samolotów należących do sił rządowych, wtargnięcia w głąb terenu kraju wojsk rosyjskich, porwania polskiego księdza oraz dostarczenia siłom separatystycznym rosyjskiego ciężkiego sprzętu, w tym systemów Buk. To właśnie tego typu rakietą został zestrzelony malezyjski Boeing MH17.
Na Ukrainie trwa też cały czas wojna informacyjna. Rosjanie twierdzą, że w okolicach Doniecka i Ługańska walczą najemnicy z Polski, natomiast strona ukraińska co chwila alarmuje, że na wschodzie Ukrainy pojawiły się rosyjskie czołgi. Rosjanie twierdzą też, że siły ukraińskie ostrzelały miasto po rosyjskiej stronie granicy.
Zamęt informacyjny widać także w relacjonowaniu wydarzeń związanych z zestrzeleniem malezyjskiego samolotu. Najpierw separatyści informują, że mniej więcej w tym samym miejscu i czasie co Boeing MH17 został zestrzelony ukraiński samolot wojskowy, a potem ta informacja zostaje usunięta z rosyjskiego serwisu społecznościowego. Gazeta.ru już podała, że to Ukraińcy zestrzelili malezyjski samolot, podczas gdy wszystkie inne media twierdzą, że nie można jeszcze na 100 proc. określić czyją rakietą został trafiony Boeing malezyjskich linii lotniczych.
logo
Fot. Euromaidan PR / Twitter.com
Czy Donieck i Ługańsk podzielą losy Krymu?
Jednym z ważniejszych elementów trwającego na Ukrainie konfliktu jest aneksja Krymu. Po działaniach zbrojnych bojówek wspieranych przez Kreml na Krymie doszło do referendum, w którym mieszkańcy opowiedzieli się za przyłączeniem do Rosji.
Wielu ekspertów i obserwatorów obawiało się, że taki scenariusz może powtórzyć się w Doniecku, Charkowie i Ługańsku. Tymczasem okazuje się, że wydarzenia potoczyły się wedle jeszcze gorszego scenariusza, czyli otwartej wojny domowej.
Co prawda rosyjski parlament cofnął prezydentowi Putinowi, na jego wniosek, plenipotencje do użycia rosyjskich wojsk na Ukrainie, ale wydarzenia ostatnich dni mogą wskazywać na to, że Rosjanie szukają pretekstu, aby wkroczyć do Doniecka i Ługańska. Zapewne argumentowaliby to względami ochrony swoich obywateli przez skutkami eskalacji konfliktu wewnątrz-ukraińskiego. Podobny scenariusz został zrealizowany w Abchazji i Osetii Południowej w 2008 roku. Zestrzelenie malezyjskiego samolotu to kolejny argument na rzecz "pokojowej interwencji".
logo