Major BOR to kolejna osoba, której śmierć wiąże się z katastrofą smoleńską
Major BOR to kolejna osoba, której śmierć wiąże się z katastrofą smoleńską Fot. Filip Klimaszewski / AG

Tajemnicza śmierć funkcjonariusza BOR, który w 2010 roku brał udział w przygotowaniu tragicznego prezydenckiego lotu do Smoleńska, sprawiła, że nawet sceptycy zaczęli się zastanawiać, czy po katastrofie z 10 kwietnia w Polsce zaczął grasować "seryjny samobójca". Archeolog, pilot, generał, dziennikarz, lotniczy eksperci – w sumie już 8 osób jest na stworzonej przez prawicę listy "dodatkowych ofiar" katastrofy (w niektórych wersjach nawet więcej). Ale czy ich zgony na pewno składają się w serię?

REKLAMA

1. Marek K. - przygotowywał lot do Smoleńska

To jedna z najbardziej zagadkowych śmierci. 44-letni major BOR, jeden z kluczowych oficerów odpowiadjących za bezpieczeństwo najważniejszych polityków w kraju, został znaleziony martwy w swoim domu w podwarszawskich Ząbkach. Koledzy mówią, że nic nie wskazywało na to, by miał popełnić samobójstwo. Tę wersję wstępnie wykluczają też śledczy. K. był zakrwawiony, miał ranę łuku brwiowego, ale to raczej nie ona była przyczyną śmierci.

Cytowany przez TVN24
lekarz patolog, który przeprowadzał sekcję zwłok oficera, stwierdził, że przyczyną śmierci była niewydolność krążeniowo-oddechowa.
Po opublikowaniu informacji o śmierci majora od razu pojawiły się odniesienia do Smoleńska. Major brał udział w przygotowaniu prezydenckiej podróży do Katynia z 2010 roku, która zakończyła się katastrofą smoleńską. Ci, którzy piszą o możliwym zabójstwie, nie dodają, jaki miałby być motyw. Ważne tylko, że to "śmierć związana ze Smoleńskiem".

2. Remigiusz Muś - przeczył oficjalnej wersji ws. katastrofy

Chorąży, świadek w śledztwie smoleńskim. Zeznał, że kontroler wieży na lotnisku w Smoleńsku wydał pilotom tupolewa komendę zejścia na wysokość 50 metrów, co przeczyło oficjalnym raportom.
Popełnił samobójstwo wieszając się w piwnicy. Żona mówiła, że nadużywał alkoholu, zachowywał się dziwnie, mógł chorować na depresję. Miał bardzo przeżyć rozwiązanie 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego. Nie znaleziono żadnych śladów wskazujących na zabójstwo. Poza tym pozostaje pytanie o motyw. Zarówno opinia publiczna, jak i prokuratorzy, znali już przecież jego zeznania.

3. Gen. Sławomir Petelicki – krytykował rząd za Smoleńsk

Oficjalna wersja mówi, że popełnił samobójstwo strzelajac sobie w głowę z pistoletu. Ta forsowana przez niektórych prawicowych komentatorów, że mógł zostać zabity, bo "walczył o prawdę o Smoleńsku". Ujawnił, że kilka dni po katastrofie politycy partii rządzącej dostali SMS z poleceniem, by winę za tragedię przypisywać pilotom i tym, którzy skłonili ich do zejścia poniżej 100 m (w domyśle Lechowi Kaczyńskiemu). Wytykał nieprawidłowości przy przygotowaniu lotu do Smoleńska, a potem badaniu katastrofy.
Jednak relacje otoczenia, tak jak przy Musiu, osłabiają podejrzliwość. Wdowa po generale przyznała, że przed śmiercią był wyjątkowo apatyczny, izolował się, mógł chorować na depresję. Prokuratura jednoznacznie stwierdziła, że to było samobójstwo. Ludzie slużb komentowali, że Petelicki rozczarowany był tym, że nie dostal stanowiska w ministerstwie obrony. Mogło chodzić o poczucie odrzucenia, niespełnione ambicje.

4. Dariusz Szpinieta - podważał rządową wersję ws. katastrofy

Pilot, instruktor pilotażu, ekspert lotniczy. Znaleziony martwy w łazience ośrodka wczasowego w Indiach (ciało powieszone). Po powrocie do Polski miał przedstawić analizę katastrofy tupolewa, która podważała rządowy raport w tej sprawie. Na portalu Niezalezna.pl pisał o "kłamstwie smoleńskim". Był też jeszcze jeden wątek – zawiadomił prokuraturę w sprawie nieprawidłowości w Urzędzie Lotnictwa Cywilnego.
Znajomi mówili, że przed podróżą był w dobrym nastroju. Zagadkowa śmierć.

