Chory na raka hodował marihuanę, ale sąd i prokuratura wykazały się empatią. Tym razem bez kary więzienia
Chory na raka hodował marihuanę, ale sąd i prokuratura wykazały się empatią. Tym razem bez kary więzienia Fot. Shuttertock

To chyba taki pierwszy przypadek w Polsce, kiedy śledczy nie potraktowali palacza konopi indyjskich na równi z dilerem narkotyków. Chory na raka 37-latek z Lublina hodował na strychu marihuanę. Chociaż robił to na własny użytek, to groziło mu 15 lat więzienia. Zarówno prokuratura i sąd zadecydowały jednak o warunkowym umorzeniu postępowania.

REKLAMA
Policjanci z Lublina w kwietniu dostali donos na mężczyznę, który miał zajmować się hodowlą marihuany. Okazało się, że na strychu mieszkania swojej siostry rzeczywiście miał małą plantację. Prokuratura postawiła mu zarzut uprawiania i wytwarzania znacznej ilości narkotyków dla korzyści majątkowych, za co grozi 15 lat pozbawienia wolności.
Chory na raka 37-latek przekonywał, że palenie konopi łagodzi objawy choroby. Ponadto hodował roślinę jedynie na swój użytek – mężczyzna nie posiadał ani wagi ani torebeczek do sztukowania narkotyku. Na jego korzyść przemawiała również dotychczasowa niekaralność.
Dlatego ostatecznie śledczy umorzyli postępowanie. – Z uwagi na motywy popełnienia przestępstwa, uzasadnione chorobą – stwierdził Paweł Banach, zastępca szefa lubelskiej prokuratury rejonowej. Na wniosek prokuratury ma przystać sąd, choć potwierdził, że mężczyzna dopuścił się czynu zabronionego przez prawo.