
Reklama.
"Każdy mógłby wygrać z Bronisławem Komorowskim" – to najnowsza teza socjolog z wywiadu dla tygodnika "Do Rzeczy". Według Staniszkis wystarczy, że PiS wystawi "poważnego kandydata", który "wykorzysta wiedzę o Komorowskim i go skompromituje", i już ma prezydenturę w kieszeni.
Logika to co najmniej wątpliwa. Na rok przed wyborami urzędujący prezydent cieszy się przecież poparciem 3/4 Polaków, a na horyzoncie nie widać polityka, który mógłby mu zagrozić. Na pewno nie ma go wśród potencjalnych kontrkandydatów, których typuje się w PiS.
Jest jeszcze kilka powodów, dla których tej obserwacji pani profesor nie można dać wiary. To jej wcześniejsze prognozy, z którymi trafiła jak kulą w płot.
"Tuska już nie ma"
Zwolennicy analitycznych talentów Staniszkis muszą być szczególnie zawiedzeni losami wróżby na temat premiera Donalda Tuska. Socjolog w wywiadzie dla "wSieci" ze stycznia ubiegłego roku wieszczyła, że do Polski przyjdzie kryzys, "jakiego jeszcze nie było", a szef rządu zostanie zmieciony przez "krach gorszy, niż w Grecji". I nie mówiła o perspektywie 5 czy 10 lat.
Z jej wypowiedzi wyłaniał się obraz kraju w totalnym kryzysie i rozkładzie. Nie ma szans, by Tusk sobie poradził. "Tak naprawdę jego w jakimś sensie już nie ma. Istnieje jako zwornik zgniłego układu, słabego państwa i słabego społeczeństwa" – stwierdziła.
Od tamtych komentarzy minęło 1,5 roku. Tusk wciąż jest, za to krachu nie ma. A Staniszkis? Najwyraźniej skapitulowała, bo w felietonie dla Wirtualnej Polski przyznała, że Tusk przetrwał kolejne "kompromitujące kryzysy".
'Będzie drugi POPiS"
Ciekawe były też prognozy socjolog dotyczące kształtu sceny politycznej. Staniszkis szczególnie chętnie dzieliła się nimi przed wyborami w 2011 roku. Zaskoczyła stwierdzeniem, że choć wydaje się, iż PO i PiS to najwięksi wrogowie, po wyborach możliwa będzie wielka koalicja tych partii. Oczywiście pod pewnymi warunkami. Profesor nie wierzyła, że Platforma wygra kolejną kadencję.
"Podzieli się, a przywództwo przejmie Schetyna. Możliwy będzie powrót POPiSu - co zresztą Kaczyński sam mówi. W Platformie jest wielu naprawdę dobrych ludzi typu Jarosław Gowin, wspomniany Grzegorz Schetyna - czyli ludzie blisko prezydenta. Temu wszystkiemu mógłby patronować Komorowski" – komentowała.
Trzy lata po wyborach te słowa można skwitować tylko uśmiechem.
wypowiedź sprzed wyborów w 2011 roku
PiS i PSL będą w opozycji. Tak może być do wyborów parlamentarnych. Ale po nich partia Kaczyńskiego może wygrać, bo pokazuje swoją młodszą i bardziej profesjonalną twarz.
"Ziobro liderem i premierem"
Grubą pomyłką okazała się również analiza możliwości Zbigniewa Ziobry, który zanim wyszedł z PiS był przymierzany na następcę Kaczyńskiego. Właśnie na tym stanowisku widziała go prof. Staniszkis. Po tym, jak prezes PiS przegrał walkę o prezydenturę w 2010 roku, powiedziała, że Ziobro zostanie wkrótce namaszczony na prezesa.
W innym wywiadzie poszła jeszcze dalej. Ziobro miał być nie tylko prezesem partii, ale i premierem. To z nim PiS miało wrócić do władzy. "To jest bardzo możliwe. W tej chwili jest to osoba najbardziej predestynowana do tej roli. Są w PiS-ie kompetentni ludzie, ale on ma jeszcze ogromne poparcie społeczne. Ziobro może wygrać" – stwierdziła.
Po wyrzuceniu Ziobry z PiS Staniszkis była bardzo rozczarowana. "Jestem zaskoczona tą tępotą" – mówila. Dziś już chyba nie widzi w nim przyszłego premiera.
"Jarosław będzie prezydentem"
Ten przykład to z kolei dowód na to, że w układankach znanej komentatorki można się pogubić. Po wyborach prezydenckich sprzed czterech lat była wersja z Ziobrą, ale przed nimi Staniszkis była stuprocentowo przekonana, że Jarosław Kaczyński pokona Bronisława Komorowskiego. "Kaczyński wygra każde wybory" – cytował jej słowa tygodnik "Wprost". Tuż przed drugą turą wyborów poszła do "Kropki nad i" i ogłosiła, że Komorowski nie ma szans, bo jego rywal "ma charyzmę".
Rzeczywistość nie chciała przyjąć zaproponowanego przez nią kształtu. Nie szkodzi. Staniszkis z taką samą swadą, jak przy poprzednich okazjach, opowiada o nowych przewidywaniach. Z ostatniego wywiadu dla "wSieci" dowiedzieliśmy się, że Kaczyński wygra najbliższe wybory parlamentarne, ale nie stworzy rządu. "Zwłaszcza, że Tusk świadomie bardzo mocno zaczął atakować PSL, na różnych polach. Celem jest zepchnięcie tego ugrupowania poniżej progu wyborczego, by nie mogło wejść w przyszłym Sejmie w koalicję z PiS" – zaznaczyła.
To znaczy, że politycy PSL mogą spać spokojnie, a PiS wręcz przeciwnie. Skoro prof. Staniszkis daje im zwycięstwo, już powinni się szykować na kolejne lata w opozycji.