
To, co w ostatnich dniach dzieje się na polskiej scenie politycznej jest dla wielu co najmniej żenujące. Politycy wzajemnie się obrażają, oskarżają i znieważają. Mówi się już nawet otwarcie o "wojnie". Jak daleko w swoich oskarżeniach mogą posunąć się Jarosław Kaczyński i Antoni Macierewicz, żeby przekroczyć cienką czerwoną linię? W polskim prawie "mowa nienawiści" jest zabroniona. A nie ma żadnych wątpliwości, że atmosfera nienawiści trwa w najlepsze.
To nie jest mowa nienawiści w powszechnie przyjętym znaczeniu. Jest to jednak bez wątpienia język wrogości, znaczące złamanie dobrego obyczaju, estetyki i etyki
Posłowie PiS kontynuują tournee, podczas którego oskarżają rząd o katastrofę smoleńską i spiskowanie z Rosją. Każdego dnia zarzuty idą dalej. Ostatnio usłyszeliśmy już, że "trzeba walczyć o wolną Polskę". Jarosław Kaczyński i Antoni Macierewicz przechodzą samych siebie. W komentarzach pod tekstami informującymi o kolejnych wypowiedziach polityków, nasi czytelnicy pytali: ile jeszcze, czemu nikt z tym nic nie robi. Sprawdziliśmy.
W rozmowie z naTemat prof. Aleksander Smolar przekonywał, że takiej atmosfery nienawiści nie było w Polsce od 1989 roku. Istnieje nawet termin "mowa nienawiści", który charakteryzuje się znieważeniem lub rozbudzeniem nienawiści i antyspołecznych uprzedzeń wobec pewnej osoby lub grupy osób. Przypominając sobie słowa, które padają ostatnio z ust polityków można dojść do wniosku, że brzmi to całkiem znajomo.
Brudziński o Tusku: pętak, zuch w krótkich majtkach i zdrajca
Zgodnie z orzecznictwem sądów, politycy nie mogą prosić o ochronę, gdy sami nadużywają ostrego języka.
Wątpliwości czy język polityków możemy nazywać już mową nienawiści ma też dr Marek Troszyński, socjolog i kierownik projektu "Stop Mowie Nienawiści". - To nie jest mowa nienawiści w powszechnie przyjętym znaczeniu. Jest to jednak bez wątpienia język wrogości, znaczące złamanie dobrego obyczaju, estetyki i etyki - podkreśla.
Czym jest mowa nienawiści
Używanie języka w celu znieważenia, pomówienia lub rozbudzenia nienawiści wobec pewnej osoby lub grupy osób. Narzędzie rozpowszechniania antyspołecznych uprzedzeń i dyskryminacji ze względu na rozmaite cechy, takie jak: rasa, pochodzenie etniczne, narodowość, płeć, tożsamość płciowa, orientacja psychoseksualna, wiek, światopogląd religijny. CZYTAJ WIĘCEJ
Trzeba się zastanowić czy sformułowania używane przez polityków nie naruszają innych przepisów prawa. - W tych rozmaitych wypowiedziach są atakowane osoby, które są w sposób szczególny chronione przez prawo - wyjaśnia mecenas Naumann. Chodzi oczywiście o prezydenta i premiera. - Podpada to także pod przestępstwo znieważenia najwyższych organów państwowych - mówi.
Kaczyński ostro o Smoleńsku: Źródło zamachu mogło być w Polsce
Potwierdza to adwokat Michał Jackowski: - Poza wspomnianym przeze mnie wcześniej przepisem, mamy w kodeksie karnym bardzo wiele przestępstw przeciw wolności słowa: zniesławienie, zniewaga, groźba. Część z nich jest ścigana z urzędu - mówi konstytucjonalista. Takim przypadkiem jest właśnie znieważenie najwyższych osób w państwie.
W tych rozmaitych wypowiedziach są atakowane osoby, które są w sposób szczególny chronione przez prawo. Podpada to także pod przestępstwo znieważenia najwyższych organów państwowych
Na razie żadnych pozwów i spraw sądowych w ostatnich dniach nie było. Chociaż mogłoby się wydawać, że już powinny. W polskim prawie nie ma ścisłej granicy, kiedy kończy się wolność słowa, a zaczyna znieważenie. Każdy przypadek rozpatruje się indywidualnie w danym kontekście. - Trzeba rozważać każdą konkretną wypowiedź, sprawdzić jakie mogą być jej skutki. Do czas aż ktoś nie mówi "zabijmy przeciwników", ale "zdobądźmy władzę" to nie ma w tym nic złego, bo taka jest rola opozycji - podaje przykład