5. Prof. Jerzy Szaniawski - mówił o zamachu

Zginął we wrześniu 2012 roku w Tatrach - spadł w przepaść. Był wykładowcą toruńskiej szkoły ojca Rydyzka, historykiem, dziennikarzem. Przekonywał, że w Smoleńsku doszło do zamachu. Karnowscy pisali, że za jego śmiercią "ktoś może stać". Przeciwko tego rodzaju tekstom protestował potem jego syn Filip.
Szaniawski spadł schodząc ze Świnicy. Eksperci twierdzą, że to trudne zejście, często dochodzi tam do wypadków. W sierpniu ubiegłego roku w podobny sposób zginęła tam turystyka. Trudno doszukiwać się tutaj drugiego dna.

6. Dr Eugeniusz Wróbel - mówił o zamachu w Smoleńsku

Specjalista od komputerowych systemów sterowania samolotem, ekspert z dziedziny lotnictwa. Autor analizy katastrofy wskazującej, że doszło do zamachu terrorystycznego. Były wiceminister transportu.
Jego obecnosć na prawicowej liśćie ofiar "seryjnego samobójcy" dziwi. A to dlatego, że zamordował go chory psychicznie syn (rozkawałkował ciało piłą mechaniczną). Syna uznano potem za niepoczytalnego. Mimo to "Nasz Dziennik" pisał, że śmierć Wróbla "może budzić wątpliwości". To, że jest w gronie "dodatkowych ofiar", ma skutek raczej odwrotny do zamierzonego – sprawia, że mniej poważnie traktuje się wątpliwości co do bardziej tajemniczych zgonów.

7. Dr Włodzimierz Abramowicz - współpracował z ekspertami Macierewicza

To też przypadek, który ośmiesza listę. Doktor był wybitnym specjalistą w dziedzinie mechaniki i dynamiki konstrukcji, "twórcą nowoczesnych symulacji komputerowych w analize zderzeń pojazdów, statków i katastof lotniczych". W prawicowych mediach przedstawiano go jako tego, który może wyjaśnić wypadek pod Smoleńskiem. Prof. Jacek Rońda, jeden z ekspertów Antoniego Macierewicza, mówił, że jego śmierć przerwała badania.
Tyle że nic nie wskazuje na to, by miała być ona powodem do budowania teorii spiskowych. Abramowicz zmarł na zawał serca w wieku 60 lat.

8. Krzysztof Knyż - dziennikarzy, który miał być na miejscu katastrofy

"Operator Faktów TVN, który 10 kwietnia czekał na tupolewa, zmarł na sepsę. Bardzo zagadkowa śmierć" – taki opis znalazł się przy tej pozycji na liście. Ojciec Aleksander Jacyniak podczas mszy w intencji ofiar Smoleńska mówił zaś, że Knyż zginął w niewyjaśnionych okolicznościach. To bzdura. Reporter "Faktów" TVN Paweł Płuska ujawnił w rozmowie z naTemat, że Knyż nie mógł być w Smoleńsku, bo w tym czasie leżał w szpitalu. Tutaj więc nie tylko bezpodstawnie zakwestionowano przyczyny śmierci, ale i wymyślono związek ze Smoleńskiem. To dobre podsumowanie spisu "dodatkowych ofiar".
Prof. Brunon Hołyst
kryminolog, suicydolog

Mamy 8 śmierci, gdzie wspólnym mianownikiem jest Smoleńsk. Może ludziom ciężko w to uwierzyć, ale przyglądając się konkretnym przypadkom trzeba dojść do wniosku, że to przypadek. Żaden ekspert nie dopatrzy się tutaj "serii". Niektóre osoby popełniły samobójstwa, bo wyraźnie miały problemy i depresje. Poza tym praca w służbach często wiąże się z dodatkowym stresem i może stwarzać coś, co nazywam "suicydogennym układem sytuacyjnym". Dalej mamy wypadek samochodowy, zabójstwo, zawały i choroby. Sam związek ze Smoleńskiem to za mało, by mieć tutaj jakiekolwiek podejrzenia.